Artykuły

Wdzięćzna ramotka

"The Ghost Train" w reż. Penny Shefton w Maybe Theatre Company w Gdańsku. Pisze Przemysław Gulda w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Gdańska grupa teatralna Maybe Theatre Company, przygotowująca spektakle w języku angielskim, z okazji swego piętnastolecia wystawiła sztukę Arnolda Ridleya "Ghost Train". Premiera odbyła się w sobotę, 17 grudnia na scenie gdańskiego teatru Miniatura.

Dwugodzinną wycieczkę w czasie zapewniają w swoim najnowszym spektaklu aktorzy gdańskiej grupy Maybe Theatre Company. Obchodzący w tym roku piętnastolecie istnienia zespół, grający wyłącznie w języku angielskim, przygotował z okazji własnych urodzin wdzięczną ramotkę - przedstawienie na podstawie tekstu angielskiego dramatopisarza Arnolda Ridleya "The Ghost Train". Ta napisana ponad osiemdziesiąt lat temu sztuka ma wszelkie cechy utworów dramatycznych z tamtych czasów i cały zestaw gatunkowych wyznaczników "opowieści z dreszczykiem", uzupełnionej na dodatek angielskim poczuciem humoru.

Młodym artystom amatorom pod wodzą doświadczonej reżyserki Penny Shefton - ma ona w dorobku kilkanaście realizacji, przygotowanych w ramach pracy z Maybe Theatre Company - udało się znakomicie ewokować dawne czasy i dopasować swoją inscenizację do ówczesnej konwencji.

Widz otrzymuje więc pakiet scenicznych atrakcji, w skład którego wchodzą: iluzja przebywania przez dwie godziny - a w zasadzie: całą deszczową noc - w budynku maleńkiej stacji kolejowej w Kornwalii, eleganckie surduty, kapelusze i prochowce i rekwizyty z epoki, zręczne żarty słowne i sytuacyjne, niekończący się korowód opowieści o duchach. Tego wszystkiego raczej można się było spodziewać. Ale jest jeszcze jedno, czym to przedstawienie może zaskoczyć - niezła gra aktorów, którym udaje się stworzyć całkiem udane kreacje: krwiste postacie o wyrazistym charakterze. W tym spektaklu nie ma bohaterów głównych i drugoplanowych - w zasadzie prawie każdy z ponad dziesięciu aktorów ma swoje "pięć minut". Większość ich wykorzystuje je z powodzeniem, kreując np. postać lekkomyślnego, nieodpowiedzialnego młodzieńca (Paweł Drożdż) czy obrażonej elegantki z wyższych sfer (Anna Borman).

Nie ma się co łudzić - ten spektakl nie odpowie na żadne z najważniejszych pytań współczesnego świata, nie zajmie stanowiska w żadnym z istotnych sporów. Ale nie taka jest jego rola - ma bawić, ma trochę straszyć, ma dostarczyć dwóch godzin dobrze skrojonej scenicznej rozrywki. I z tego zadania wywiązuje się na tyle dobrze, że jego twórcy nie mają najmniejszego powodu do wstydu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji