Buszujący w Wyspiańskim
Trafiamy do szkoły, na lekcję języka polskiego. Konrad próbuje niesfornych uczniów zapalić do działania. Przerabia z nimi Buszującego w zbożu Salingera. Zapowiadało się interesująco. Wydawało się, że Rychcik znalazł ciekawy sposób na ten jakże trudny dramat. Konrad jako nauczyciel polskości dyskutujący o powinnościach teatru i sztuki. Dzięki temu niektóre kwestie wybrzmiewają aktualnym i współczesnym dźwiękiem — jak ta o powinnościach rządu RP wobec kobiet. Ale reżyser zaczął miksować zbyt wiele historii, by wspomnieć choćby sceny z Holocaustem — zabieg absurdalny i absolutnie nietrafiony. Poza tym niektóre słowa Wyspiańskiego w tym kontekście wypadają sztucznie. Była duża szansa na spektakl wybitny. Wyszedł tylko poprawny.