Jak u Bonda
Głośny spektakl z Legnicy – Mersi, czyli przypadki Szypowa Okudżawy w reżyserii Jacka Głomba można obejrzeć dziś i jutro w Teatrze Dramatycznym. Warszawską premierę zaszczyci swoją obecnością wdowa po Bułacie Okudżawie Olga Arcimowicz
Akcja rozgrywa się w 1862 r. w carskiej Rosji. Szypow (w tej roli wrocławsko-legnicki aktor Bogdan Grzeszczak) i Giros (Przemek Bluszcz) – dwaj podrzędni tajni agenci zostali wyznaczeni do inwigilacji Lwa Tołstoja – mają sprawdzić, co dzieje się w domu wielkiego pisarza. Nie mogąc znaleźć dowodów „na niego”, zdają się na swoją wyobraźnię.
– Dla mnie najważniejsze jest to, żeby spektakl był dotkliwy – i do śmiechu, i do płaczu – mówił przed premierą Przypadków Szypowa Jacek Głomb. - Nie jest to powieść historyczna. Okudżawa, pisząc o historii, starał się opowiedzieć o współczesności. Napisał powieść z kluczem, zawoalowaną, bo nie mógł mówić inaczej, wprost. To również opowieść o miłości… Szypow spotyka swoją pierwszą prawdziwą miłość. I z jednej strony jest praca — obowiązek i interes, bo pieniędzy brak, a z drugiej — właśnie miłość. Jak z tego wybrnąć? Jako miłośnik Jamesa Bonda uważam, że nigdy dość opowiadania historii o szpiegach i miłości — śmieje się reżyser.
W spektaklu wykorzystano adaptację Jacka Kondrackiego i nieżyjącego dziennikarza „Gazety” Tomasza Burskiego. Scenariusz – napisany ponad 20 lat temu dla Teatru Telewizji (w realizacji projektu przeszkodził stan wojenny) – został dostosowany do wymagań sceny w „żywym” teatrze.
– Utwór, o którym mówimy, to ogromnie śmieszna i smutna zarazem opowieść – o ludzkiej kondycji i głupocie władzy. Bardzo rosyjska i uniwersalna — w dobrych proporcjach — mówił współscenarzysta Jacek Kondracki. – W moim przekonaniu ta książka wpisuje się w kanon wielkiej literatury rosyjskiej i chociaż nie jest tak znaną powieścią jak Mistrz i Małgorzata czy Martwe dusze, zawiera wszystko, co w tej literaturze jest najszlachetniejsze. To niedocenione dzieło.
