Artykuły

Pierwiastek śmiechu do kwadratu

"Plotka" w reż. Tomasza Mana w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.

Komedia zagrana jak farsa powinna być jeszcze śmieszniejsza. Ale nie jest. Dowodem "Plotka", najnowsza premiera gdyńskiego teatr Miejskiego.

Tomasz Man, reżyser, przeniósł na scenę scenariusz filmu "Plotka" Francisa Vebera. Komedia, znana też z polskich kin, naśmiewa się z politycznej poprawności we francuskim wydaniu. Pomysł jest całkiem zabawny. Bezbarwny jak roczne sprawozdania księgowy, zatrudniony w pewnej fabryce prezerwatyw, broniąc się przed zagrażającym mu zwolnieniem, zaczyna odgrywać homoseksualistę. Efekt jest piorunujący. Francois Pignon staje się odtąd nietykalny. No bo jak zarząd firmy, wypuszczającej na rynek wiadomy asortyment, może sobie pozwolić na ewentualne oskarżenia o homofobię?

Man przenosząc historię z ekranu na scenę niepotrzebnie ją ukomicznił. Francois Pignon z filmu Webera jest, jak sam o sobie mówi, nudnym brzydalem. Jego największym problemem jest własna pospolitość. Natomiast Pignon grany przez Piotra Michalskiego ma wszelkie objawy ciężkiej nerwicy i chorobliwej nieśmiałości. Filmowy prezes jest mdłym konformistą. Grzegorz Wolf gra go tak, jakby to była postać z Witkacego. Santini Gerarda Depardieu, gruboskórny kadrowy, który tak zakłamuje swój wstręt do pedałów, że trafia do szpitala psychiatrycznego, nie przestaje być kimś prawdopodobnym, i przez to właśnie jest komiczny. Santini Bogdana Smagackiego jest figurą z bardzo grubej już farsy.

Jasne: reżyser nie miał obowiązku powtarzać filmu na scenie. Odwrotnie: miał obowiązek zrobić to inaczej. Ale u Mana niestety wszystko musi być takie, że ach. Wszystko jest do przesady. Powstało przez to widowisko, o którym najkrócej powiedzieć można: no tak, ale bez przesady.

Szkoda, bo "Plotka" to materiał nie tylko na śmieszną, ale i niegłupią komedię. Mniejsza już o polityczną poprawność: jeszcze nam ona zdąży wyjść okiem, ale na razie to wciąż egzotyka. Najbardziej szkoda mi Pignona, stałego bohatera Webera. W filmowej "Plotce" pan Pignon tak długo jest nieznośnie nudny i pospolity, jak długo stara się spełniać oczekiwania i potrzeby otaczających go ludzi. Kiedy zaczyna kłamać, że jest kimś innym, wtedy właśnie odkrywa, kim jest naprawdę. I nawet zaczyna podobać się kobietom Morał wart przyswojenia przez każdego mężczyznę, ale ginie to, jak i parę innych sensów "Plotki", pod warstwą grubych efektów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji