Artykuły

Nie wiadomo, kto jest kim i gdzie szukać dobra

- Postać pułkownika Kołodzieja z " Norymbergi" pokazuje, jak wiele sytuacji jest niejednoznacznych. Dlatego należę do tych Polaków, którzy nie mają recepty na dokonywanie rozliczeń z przeszłością - mówi aktorka DOMINIKA OSTAŁOWSKA.

Jacek Cieślak: Pani bohaterka spotyka emerytowanego peerelowskiego pułkownika i dowiaduje się, że doprowadził do śmierci jej ojca, a ją samą otoczył siecią agentów i znajomych z dawnego kontrwywiadu. Co by pani zrobiła w takiej sytuacji?

Dominika Ostałowska: Zazwyczaj unikam komentowania swoich ról. Myślę jednak, że w tym wypadku moja reakcja byłaby podobna do zachowania Hanki - pewnie chciałabym uciec z tego kraju. Odciąć się, zapomnieć.

A za granicą spotkałaby pani syna pułkownika, który opływa w dostatki i wychowuje swoje dzieci tak - tu cytat - "żeby miały w serduszkach Polskę". Nie chciałaby pani zemsty?

- "Tyle o sobie wiemy - ile nas sprawdzono". Wydaje mi się, że nie należę do osób żądnych odwetu. Staram się nie widzieć świata tylko w białych albo czarnych kolorach. Nie jestem za zbiorową odpowiedzialnością.

Mamy zapomnieć o zbrodniach poprzedniego systemu czy rozdrapywać rany, by - jak mówił Żeromski - nie zabliźniły się błoną podłości?

- W dużej mierze identyfikowałam się z myśleniem Tadeusza Mazowieckiego, w skrócie nazywanego filozofią grubej kreski. Jak większość jej zwolenników nie przypuszczałam, że wielu osobom, które powinny się wycofać z życia społecznego, zabraknie przyzwoitości, żeby to zrobić. Jednak postać pułkownika Kołodzieja z " Norymbergi" pokazuje, jak wiele sytuacji jest niejednoznacznych. Dlatego należę do tych Polaków, którzy nie mają recepty na dokonywanie rozliczeń z przeszłością. Gdyby to było proste - pewnie dawno byśmy się z nimi uporali. Ale na pewno nie daje mi spokoju świadomość, że gdy ludziom uczciwym trudno jest przeżyć do końca miesiąca - ci, którzy dopuszczali się przestępstw, żyją bezkarnie i bez większych problemów.

W spektaklu jest nawiązanie do "Przesłuchania" Ryszarda Bugajskiego, przypominają się sceny ubeckiego bestialstwa. Czy możemy wybaczać w imieniu katowanych, mordowanych?

- Oglądając "Przesłuchanie", czuję to samo co każdy normalny człowiek. A mimo to karanie ludzi po osiemdziesiątce budzi we mnie wątpliwości.

Uważa to pani za odwet?

- Mam wątpliwości i tyle. Tak jak w przypadku wielu nagłośnionych ostatnio sytuacji związanych z teczkami. Dochodzi do zdarzeń absurdalnych: świadkami w sprawach Służby Bezpieczeństwa, jej ofiar i współpracowników - są byli oficerowie SB. Obawiam się, by zrozumiała chęć rozliczania przeszłości nie doprowadziła do kolejnych nieszczęść. Gdy pojawiają się znaki zapytania, każdą sytuację należy analizować indywidualnie.

Czy zbrodnie PRL są dla pani pokolenia sprawą ważną?

- Myślę, że stosunek do nich jest kwestią bardzo indywidualną i wynika z doświadczeń rodzinnych każdego z nas. Chociaż byłam mała, pamiętam, jak w stanie wojennym rozgorączkowane słuchałyśmy z mamą Radia Wolna Europa, a później śledziłyśmy obrady Okrągłego Stołu. Wszystko było prostsze. Byliśmy "my" i "oni". Chodziło o to, żeby Polska była lepsza. Teraz znalezienie złotego środka, by nikogo nie skrzywdzić, jest o wiele trudniejsze. Wszystko się skomplikowało. Nie wiadomo kto jest kim i gdzie szukać dobra. Jak rozwiązywać problemy przeszłości, żeby w kraju zapanowała uczciwość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji