Artykuły

Bezdomna Antygona zagrana po...niemiecku

Antygonę w Nowym Jorku – jeden z najważniejszych, współczesnych dramatów polskich – pokaże występujący gościnnie na deskach kieleckiej sceny Teatr Ludowy z Krakowa. Ale uwaga! Sztuka Janusza Głowackiego zostanie wystawiona po niemiecku. Wystąpi znana aktorka Marta Klubowicz.

Premiera Antygony w Nowym Jorku odbyła się w październiku ubiegłego roku w krakowskim Teatrze Ludowym, miesiąc później sztukę pokazano w Wiedniu. Bowiem spektakl, w reżyserii Piotra Szalsza, to wspólne polsko-austriackie przedsięwzięcie, grane w dwóch wersjach językowych. W Kielcach sztuka Janusza Głowackiego zostanie wystawione w języku niemieckim, bowiem będzie ona imprezą towarzyszącą I Przeglądowi Małych Form Teatralnych, który organizuje VI Liceum Ogólnokształcące imienia Juliusza Słowackiego w Kielcach.

Jan Kott – wybitny krytyk literacki – zaliczył Antygonę w Nowym Jorku do jednej z trzech, obok Emigrantów Mrożka i Do piachu Różewicza, najważniejszych współczesnych sztuk polskich. Już sam tytuł dramatu Głowackiego sugeruje odwołanie do antycznej tragedii, ale tu bohaterami są bezdomni emigranci mieszkający w nowojorskim parku. Sasza to Żyd z Petersburga, były malarz, Pchełka – cwaniaczek z Polski, epileptyk i alkoholik. Jest wreszcie tytułowa Antygona – Anita – Portorykanka, która podobnie jak jej słynna poprzedniczka, próbuje pochować zwłoki przyjaciela.

Pełen sarkazmu i wnikliwej obserwacji dramat Janusza Głowackiego rozwiewa mit o ziemi obiecanej. Ameryka, owszem daje wielkie możliwości, ale nie wszyscy załapią się na karuzelę sukcesu. Niektórzy, tak jak bohaterowie Antygony w Nowym Jorku, na zawsze pozostaną outsiderami. Autor o głównych postaciach dramatu tak mówił w jednym z wywiadów: „Znałem wielu ludzi, którzy byli prototypami bohaterów, część z nich już nie żyje, zapiła się na śmierć".

Sztuka Głowackiego, która swoją prapremierę miała w 1992 r. od razu zyskała uznanie na całym świcie. Przetłumaczono ją na ponad dwadzieścia języków. W przedstawieniu, które zostanie zaprezentowane w Kielcach, wystąpią między innymi Marta Klubowicz i Piotr Kuba Kubowicz.

Kim jest Janusz Głowacki?

Urodził się w 1938 roku w Poznaniu. Dość szybko zwrócił na siebie uwagę jako autor błyskotliwych opowiadań, w których przenikliwie opisał zjawiska obyczajowe przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Jest autorem lub współautorem scenariuszy wielu filmów – między innymi Rejsu Marka Piwoskiego, jego pierwsza sztuka – Cudzołóstwo ukarane została wystawiona w 1972 roku. W 1981 wyjechał do Londynu na premierę jednej ze swoich sztuk i tu zastał go stan wojenny. Zdecydował się na emigrację – osiadł w Nowym Jorku, gdzie powstały jego najlepsze dramaty, między innymi Polowanie na karaluchyAntygona w Nowym Jorku.

Z aktorką Martą Klubowicz rozmawia Artur Szczurkiewicz

W okresie swojej największej popularności wyjechała pani do Austrii. Zaplanowała pani ten krok czy przed czymś pani uciekła?

Wydaje mi się, że ja chyba cały czas przed czymś uciekam. Wtedy – w 1992 roku -uciekłam do Austrii, bo doszłam do wniosku, że właściwie w Polsce nie robię nic ciekawego poza zarabianiem pieniędzy Było ciężko, w filmie nic się nie działo, panował kryzys. Poza tym w Austrii czekał na mnie mąż, który nie mógł wtedy przyjechać do Polski, Nie była to typowa ucieczka – nie paliłam za sobą mostów, nie przecinałam żadnych korzeni.

Nie bała się pani, że po powrocie do kraju będzie pani musiała zaczynać wszystko od początku? Czy – wyjeżdżając z Polski – myślała pani, że jednak kiedyś trzeba będzie tu wrócić?

Ze strachem trzeba sobie dać radę, nauczyć się z nim żyć, zaprzyjaźnić się z nim. Ja ciągle wszystko zaczynam od nowa – najpierw, na samym początku kariery, później w Austrii, potem znowu w Polsce. O ile tuż po szkole teatralnej poszło mi bardzo gładko, właściwie nie przestawałam grać, praktycznie nie schodziłam z planu filmowego i telewizyjnego, o tyle teraz jest znacznie trudniej zainteresować sobą producentów i reżyserów. Za chwilę może zadzwonić telefon, który zmieni wszystko w moim życiu. Wiele rzeczy spada na mnie jak grom z jasnego nieba. A jeśli nikt nie zadzwoni przez najbliższe miesiące? Trzeba znaleźć sobie formułę, by wytrzymać psychicznie w tym zawodzie Ja staram się robić swoje – nie umiem czekać. Ciągle coś organizuję, popycham do przodu.

Nie każdy to potrafi. Mam wrażenie, że pokolenie aktorskie, do którego i pani należy, gdzieś przepadło. Nie ma w polskim kinie miejsca dla czterdziestolatków…

To polski mechanizm – machina, która pożera młodego aktora, kręci nim, wiruje, aż w końcu wypluwa. U nas nie szanuje się ludzi dojrzałych. I nie mówię tyko o zawodzie aktora Nowe pokolenie buduje nasz świat na bazie młodego jeszcze kapitalizmu Bogami młodych są sukces i pieniądze, a ideałem – nie bunt lecz dostosowanie. Wracając do aktorów – 90 procent ról, jakie oferuje film, to role dla bardzo młodych dziewcząt. Pozostałe 10 procent to role matek, ciotek, babek – kobiet po 50-tce. Widzę, że taki stan ciągle trwa. Obserwuję dziewczyny kończące szkolę, które natychmiast wciągane są w tę maszynę i nie zdają sobie sprawy, że za chwilę mogą zostać wyplute.

Pani akurat startowała w momencie, kiedy zmiany ustrojowe i gospodarcze postawiły nasz kraj na głowie. Teraz jest inaczej.

Oczywiście. Weźmy na przykład prostą sprawę – pieniądze. Ja w latach osiemdziesiątych rzeczywiście robiłam film za filmem. Zarabiałam takie pieniądze, że mogłam sobie dołożyć do gaży teatralnej i… przeżyć. Nawet nie mogłam marzyć o kupnie kola do „malucha", nie mówiąc już o małym „fiacie". Wynajmowałam mieszkanie bez telefonu, nie miałam żadnych oszczędności Gdybym tyle pracowała wcześniej albo teraz – byłabym na pewno świetnie ustawioną finansowo kobietą. Wchodziłam w dorosłe, samodzielne życie w okresie powoli zdychającego komunizmu, w czasie stanu wojennego, który – może to zabrzmi obrazoburcze – miał swoje dobre strony… To, co się wtedy działo między ludźmi, w teatrze, miało ogromną wartość. Wartości, w które wtedy wierzyliśmy, już nie istnieją.

Dzisiaj łatwiej jest również zyskać popularność, znacznie trudniej ją odzyskać.

Czy popularność może być wartością samą w sobie? Nie o twarz chodzi w tym zawodzie. Chcę mieć poczucie, że gram porządne role, że się rozwijam. To oczywiście nie wyklucza zagrania w serialu ani potrzeby akceptacji widza – akceptacji, której nie należy mylić z mizdrzeniem się do publiczności.

Podobno aktor nie istnieje bez popularności.

Jest wielu wybitnych aktorów, których nikt nie zna z telewizji, a którym niektóre gwiazdy mogłyby czyścić buty.

Ilu?
Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji