Artykuły

Beckett komediowy i nie fałszowany

Taka obsada zdarza się raz na sto lat: Janusz Gajos, Jan Koszewski, Krzysztof Kowalewski i Wiesław Michnikowski — razem w Czekając na Godota Becketta w reżyserii Antoniego Libery. Premiera w Teatrze Małym w Warszawie 25 bm.

– Chciałem zrobić Godota z aktorami o emploi komediowym — mówi Antoni Libera — bo ta sztuka jest w istocie tragifarsą. Chcę pokazać jeszcze raz, czym naprawdę jest Godot, bo krążą mylne opinie o tym dramacie. Mówi się, że to ponuractwo, skrajny pesymizm. Tymczasem Beckett iskrzy się humorem, owszem, czarnym, niemniej jednak — humorem. Smutek osiąga się tu środkami komediowymi.

– Czy trudno było skompletować taką obsadę?

— Pomógł mi Krzysztof Zalewski. Próby trwały wiele miesięcy. Aktorzy są obciążeni zobowiązaniami w innych teatrach, a Godot wymaga kondycji, jest sztuką bardzo trudną do grania, bardzo techniczną, formalną… Marzyłem o spotkaniu z Michnikowskim, obsadę zacząłem od niego. Według mnie to wielki i wciąż niedostatecznie doceniany aktor, który osiąga efekt tragiczny środkami komediowymi.

– Myśli Pan, że jest czas na Becketta?

– Nie ma to żadnego związku z czasem. Nie wymyśliłem sobie tej inscenizacji teraz. W 1932 r. robiłem Czekając na Godota w szkole teatralnej, jako warsztat dyplomowy. Konsultowałem się z Beckettem. Będzie to moje kolejne doświadczenie, kolejny krok w przyswajaniu Becketta w Polsce. Do tej pory widziałem na scenie raczej wariacje na jego temat i raził mnie brak szacunku dla autora. To było nieuczciwe. Ktoś, kto chce odrzucić Becketta, musi wiedzieć, co odrzuca. Nie należy pokazywać zniekształceń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji