Niebo Stuhrowi nie sprzyja
W Żywcu, z okazji 140-lecia browaru, na dziedzińcu miejscowego zamku wystawiono Poskromienie złośnicy Williama Szekspira w reżyserii Jerzego Stuhra. Dyrektor krakowskiej PWST dołożył starań, by spektakl wypadł świetnie i długo pozostał w pamięci miejscowych notabli i zaproszonych gości. Wszystkie role powierzył aktorom Teatru Ludowego w Nowej Hucie, a do realizacji wybrał tekst w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka.
Mimo wszystko, przedstawienie zostało zerwane, a to za przyczyną ulewy, która przerwała wszystkie misternie rozciągnięte nad podwórcem zamkowym płachty namiotowe. Aktorzy zmoczeni do suchej nitki, a wśród nich Andrzej Deskur, Andrzej Franczyk, Zbigniew Horawa i Małgorzata Kochan – tytułowa złośnica – rozbiegli się w popłochu; widzowie zresztą też.
Było to najdoskonalsze poskromienie złośnicy, jakie publiczność widziała w swoim życiu.
Co bardziej wtajemniczeni mieli Stuhrowi za złe, że w intencji przedstawienia nie zamówił mszy.
Ten noszony na rękach przez komuchów i solidaruchów aktor i reżyser w tym wypadku rzeczywiście popełnił grzech zaniedbania. A nie od dziś wiadomo, że nie tylko Paryż wart jest mszy.