Artykuły

Dulska z blokowiska

"Matka cierpiąca" w reż. Eweliny Pietrowiak w Laboratorium Dramatu w Warszawie. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.

"Matka cierpiąca" w warszawskim Laboratorium Dramatu to przykład tryumfu ducha nad materią. Z topornego dramatu Tomasza Kaczmarka udało się stworzyć naprawdę zgrabne przedstawienie.

Cuda się zdarzają, nie tylko w Częstochowie. Cudotwórczynią z Olesińskiej (tam mieści się Laboratorium) jest Ewelina Pietrowiak, młoda reżyser, która niedawno zabłysnęła "Pokojówkami" w Ateneum. Warto obejrzeć "Matkę..." właśnie ze względu na jej pracę, bo w polskim teatrze zjawiła się młoda artystka, która umie czytać tekst i poprowadzić aktorów. A łatwo nie było. Autor sztuki zabawił się w urzędnika biura matrymonialnego i postanowił pożenić aż troje pisarzy. Zapolska miała wnieść w ten związek gryzącą antydrobnomieszczańską satyrę, Eugene Ionesco groteskę, a Werner Schwab - zdeformowany język. Mariaż nieudany.

To, co miało być siłą dramatu - ośmieszenie radiomaryjno-blokowej mentalności, obłudy, bigoterii - zeszło na drugi plan. Ustąpiło miejsca abstrakcyjnej grotesce na temat osaczenia drobnomieszczanina w małym mieszkaniu, z którego nie sposób się wydostać. Po co się tam osaczył - rzecz jest niejasna do tej pory. Żarty na temat komplikacji żołądkowych i blokowania łazienki mogą zemdlić nawet najwytrwalszego czytelnika. Pietrowiak z tej niekompletnej satyry na Polskę zrobiła tyle, ile mogła - dała grać aktorom. Maria Maj dała świetne studium babiszoństwa z każdej klatki schodowej, skopiowane z natury i tylko podretuszowane w kilku miejscach.

Czas zagrać Dulska! Z przyjemnością patrzy się na Roberta T. Majewskiego, który kilka tygodni temu zabłysnął w "Poduszycielu" w Małym. Znów dobra rola, portrecik zahukanego przez toksyczną mamusię gamonia, choć dobrze by było, żeby trzecia rola obiecującego aktora była zaprzeczeniem poprzednich. I jeszcze świetne partie Zdzisława Wardejna - blokowiskowej wersji Felicjana Dulskiego i dwóch młodych aktorek: Izy Nowakowskiej i Emilii Król.

"Matka cierpiąca" ożyła dzięki nim i reżyserce. Autor winien jej dużą wdzięczność za scenografię biorącą rozbrat z naturalizmem w skali 1:1. Ściany upiornego mieszkanka zaznaczone są tylko metalowymi rurami. Przezroczyste, jakby zapraszały do opuszczenia tego miejsca ozdobionego dwoma świętymi obrazkami, znakiem wiary pozornej. Porządne przedstawienie. Na cztery gwiazdki. Reżyseria zasługuje na sześć, tekst - na dwie. Średnia jest bezlitosna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji