Artykuły

"Wesele Figara" z Kolombiną i Arlekinem

"Wesele Figara" w reż. Wojciecha Walasika w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Komedia Beaumarchais miała we Francji problemy z cenzurą, ale Mozart, uznawszy, że "czego nie można powiedzieć, to można wyśpiewać", rezygnując z politycznych treści, zajął się obyczajowymi problemami w rozgrywce między panem i sługą. W Austrii cesarz Józef II przystał na libretto, w którym sługa może wygrać z panem. I tak 220 lat temu "Wesele Figara" trafiło na wiedeńską scenę.

W świetle dzisiejszych afer stylowa opowieść mocno podszyta erotyzmem idealnie wpisuje się w sensacje o molestowaniu, dochodzeniu (choć bez testów DNA) do tego, kto jest ojcem dziecka.

Analogie narzucają się same, realizatorzy jednak na szczęście nie próbują robić oka do widowni. Wręcz przeciwnie, debiutujący na scenie operowej jako reżyser Wojciech Walasik (aktor, grał Bazylia w "Weselu Figara" wystawionym w Teatrze Nowym) nie przymierza się do współczesności, lecz wraca do historii gatunku. Opera buffa wywodzi się z commedie del arte, więc dopełnieniem11-osobowego zespołu solistów czyni Kolombinę i Arlekina. To oni wprowadzają postacie, a zostali żywcem (ze strojami włącznie) przeniesieni z inscenizacji "Napoju miłosnego" i "Don Pasquale" Donizettiego sprzed 7 lat.

W historii uwodzenia i molestowania wyjątkową postacią jest Cherubin, nastolatek wplątany w miłosne gry, zachwycony hrabiną, uwodzący pokojówkę, związany z córką ogrodnika. Tę postać zwykle gra kobieta. Agnieszka Makówka była paziem mającym wdzięk, urzekająco śpiewającym. Zasłużone brawa nagrodziły hrabinę. Eteryczną Rozyną, nie mogącą się zgodzić z seksualnymi wyczynami małżonka, była Dorota Wójcik. Co prawda początek aktorskiego wejścia nie wypadł najlepiej, ale obie wielkie arie były prima! Damskim wdziękom nie mógł się oprzeć hrabia Almaviva (uznanie dla Andrzeja Niemierowicza), a Figaro dwoił się i troił, by oszukać swego pana. Piotr Miciński (efektowny baryton) jest wyśmienitym aktorem i szkoda, że reżyser nie wykorzystał tego lepiej. Wzór sprytu i urody to Zuzanna mająca zostać żoną Figara, uwodzona przez hrabiego. Dla Małgorzaty Kulińskiej (stresujące nagłe zastępstwo chorej koleżanki) było to duże wyzwanie aktorskie i wokalne. Artystka (niezwykle zapracowana, oglądaliśmy ją we wszystkich nowych realizacjach Teatru Wielkiego) starała się mu sprostać, bawiąc widownię i kolejny raz dowodząc, że ma głos o miłej barwie i świetnie czuje się na scenie.

W bardzo skromnych dekoracjach (scenografia Anny Bobrowskiej-Ekiert), na scenie, która często wydawała się zbyt duża do reżyserskiego ogarnięcia (zwłaszcza że trudno się było dopatrzeć jakiejś realizatorskiej koncepcji), wyśmienicie brzmiało to, na co postawił Mozart: sceny ansamblowe - od duetów po oktety. Orkiestra pod precyzyjną batutą Andrzeja Straszyńskiego z powodzeniem ilustrowała te damsko-męskie boje. Miły wieczór, choć któż nie marzy, by wielki Mozart na scenie Wielkiego był Wielki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji