Artykuły

Tata pies i mama kot

"Rodzina zastępcza" w reż. Małgorzaty Kamińskiej-Sobczyk w Teatrze Kubus w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

Jak opowiedzieć dziecku bajkę? Wbrew pozorom to nie takie proste i wielu rodziców nie daje sobie z tym rady, co w efekcie kończy się odsyłaniem dzieci przed telewizor. Rzeczywiście, stare bajeczki bywają całkowicie niezrozumiałe, nawet gdy poświęcamy dziecku czas i czytamy mu przed snem, rodzice wiedzą, że dobrze od czasu do czasu bajki odświeżyć. Jeżeli sami nie potrafią, pomoże w tym teatr i tak też się dzieje właśnie teraz, dziś w Teatrze Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach najmłodsi widzowie mieli okazję rozpocząć zimowe-niezimowe ferie, uczestnicząc, powtarzam to słowo - uczestnicząc w premierze opowieści o małym boćku wychowywanym w wiejskiej zagrodzie przez kota i psa.

Autorka tej nowej bajki, bardzo mocno jednak czerpiącej z klasycznych motywów literatury dla dzieci - Małgorzata Kamińska-Sobczyk - jest jednocześnie reżyserem przedstawienia. Jej opowieść nie przenosi nas za siedem gór i siedem lasów, rzecz dzieje się obok nas, może na jakiejś podkieleckiej wsi, gdzie staruszkowie - gospodarze mają jeszcze świnkę, mają konia, koguta, kurkę, gąskę i kaczkę, i psa, i kota rzecz jasna; dzieci znają takie miejsca, takie krajobrazy, także dzieci z miasta. Jednakże w bajce realizm bywa umowny, więc nic dziwnego, że przez przypadek, z zapomnianego jaja wykluwa się małe bocianiątko. Sierotą zajmują się rodzice zastępczy - stąd tytuł sztuki - tata pies i mama kot, którzy żyją ze sobą oczywiście jak pies z kotem i może nawet na kocią łapę, to nie ma jednak najmniejszego znaczenia, najważniejsze, że obydwoje bardzo kochają swoje przysposobione dziecko i dają temu wyraz, szczególnie wtedy, gdy pisklę uświadamia sobie swoją inność. Jest kilka scen bardzo prostych i wzruszających jednocześnie w tej opowieści - gdy mama kocica, nieidealna zresztą, bo zasypiająca, zamiast opiekować się maleństwem, w pewnym momencie śpiewa swojemu adoptowanemu dziecku kołysankę i gdy tata pies próbuje uczyć latać syna, mimo że przecież absolutnie się na tym nie zna, jednak kiedyś obiecał to dziecku. W efekcie próbuje załatwić korepetycje z latania i jest to wszystko tak bardzo współczesne i prawdziwe, że zapomina się o lalkach, w ich miejscu odkrywając niejedną znaną osobę z najbliższego otoczenia, a może nas samych. Zasługa w tym wielka aktorów - Marii Skorodzień grającej Kocicę, Michała Olszewskiego w roli taty-Psa i Ewy Lubacz jako inteligentnego i wrażliwego pisklęcia.

Autorka sztuki i reżyser spektaklu, Małgorzata Kamińska-Sobczyk, nie napisała czegoś nowego, baśni, jakiej jeszcze nie było - uwspółcześniła dobrze znane wątki. Bocianiątko odrzucane jest przez mieszkańców kurnika, przez swoich, niczym brzydkie kaczątko i tak samo, jak klasyczny andersenowski bohater w pewnym momencie przeistacza się we wzór doskonałości. Zanim to jednak nastąpi jest też miejsce na zaangażowanie i żywą reakcję widzów, sam byłem świadkiem tej reakcji, więc wiem, że sztuka i jej sceniczna realizacja po prostu się udały. Dzieci bardzo żywo reagują na bardzo dramatyczną w pewnym momencie sytuację. Jej rozwiązanie przyjmowane jest niezwykle emocjonalnie. Nie zdradzę oczywiście, o jaką tu sytuację chodzi, powiem tylko tyle i aż tyle, że młody widz kieleckiego teatru zobaczy w finale sztuki na niebie szybującego bociana, zobaczy też go w gnieździe przy wiejskiej zagrodzie - znak szczęścia w domu. Młody widz upewni się też, że już nie znak, a prawdziwe szczęście nie potrzebuje wiele, tylko tyle, żeby mama przytuliła i zaśpiewała kołysankę i żeby tata pamiętał o obietnicach. Nawet gdy mama inna i tata inny. Tylko tyle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji