Artykuły

Świetni aktorzy i dużo sardynek

Prezentacją aktorskiej siły 55. sezon zaczął Teatr Powszechny. Kto sądzi, że farsa to samograj i taka sobie ucieszna historyjka z marginesu wielkiego scenicznego grania, przekona się o tym, Czego nie widać. Farsa Michaela Frayna to szansa dla bardzo dobrych aktorów — wyczynowców.

Akcja widowiska toczy się za kulisami teatru, a bohaterami są aktorzy, reżyser, inspicjentka i pracownik techniczny. Dziewięcioosobowa grupa daje popis gry we wciąż nowych wcieleniach, w sytuacjach zmieniających się w tempie zapierającym dech, wymagających talentu i kondycji fizycznej.

Z podziwem i satysfakcją patrzyłam na aktorów! Znakomity jest Krzysztof A. Janczar. Miody przystojny aktor ma tyle swobody scenicznej pewności! Wdzięk profesora mniemanologii stosowanej i luz Robina Williamsa prezentuje Mirosław Henke. Urokliwego gapcia gra Piotr Lauks. O tym, jak działa reżyser przedstawienia z powodzeniem przekonuje Mariusz Siudziński, a Jan Wojciech Poradowski jest niezastąpionym teatralnym człowiekiem do wszystkiego.

Panowie są partnerami pań umiejących bawić i zachwycać damskim urokiem. Barbara Szczęśniak grająca gosposię, a prywatnie kobietę związaną z dużo młodszym kolegą jest zabawna, ale nie groteskowa. W skąpym stroju rewelacyjnie prezentuje się Masza Bogucka-Bauman, ale nie jest tylko dekoracją, lecz i aktorską ozdobą. Urok efektownej dojrzałej kobiety roztacza Gabriela Sarnecka. Początkującą inspicjentką, jakby żywcem wyjętą z zakulis teatru, czy planu filmowego z wdziękiem zagrała Karolina Łukaszewicz. Brawo aktorzy!

Brawa należą się też reżyserowi Eugeniuszowi Korinowi. To widowisko jest specyficzną układanką. Praktycznie w trzech kolejnych aktach gra się to samo, tyle że w innej sytuacji — raz jest to nie trzymająca się kupy próba, to znów spektakl w trasie i w końcu ostatnie, „zielone” przedstawienie. Tempo kolejnych sytuacji jest zawrotne. Dużo tekstu i dużo zdarzeń wymagających niesamowitego wręcz zgrania między wszystkimi wykonawcami. Scenografia Marka Brauna celnie oddaje miejsce akcji, a stosownie do scenicznych sytuacji aktorów ubrała Dorota Morawetz. Słowem wszystko, co zostało zrobione dla tej inscenizacji zasługuje na uznanie, a nawet podziw. Najmniej podobała mi się sama farsa, choć piszą o niej, że to farsa fars i „niedościgniony wzorzec gatunku”. W tekście już choćby tylko… sardynek jest za dużo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji