Artykuły

W pułapce snu

Najnowsze przedstawienia zrealizowane w bieżącym sezonie w Teatrze Polskim we Wrocławiu dowodzą, że nowy dyrektor tej sceny — młody reżyser Jacek Bunsch — poważnie i rzetelnie traktuje swoją rolę. O ile uda się utrzymać odpowiedni poziom kolejnych spektakli, teatr ten ma szansę stać się jednym ze znaczących w kraju (a tak niegdyś bywało). Janulka, córka Fizdejki Witkacego — najmniej dziś znany i najrzadziej grywany dramat, powstał w 1923 roku. Na ogłoszenie drukiem czekała Janulka do 1962, a jej prapremiera odbyła się we Wrocławiu właśnie w 1974 r. w Teatrze Współczesnym. Tym razem na dużej scenie Teatru Polskiego swoją trzecią, po Szewcach i Onych, Witkacowską realizację (w tym mieście) przygotował Jacek Bunsch.

W momencie gdy kurtyna poszła w górę, widzowie stanęli oko w oko z wdzierającą się w świadomość plastyczną wizją zagłady i bezwładu. Pierwszy obraz, przez chwilę trwający w bezruchu, przedstawia coś na kształt nowej Arki Noego — wielki barłóg, zagubiony w zurbanizowanym kosmosie (gwiazdy na firmamencie przypominają nocne światła betonowych pustyń), totalność skondensowana w bezkresie. Tak właśnie może wyglądać świat po przyjściu Godota — Jankowiak i Jędrzejewski — duet scenografów — rozwiali część moich wątpliwości, z jakimi oczekiwałem na kolejną premierę w tym teatrze. Scenografia bowiem w sposób istotny zaważyła na całej Bunschowskiej realizacji. Buduje ona atmosferę nieco odmienną od koncepcji Witkacego — i w pewnym sensie przeciwną jego historiozofii. Dramat ten pokazuje „porewolucyjny świat”, opanowany przez pozbawiona sensu i wyraźnych granic transformacje osobowości i sytuacji. Nagłym odkryciem jest świadomość faktu, że „życie po rewolucji” jakościowo nie różni się niczym od poprzedniego — jednakowo szare, nudne, pełne tych samych egzystencjalnych rozterek. Nowy układ historii nie proponuje żadnych recept i nie pokazuje dróg wyjścia z tego dantejskiego kręgu. To nie jest epoka, tylko jakieś spiętrzenie anachronizmów — stwierdza w pewnym momencie kniaź Fizdejko. Nicość, w którą wpada świat, jest zaborcza, ale zarazem inspirująca lub wręcz prowokująca do działań. Te jednak już z chwilą rozpoczęcia są nieudane. Tworzenie własnej osobowości w tym dialektycznym kołowrocie — wręcz realnie niemożliwe — zatrąca o sztukę. Postacie pojawiające się w Janulce — maski bez posady, trupy na urlopie, małpie ogony bez małp — świadome swego istnienia, są jednak niepewne własnej realności. Bez ról do spełnienia i zdezorientowane wobec pustki wciąż od nowa odtwarzają siebie. Wszystko to staje się grą, tym ciekawszą, iż znajdujemy się właśnie w teatrze. Po to, aby trwać wiecznie, z uczuć, myśli, namiętności i działań budowane są sztuczne całości. Tutaj uosabiają je potwory, jednak dziwnie u Bunscha realne i konkretne. Przyznam, że zasada ich obecności jest dla mnie w tym przedstawieniu niejasna. Rzeczywistość staje się jednym totalnym znakiem zapytania. Apokaliptyczna wizja Witkacego to zrealizowana utopia „szczęśliwego świata”. Katastrofizm zaś przejawia się tu w obawie o miejsce dla jednostki i jej metafizycznych potrzeb. Tak jak historia, która obróciła się zadem do pyska i żre swój własny ogon tak samo ten dramat karmi się własnym tematem. W kategoriach logicznych można go określić jako układ samoodnośny. Jak się okazuje, Witkacy polemizuje tu nie tylko z romantyczną wizją historii, ale odchodzi też od tradycyjnych pojęć akcji i postaci — łamiąc reguły i jedności. Sztuka ta nie proponuje żadnej rzeczywistości, poza tą, która powstaje w każdej chwili, zacierając granice między oczywistością a złudzeniem. Akcja dramatyczna, do jakiej przywykliśmy, nie istnieje w tym spektaklu, a czas sceniczny ulega deformacji. Jednocześnie Janulka… w opracowaniu Bunscha ma wymiar bardziej uniwersalistyczny. Witkacy wg reżysera mówi o szaleństwie świata i wrocławskie przedstawienie ukazuje właśnie koniec cywilizacji i koniec świata w ogóle, a nie jakiegoś konkretnego wymiaru.

Bunsch wykorzystuje szansę, jaką jest nieustanna przemienność elementów statycznych i dynamicznych. Imponować może wręcz perfekcyjnie zrealizowana symultaniczność etiud, nieomal równocześnie rozgrywanych na scenie. Przyznam się, te spektakl ten zadowolił moje poczucie smaku, a wykazał estetyczne wyczucie reżysera — miejscami balansującego na cienkiej linie. Uniknął on pozornej łatwości, zgubnej przy realizacji Witkacego, wyrażającej się w przekonaniu, że wystarczy odpowiednio udziwnić i będzie grało.

Realizatorzy, wraz z obrazującą całość niebanalną wizją muzyczną (Zbigniew Karnecki), bawiąc się czasem, wygrywając odpowiednio niektóre sceny, pozwolili na ich zatrzymanie i zakodowanie w pamięci. Niezwykle i dowcipnie zarazem (rodzaj parodii wypadają scena śmierci bojarów (z których każdy ma zabić stojącego przód nim „kolegą”), czy tet gotyckie wejście (a raczej wyniesienie) ogarniętego niemocą lub ograniczonego mitem Wielkiego Mistrza Neokrzyżaków (Zbigniew Lesień).

Godne uwagi i słów uznania Jest aktorstwo tego spektaklu. Przedstawiana postać i aktor grający jej rolą w sztukach Witkacego istnieją razem, co stanowi źródło stałego rozdwojenia i dwuznaczności. Klasą dla siebie okazał się być Igor Przegrodzki, kapitalny jako kniaź Fizdejko Jego kunszt objawił się właśnie w umiejętnym, dowcipnym I mądrym wygrywaniu prywatności. Udało mu się do Witkacowskiej antynomii wprowadzić trzecią jakość — siebie. Wyraźny był tu podział na kniazia Fizdejkę, aktora grającego tę postać i… Przegrodzkiego, będącego aktorem. Drugą wyrazistą postać kreuje Bogusław Danielewski jako baron von Plazevitz — filozof, kaskader „rajdujący” na inwalidzkim wózku, pogodny ironista i komentator zdarzeń o zagadkowym uśmiechu Giocondy, Podobali mi się również Zdzisław Sośnierz (manieryczny książę) i Henryk Niebudek (demoniczny Naczelnik Seansów). W podsumowaniu wypada podkreślić, te spektakl ten, stanowiąc przykład twórczego odczytania Witkacego, ma wszelkie dane ku temu, by stać się wydarzeniem sezonu. W zalewie Witkacowskich premier niewiele było wartych uwagi, na którą niewątpliwie zasługuje Janulka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji