Gajos doktorem honoris causa
Inauguracja roku akademickiego i 70-lecie wydziału aktorskiego w Filmówce. Podczas uroczystości przyznano tytuł doktora honoris causa Januszowi Gajosowi.
Profesor Mariusz Grzegorzek, rektor Panstwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, zainaugurował nowy tok akademicki.
Filmówka to szpital psychiatryczny
Aby tradycji stało się zadość, wygłosił przemówienie inauguracyjne, które zostało nagrodzone kilkuminutowymi owacjami. Prof. Grzegorzek mówił o kondycji współczesnego człowieka, świata i kultury.
— Sztuka jest jak woda, ziemia, powietrze i ogień. To cud. Jedyny dowód istnienia Boga dla wierzących i tych, którzy potrzebują dowodów. Polska ma doświadczenia ze sztuką dziwaczne i bolesne — zaczął. — Wolność jest nowym więzieniem. Sztuka stała się towarem. Powstają paranoiczne rankingi. Trwa walka o fundusze. A bezkompromisowi artyści trafiają do getta niepoważnych i niepotrzebnych dziwologów.
Rektor w mocnych słowach komentował również sposób finansowania uczelni wyższych w Polsce. — To Harry Potter i tajemnica algorytmu — nazwał system obliczania dotacji. Na sam koniec podsumował wyjątkowy program dla swojej uczelni: — Byliśmy, jesteśmy i będziemy szpitalem psychiatrycznym. Chaotycznym, ale działającym skutecznie. Nie wiadomo, kto jest tu lekarzem, a kto pacjentem. Leczymy się m.in. z narcyzmu.
Deszcze niespokojne potargały sad
Tegoroczna inauguracja roku akademickiego jest dla Filmówki wyjątkowa. Wydział aktorski świętuje 70-lecie. Z tej okazji uczelnia przyznała tytuł doktora honoris causa Januszowi Gajosowi, swojemu wybitnemu absolwentowi.
Po raz pierwszy na łódzkiej uczelni w ten sposób uhonorowano aktora.
— Polska tłamszona jest spiskowymi teoriami i snem o potędze. Kiedy Janusz Gajos zabrał głos w sprawach publicznych, chciano przekreślić jego dorobek. Wyrzucić, jak opakowanie po jogurcie — podkreślił w laudacji prof. Grzegorzek. — Janusz Gajos w pełni zasługije na to wyróżnienie. Opanował mechanizm transformacji doskonałej. Jest skromny, może nawet wycofany. W pełni skupiony na roli. Siłą talentu staje się kim tylko chce. Powołuje do życia kalejdoskop bohaterów o porażającej mocy — podsumowywał.
Studenci przygotowali dla bohatera ceremonii niespodziankę. Chór wykonał Deszcze niespokojne i odegrał scenkę teatralną. Zaprezentowano również krótki film zmontowany z kilkudziesięciu scen z udziałem Janusza Gajosa.
Na końcu głos zabrał sam aktor. Wspominał m.in. początki swojej kariery.
— Przed maturą zagrałem w szkolnym przedstawieniu. Nie chciałem. Ale nie miałem wyjścia. Byłem zaprzeczeniem człowieka, który ma coś udawać. Założyłem kostium, którego bardzo się wstydziłem. Ale postanowiłem wybrnąć i być uczciwym wobec publiczności. To się kłóciło z moim pomysłem na życie. Ale musiałem zwrócić się ku aktorstwu — mówił.