Artykuły

O zgubnych skutkach nadużywania

Nie wiem na czym to polega, ale mężczyźni niezwykle mocno są przywiązani do tradycji wieczorów kawalerskich. Te ostatnie kilka godzin przed nałożeniem małżeńskich kajdan obchodzą o wiele huczniej niż ich przyszłe żony, które — jak zwyczaj nakazuje — spędzają ten czas w gronie przyjaciółek. Bohater farsy zatytułowanej Wieczór kawalerski Robina Hawdona, w reżyserii Janusza Szydłowskiego, zdecydowanie jednak przesadził, nie mogąc przez większą część nocy opuścić baru, czego skutkiem była chwilowa utrata pamięci.

Najgorsze w tym wszystkim okazało się jednak to, iż w dniu swego wesela obudził się w apartamencie hotelowym z piękną nieznajomą, która musiała mu przypomnieć szczegóły upojnej nocy. Na domiar złego wszystko to zdarzyło się w łożu specjalnie zarezerwowanym na noc poślubną z prawowitą małżonką. Ona zresztą we własnej osobie ma zjawić się za moment, by przebrać się w białą suknię z welonem.

Jak na farsą przystało, takie zawiązanie akcji musiało wyzwolić lawinę nieporozumień, które w udanym spektaklu Janusza Szydłowskiego wyzwalają niepohamowany śmiech publiczności. Tracący raz po raz głowę, młody żonkoś Andrzeja Deskura bawi próbami wyjścia z niełatwej w końcu sytuacji, angażując do pomocy weselnego drużbę (T. Wysocki). To on bierze na siebie grzech niepoprawnego narzeczonego, myląc prawdziwą pokojówkę z własną dziewczyną. Komizm postaci panny młodej (K. Galica) został podkreślony przez strój. Autorka scenografii Anna Sekuła ubrała ją w banalny, zielony kostium, do którego kolorystycznie zostały dobrane wszelkie możliwe rekwizyty.

Reżyser postarał się, by aktorzy jak najśmieszniej wygrali poszczególne, następujące po sobie w oszalałym rytmie gagi, takie jak choćby przekazywanie sobie przez, próbujących dojść do porozumienia w sprawie zamkniętej w toalecie kobiety, przyjaciół szczotki służącej do czyszenia ubikacji, która ostatecznie ląduje w wazonie. W tej zwariowanej farsie odbija się od całości postać Tamary Arciuch, która w trochę bardziej subtelny sposób pokazuje narodziny uczucia do przypadkowego kochanka.

Mój redakcyjny kolega, zapytany o jego własny wieczór kawalerski, odparł, iż to bardzo smutna impreza. Jednak skutki kawalerskiego wieczoru bohaterów przedstawienia na scenie Pod Ratuszem są niezwykle śmieszne, choć — jak można się domyśleć – nie skończą się sakramentalnym „tak”.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji