Artykuły

Sama przebieranka to mało

"Pół żartem, pół sercem" w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Czy jest ktoś, kto choć raz nie obejrzał amerykańskiej komedii "Pół żartem, pół serio"? Jeśli nawet nie miał okazji zobaczyć jej w kinie, to na pewno w telewizji, która co pewien czas prezentuje tę jedną z najlepszych komedii w całej historii kina. A może w ogóle najlepszą? Jeśli chodzi o nas, Polaków, to myślę, że z pewnością plasuje się na drugim miejscu, zaraz po "Samych swoich". Choć, oczywiście, obydwa filmy prezentują dwa zupełnie różne światy, to przecież huragany śmiechu na widowni są tu porównywalne. Rodzi się też pytanie: czy dziś śmiejemy się z czegoś innego aniżeli w latach 50., czy na przełomie lat 60. i wczesnych 70., a więc wtedy, kiedy filmy te miały swoje premiery?

Z pewnością tak, wszak zmienił się świat w wielu dziedzinach naszego życia, cywilizacja techniczna popędziła do przodu, sprawiając, że zmienił się nasz system komunikowania. Dzisiaj internet, e-mail, Skype, sms-y, telefonia komórkowa wprowadziły skrótowość wyrażania myśli, zaś obrazek nierzadko dominuje nad treścią wyrażoną w piśmie. Dość przejrzeć współczesne czasopisma: tekst pisany występuje tu często w formie podrzędnej jako podpis pod zdjęciem, a nie byt autonomiczny, nadrzędny w stosunku do fotografii. Nasza mentalność, a nawet biologiczny ustrój organizmu człowieka, nierzadko nie nadąża za tą elektroniczną cywilizacją. Nie mówiąc już o formie tzw. tradycyjnych kontaktów międzyludzkich, gdzie rozmowa na żywo odgrywała w nich najistotniejszą rolę. Te relacje już zanikają, bo tempo życia jest ogromnie przyspieszone.

Oczywiście, ma to swoje widoczne konsekwencje także w różnych dziedzinach sztuki, zwłaszcza w teatrze. Zmieniła się estetyka środków wyrazu. Obraz, ruch, muzyka coraz częściej eliminują ze sceny słowo. Niemniej prawdziwa sztuka, prawdziwy teatr z prawdziwym, głębokim słowem z pewnością się obroni. Być może jako klasyk gatunku zostanie umieszczony - że użyję tu terminu komputerowego - w specjalnym "schowku", skąd zawsze w razie potrzeby za jednym "kliknięciem" można go będzie wydobyć na światło dzienne i zaprezentować publiczności. Najważniejsze, by tylko ona zechciała to oglądać. A czy zechce? Jeśli rzecz jest znakomita, przetrwa wszelkie mody estetyczne i zawsze będzie wzruszać albo rozśmieszać do łez, tak jak choćby wspomniane już filmy. Tu, mimo upływu lat, mimo zmiany stylu życia i sposobu komunikowania się, mimo nowej estetyki przekazu - nadal się śmiejemy. I chyba nawet przy tych samych scenach.

Wydawałoby się więc, że sięgnięcie Teatru Komedii po sztukę Kena Ludwiga "Pół żartem, pół sercem", będącą pastiszowym odwołaniem się - już w samym tytule - do tej sprawdzonej na przestrzeni kilkudziesięciu lat komedii, stanie się hitem. Tym bardziej że autor w swoim odwoływaniu się do innych dzieł na głównym miejscu ustawił komedie Szekspira, z których cytaty, odpowiednio zaprezentowane i zagrane, mogłyby być wspaniałą zabawą z tradycją szekspirowską. Tymczasem rzecz okazała się nudnym, ciągnącym się niemiłosiernie spektaklem. Sam pomysł, by na kanwie tamtego filmu oraz innych, też hitowych amerykańskich obrazów filmowych z lat 50. zbudować przedstawienie będące rodzajem pastiszu inkrustowanego cytatami z Szekspira - był świetny. Tyle tylko, że realizacja owego pomysłu zawiodła. Tak w warstwie reżyserskiej, jak i aktorskiej. Fabuła jest wprawdzie dość schematyczna, a finał nietrudny do przewidzenia już po kilku scenach, ale rzecz mogłaby budzić niemało śmiechu na widowni, bo sporo jest tu rozmaitych zaskakujących zawirowań zarówno w sytuacjach, jak i w literze tekstu. Ale niestety, nie zostały one należycie wykorzystane.

Jak pamiętamy, w filmie "Pół żartem, pół serio" dwóch bezrobotnych i ściganych przez mafię muzyków przebiera się za kobiety i angażuje się do damskiej orkiestry, gdzie solistką jest urodziwa blondynka, którą gra Marylin Monroe. Tutaj zaś, w "Pół żartem, pół sercem", dwóch bezrobotnych aktorów o miernym talencie, za to o wysokich ambicjach, by grać wyłącznie w dramatach Szekspira - postanawia przebrać się za kobiety i udawać siostrzenice bogatej staruszki Florence (wyrazista i charakterystyczna w tej roli Agnieszka Kotulanka), która chce każdej z nich zostawić w testamencie po milionie. Ale nie wiadomo, gdzie przebywają, więc Florence daje ogłoszenie do gazety. Co będzie dalej, można już przewidzieć: raz po raz przebieranka mężczyzn za kobiety.

Ta przebieranka, niepodparta dobrym aktorstwem i sprawną reżyserią, nie wywołuje śmiechu na widowni, bo mamy to na co dzień. W dobie lansowania tzw. uniwersalnej płci - co należy rozumieć, iż każdy może sobie dziś zmienić operacyjnie płeć na taką, jaką chce mieć, może więc ją zmieniać w zależności od kaprysu, koniunktury i mody, a może nawet upodobnić się w połowie do kobiety i w połowie do mężczyzny - takie dziwolągi, których płeć jest nie do określenia, spotkać można już nie tylko w klubach, ale też na ulicy. Żartowanie więc w spektaklu z patologicznego trendu, jakim jest modny dziś ów uniseks - to rzecz jak najbardziej na czasie. Szkoda tylko, że główni sprawcy owej przebieranki, Leo w wykonaniu Jana Jankowskiego i Jack Waldemara Błaszczyka, tak bez przekonania i sennie poprowadzili swoich bohaterów. Agnieszka Warchulska jako urodziwa Meg dobrze się prezentuje i ma kilka prawdziwie zabawnych scen, zaś Audrey w wykonaniu Joanny Koroniewskiej ma niby przypominać Marylin Monroe, lecz poza sceną z białą sukienką nie ma tu żadnego porównania, a granie postaci aż tak głupiutkiej i naiwnej blondynki to już naprawdę można by sobie darować. Kilka przekonujących wejść ma Andrzej Blumenfeld w roli doktora. Najbardziej konsekwentny zaś w prowadzeniu swojej roli jest tu Adam Biedrzycki. Jednak ogólnie rzecz biorąc, wszystkie postaci narysowano tu aż nazbyt grubą kreską. Czyżby reżyser Marcin Sławiński tego nie zauważył?.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji