Żart wymaga mozołu
Najpierw na słupach ogłoszeniowych widzieliśmy białe plakaty z logo Teatru Jaracza i napisem WIDAĆ. Kilka dni temu doklejono do nich słowo NIE, a dziś wolontariusze rozwieją wątpliwości mieszkańców, umieszczając na plakatach napis CZEGO
Całość utworzy tytuł farsy Michaela Frayna Czego nie widać, na plakacie znajdą się też informacje o spektaklu. To sztuka o przygotowywaniu i wystawianiu farsy w teatrze.
Zobaczymy miniświat teatru, w którym każdy może odnaleźć siebie lub obserwacje dotyczące ludzi – zapowiada reżyser Marcin Sławiński. – Są to postacie widziane oczami humorysty, więc spektakl jest bogaty w ciepłe, inteligentne żarty.
W pracy nad tym przedstawieniem Sławiński wykorzystał doświadczenie ze sztuk, które reżyserował. Co jest najtrudniejsze w wystawianiu farsy? Naprawdę trzeba się napracować, by stworzyć wrażenie lekkości. Przy dobrym tekście i warsztacie nie przeszkodzi ani inteligencja, ani poczucie humoru, ani dobre aktorstwo – mówi Sławiński.
Farsa jest lekkim gatunkiem, narodziła się w Anglii i opiera się na specyficznym humorze. – W Polsce spektakle komediowe niesłusznie spychane są na margines. Łatwiej napisać sztukę zbuntowaną, szokującą krzykiem, niż stworzyć coś, co będzie bawić widownię przez kilka godzin. Środowiska opiniotwórcze nie doceniają poczucia humoru, a promują widowiska mroczne – uważa reżyser.
Próby przedstawienia zaczęły się dwa miesiące temu. Marcin Sławiński zapowiada bogatą i ciekawą scenografię z niespodziankami – nie dziwi to tych, którzy pamiętają jego pomysłowość w spektaklach O co biega i Dwoje na huśtawce. – Wracam do Olsztyna z radością, dobrze pracuje mi się w tym zespole; żałuję tylko, że sylwester nie jest w czerwcu, bo integrowalibyśmy się i ćwiczyli pod gruszą – śmieje się Marcin Sławiński, który poprzednio wystawiał u nas sztuki trzy lata temu.
W spektaklu zobaczymy m.in. Joannę Fertacz, Władysława Jeżewskiego, Katarzynę Kropidłowską i Artura Steranko.