Artykuły

Bez rewolucji

Premierą arcypopularnej Traviaty Giuseppe Verdiego rozpoczęta sezon artystyczny Opera Bałtycka. Przygotowano ją w ścisłej współpracy z Theater Ingolstand, z którym związani są realizatorzy i gdzie odbędą się kolejne przedstawienia.

Nowa gdańska Traviata nie jest, inscenizacją w jakiś szczególny sposób poruszającą wyobraźnię widza. Reżyser Gwenda Berendt nie zaproponowała żadnych nowych rozwiązań czy innego spojrzenia na ten znany i łubiany melodramat. Trzymała się raczej sprawdzonych kanonów, a mimo to dwóm kluczowym scenom zbiorowym (tę z II aktu mocno zubożono, wycinając fragment chóru i balet) nie potrafiła nadać właściwej dramaturgii, przez co kilka istotnych momentów straciło na ostrości. Wymyślona przez reżysera scena publicznego spoliczkowania syna przez ojca nie ma żadnego uzasadnienia i raczej razi, podobnie jak często zmieniające się w tle kolorowe światła. Zastąpienie nagraniem żywej sceny korowodu karnawałowych masek, w ostatniej scenie, też okazało się zabiegiem niezbyt korzystnym.

Na szczęście prawie nie przeszkodziło to muzyce Verdiego, która jak zawsze ujmuje pięknem melodii, subtelnością kantyleny i elegancją. To właśnie udało się, w znacznym stopniu zrealizować Klausowi Eisenmannowi, który przygotował premierę od strony muzycznej. Na szczególne uznanie zasługuje dbałość o czytelność wszystkich grup instrumentów oraz miękkie i soczyste brzmienie orkiestry.

W partii nieszczęśliwej Violetty wystąpiła młoda Japonka Yuko Matsuoki, stworzyła obraz kobiety kruchej, niemal porcelanowej, dla której gorąca miłość do Alfreda staje się wielkim posłaniem. Mimo że śpiewaczka dysponuje niewielkim w wolumenie sopranem, to dzięki dobrej technice posługuje się głosem z pełną swobodą. Z przyjemnością słuchałem jej precyzyjnej koloratury i dobrze brzmiących pian. Niestety, patronującemu jej Pawłowi Skołubie partia

Alfreda nastręczała sporo trudności, nie tylko aktorskich, ale również wokalnych. Świetną formę zaprezentował Florian Skulski w partii starego Germonta, ojca Alfreda. Temu znakomitemu śpiewakowi udało się wykreować obraz surowego dystyngowanego arystokraty, na którym gorąca miłość Violetty do Alfreda zrobiła tak wielkie wrażenie, że w końcu ją zaakceptował. Przyznać też należy, że Skulski jak rzadko kto potrafi pięknie brzmiący głos podeprzeć wysoką kulturą wokalną.

Dla pełnego obrazu wypada jeszcze wspomnieć o udanym występie Moniki Fodyk w partii Flory, Marzeny Prochackiej jako Anniny oraz dobrze śpiewającym chórze przygotowanym przez Janusza Łapota.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji