Artykuły

Być czy mieć

Nie bez przyczyny z nadzieją na wydarzenie teatralne oczekiwano Pana Pawła Tankreda Dorsta na scenie łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza. Tankred Dorst, współczesny dramaturg niemiecki, jest bowiem autorem sztuki Ja, Feuerbach, którą uskrzydlił swoją kreacją nasz największy z wielkich — Tadeusz Łomnicki.

Pan Paweł jest sztuką z wyraźną tezą (lepiej być niż mieć, nawet jeśli zdaniem innych już się nie istnieje), napisaną potoczyście, słowem oszczędnym i starannie wyważonym; utworem efektownym, o jasnej konstrukcji, czytelnym przesianiu.

Oto na najwyższym piętrze oficyny jakiejś kamienicy, w której niegdyś mieściła się fabryka mydła, żyje dwoje leciwych ludzi: pan Paweł i jego siostra Luiza. Ona jeszcze z rzadka wychodzi, jeszcze się stroi w jakieś salopki, brodzki, szale i kapelusiki. On od dawna nie wychodzi nigdzie. Nie jest chory ani niedołężny. Nie wychodzi, bo nie chce, bo takiego dokonał wyboru. Ten wybór jest jego wolnością. Konieczność zmiany, choćby i na lepsze, starego mieszkania, konieczność założenia spodni, przymus obucia wydelikaconych bezruchem stóp, wszystko to byłoby zniewoleniem, pozbawieniem go prawa wyboru, prawa do indywidualnie definiowanej wolności. Pan Paweł ma własny świat wartości. Cudze światy i priorytety są mu obce i obojętne. Żadna cudza decyzja nie jest dla niego obowiązująca, konieczna ani nieuchronna. Nieuchronna okaże się kiedyś tylko śmierć. Pan Paweł z własnego, godnego poszanowania wyboru znalazł dla siebie własne, wyjątkowe miejsce: między bytem a nieistnieniem.

Przesłanie sztuki Dorsta jest tak oczywiste, że aż pretensjonalne i płytkie. Ani Dorst, ani jego bohater nie mają nam do powiedzenia niczego nowego ani interesującego. Żaden z nich nie zdobył się na to, by stare prawdy i nieoryginalne refleksje przekazać w jakiś zajmujący sposób.

Spróbował przedstawić Pana Pawła łódzki teatr, prezentując tę sztukę w reżyserii Zbigniewa Brzozy i scenografii Grzegorza Małeckiego. Próba okazała się bezskuteczna, efektowny tekst pociągnął inscenizatorów ku rozwiązaniom efekciarskim. Każą więc widzom siedzieć na scenie, a sztukę pokazują im z tzw. bocznej kieszeni kuli, epatując jej naturalnym, fabrycznym klimatem starego mieszkania, które od niepamiętnych lat zajmuje bohater. Równie dobrze wszystko mogłoby się rozgrywać po bożemu. Gdyby było co rozgrywać. Na tym zresztą kończy się reżyserska inwencja, bo spektakl ma nierówne tempo, brak mu napięć, zaś prowadzenie postaci najwyraźniej ograniczyło się do wskazywania aktorom wejść i wyjść.

Bezskuteczne wydają się również niemałe wysiłki aktorów: Aleksandra Bednarza w roli Pana Pawła, Ireny Burakowskiej wcielającej się w postać jego siostry oraz partnerujących im młodych, Roberta Latuska, Ewy Wiśniewskiej, Macieja Matka i Anny Samy. Gdy w graniu papierowych postaci nie wychodzi się poza poziom poprawności, to takie role również sytuują się między bytem a nieistnieniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji