Artykuły

„DyBBuk” budzi duchy

To przedstawienie poruszy bielszczan. Przypomina bowiem mało znany lub niewygodny — z różnych powodów — fakt, że żyła tu i miała spore znaczenie społeczność żydowska. DyBBuk — bo taki tytuł ma ta sztuka wystawiona przez bielski Teatr Polski — budzi duchy tych, których już nie ma. I sumienia żyjących tu teraz.

Najpierw, przed drugą wojną światową, była sceniczna legenda dramatyczna Dybuk, autorstwa etnografa i pisarza Szlome Rappaporta, czyli Szymona An-skiego, uznana za klasykę żydowskiej dramaturgii i grana po dziś dzień. W 1937 roku na ekrany weszła — grana w języku jidysz — jej filmowa wersja. To historia wielkiej, tragicznej miłości dwojga młodych ludzi, opowiedziana w aurze chasydzkich wierzeń w duchy. Bo dybuk to duch człowieka, który nie zdążył zrealizować za życia swych najważniejszych planów i wstępuje w ciało osoby, z którą te plany wiązał. W tym przypadku chodzi o młodzieńca, który umarł na wieść, że jego ukochana musi wyjść za mąż za kogoś innego. .

Gdy po Dybuka sięgnął ceniony bielski, dramaturg Artur Pałyga, uznał, że trzeba tę wzruszającą, ale dziś już nieco naiwnie brzmiącą obyczajową opowieść odświeży. Wszak An-ski napisał ją przed zagładą, która zgotował tej nacji Hitler. I pisał o sztetlu, czyli biednym chasydzkim miasteczku na wschodnich kresach Rzeczypospolitej. Ale i w nowoczesnym przedwojennym Bielsku i Białej żyła kilkutysięczna, mająca spore znaczenie społeczność żydowska. Jej liczne ślady są tu do dziś. Przede wszystkim okazałe kamienice w centrum Bielska — przy ulicach 3 Maja, czy Mickiewicza. Więc Pałyga wykorzystał szkielet sztuki An-skiego i napisał Dybuka na nowo. Powstał DyBBuk (litery BB to oczywiście aluzja do Bielska-Białej). Zainteresowali go przede wszystkim niezwykli bielscy Żydzi — nowocześni, liberalni, a także ci bliżsi ortodoksyjnym chasydom oraz mistycznej nauce zwanej kabałą. A odkrywają to wszystko współcześni bielszczanie, którzy tęsknią za czymś, co było, ale zostało przerwane, niedokończone. Albo po prostu podoba się im żydowski folklor, więc chcieliby zobaczyć euforyczne chasydzkie tańce, ale — jak mówią w sztuce — po zabawie niech sobie Żydzi do siebie wracają.

Powstało widowisko imponujące, poruszające, gęste od treści (reżyseria Pawła Passiniego), będące zarówno spotkaniem z bielską historią, żydowskimi realiami, jak i filozoficznym dyskursem (np. pomysł połączenia judaizmu z religią katolicką) i refleksją nad sensem życia. Pałyga wymieszał miejsca (Bielsko, Watykan, a nawet Kosmos) i czas akcji — od współczesności (np. opowieść, co widać zjeżdżając z Przegibka) po XIII wiek, gdy żydowski kabalista przybywa do papieża. Wszystko to — choć logicznie powiązane — wymaga od widza solidnego skupienia i orientacji w realiach społeczności, której już tu nie ma.

Na scenie 15 osób, prawie cały zespół Teatru Polskiego. W rolach tragicznych kochanków — Lei i Chanana — gościnnie Ilona Lewandowska (znana z serialu Przyjaciółki) i jej chłopak Paweł Janyst (seriale Na noże i Czas honoru. Powstanie).

DybBBuk, choć trudny w odbiorze, robi wrażenie, zmusza do refleksji i być może wywoła dyskusję, bo dotyka niezabliźnionych bielskich spraw.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji