Rosjanie wracają
Na scenach Wielkopolski trwa swoisty festiwal, nieobecnej przez czas dłuższy, dramaturgii rosyjskiej. Po Czajce Czechowa w Teatrze Nowym i po premierze Jerofiejewa w Polskim również teatr kaliski sięgnął oto po wypróbowany rosyjski repertuar. Jego wybór padł na Zmowę świętoszków Bułhakowa. Sztukę biograficzną o Molierze i jego antagonistach — świętoszkach, w dziwnie proroczy sposób zapowiadającą późniejsze losy i samego Bułhakowa, i jego sztuk. Rzecz sceniczna o Molierze, podzieliła bowiem los Świętoszka. Też stała się ofiarą cenzury, a też przez długie lata była zakazana i wyklęta.
Większa część spektaklu kaliskiego teatru rozgrywa się w garderobie teatralnej, pomiędzy dwoma kurtynami. I kiedy ta druga, idzie w górę odsłaniając widownię teatru dworskiego Ludwika XIV same ręce składają się do oklasków. Świetna jest w tym przedstawieniu scenografia, precyzyjna jest też reżyseria. Jacek Bunsch w duecie z Jadwigą Mydlarską-Kowal dali solidny aktorsko, typowo ansamblowy spektakl. A pomysł z powierzeniem głównej roli gościnnie Jerzemu Stasiukowi też sprawdził się znakomicie. Stworzył on jędrną, plastyczną, wyraźnie zarysowaną postać. W pamięci widza pozostaje pełna dramatyzmu Bejart — Ireny Rybickiej, oraz Moirron — Jakuba Ulewicza.
W kontekście tej premiery nasuwa się jedna jeszcze uwaga. Ta mianowicie, że nieporównanie lepiej czują się nasze teatry w repertuarze rosyjskim niż w komercyjnych komedyjkach amerykańskich…