Artykuły

Szpieg, czyli człowiek

Małgorzata Matuszewska: Co jest najważniejsze w spektaklu Mersi, czyli przypadki Szypowa, który zobaczymy we wtorek?

Jacek Głomb: Dla mnie najważniejsze jest, żeby spektakl był dotkliwy — i do śmiechu, i do płaczu.

Co to znaczy „dotkliwy”?

– W powieści Bułata Okudżawy i w tekście sztuki Tomka Burskiego i Jacka Kondrackiego jest zawarty szeroki kontekst społeczno-polityczny. Zależy mi na utrzymaniu tego kontekstu. Na pewno jest to spektakl próbujący opisać skomplikowaną rzeczywistość. Akcja powieści toczy się w 1862 roku w carskiej Rosji, jej bohaterowie — Szypow i Giros — są podrzędnymi tajnymi agentami, którzy zostali wyznaczeni do inwigilacji Lwa Tołstoja. Nie mogąc znaleźć dowodów „na niego”, wymyślają absurdalne rzeczy. Okudżawa napisał historię opartą na faktach, w tamtych czasach rzeczywiście doszło do śledztwa, zakończonego ostrym listem Tołstoja do cara, w którym pisał, że nie życzy sobie inwigilacji w Jasnej Polanie. Jednak nie jest to powieść historyczna. Okudżawa — pisząc o historii — starał się opowiedzieć o współczesności. Napisał powieść z kluczem, zawoalowaną, bo nie mógł wypowiedzieć się inaczej, wprost.

Ja też nie robię spektaklu kostiumowego, mimo że na scenie aktorzy będą w kostiumach z epoki. Nasz teatr tym się różni od niektórych innych, że nawet gdy opowiadamy odległą historię, to jest ona mocno zakotwiczona we współczesności.

O czym jest więc sztuka?

– Napisano już, że jest o głupocie władzy, ale nie tylko. Widz ma w niej zobaczyć sam siebie i ludzi przez siebie do władz wybieranych — i w tym sensie jest to tekst dotkliwy. Przypadkiem premiera wypadnie na dwa tygodnie przed wyborami, ale cieszę się, że tak się stało.

Ludzie odpowiedzialni za kulturę, którym nierzadko nie zależy na teatrze i wszystko im jedno, czy teatr jest, czy go nie ma, będą musieli tu przyjść, bo premiera jest dużym wydarzeniem. A w przedstawieniu zobaczą siebie.

Ale to nie władza jest głównym tematem powieści Okudżawy…

– Bohaterem jest zwykły człowiek. Agent, który zajmował się swoim „zawodem” hobbystycznie, z zamiłowania, trochę dlatego, że się w tym zawodzie pogrążył.

To opowieść również o miłości…

– Oczywiście. Szypow spotyka swoją pierwszą prawdziwą miłość. I z jednej strony jest praca — obowiązek i interes, bo pieniędzy brak, a z drugiej właśnie miłość. Jak z tego wybrnąć? Jako miłośnik Jamesa Bonda uważam, że nigdy dość opowiadania historii o szpiegach i miłości.

Okudżawa był, także u nas. Niezwykle popularnym autorem, bardem, pieśniarzem. Dziś wydaje się trochę zapomniany…

Problem polega na tym, że Bułat Okudżawa postrzegany jest przede wszystkim jako bard i autor lirycznych ballad. Co prawda w swych balladach uważnie przygląda się rzeczywistości, ale jako autor tej powieści jawi się jako analityk przerażającej rzeczywistości.

Okudżawa pisze barwnie, tworzy swoisty klimat. Na ile udaje się to zachować w spektaklu?

– Z natury rzeczy wersja teatralna jest inna niż powieść. Trzeba pamiętać, że Jacek Kondracki i Tomek Burski napisali najpierw sztukę dla teatru telewizji (w realizacji projektu przeszkodził stan wojenny). Teatr telewizji rządzi się nieco innymi prawami niż scena. To, co czytelne dla kamery, nie zawsze jest czytelne dla widza siedzącego na widowni. Jacek wprowadził zmiany do tekstu, potrzebne, by był lepiej zrozumiały. Myślę jednak, że duch i idea zostały zachowane.

We wtorek premiera w Legnicy, potem w Warszawie i w Moskwie…

– Tak, legnicka premiera jest niezwykła, bo przecież Legnica nazywana była „małą Moskwą”. Do czasu premiery Ballady o Zakaczawiu unikaliśmy zresztą pokazywania rosyjskich, a raczej radzieckich tematów na scenie. Jednak tematu życia obok siebie Polaków i Rosjan nie da się uniknąć. Myślę też, że właśnie w Legnicy, w której stacjonowały obce wojska, temat „szpieg” powinien zostać pokazany.

Na początku grudnia planowana jest premiera w Warszawie (we współpracy z Teatrem Małym). W przyszłym roku chcemy pojechać do Moskwy, jeśli rzeczywistość społeczno-polityczna pozwoli. A ta rzeczywistość wygląda tak, że giną dokumenty wysyłane z teatru do Moskwy. Na granicy zaginęła umowa zawarta z panią Olgą Okudżawową, zaginęła oferta wysłana przez nas do Instytutu Polskiego… Wszyscy nam podpowiadają, że najlepiej korzystać z poczty dyplomatycznej, ale to nie są teatralne drogi. No i znów robi się historia szpiegowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji