Artykuły

„Carmen” inaczej

Już po raz szósty poznański Teatr Wielki został zaproszony na festiwal do Carcassonne. Tym razem zawiózł tam swoją najnowszą inscenizację Carmen Bizeta, którą w poprzednim numerze „Ruchu Muzycznego” opisywał Józef Kański. Jak wiadomo, reżyser Marek Weiss-Grzesiński, przenosząc akcję w czasy nam współczesne, uwolnił tę Carmen z gorsetu konwenansu, tradycji i hiszpańskiego kostiumu; pociągnęło to za sobą szereg zmian, niezbędnych, by utrzymać inscenizację w przyjętej konwencji, przedstawiającej naszą brutalną rzeczywistość w nieco krzywym zwierciadle. Na scenie króluje współczesny kostium, świat przemytników zmienia się w świat handlarzy narkotyków, a gospoda Lillas Pastii staje się nocnym klubem, gdzie spotykają się sewilscy narkomani, prostytutki i niebieskie ptaki. Tytułowa bohaterka jest przywódczynią młodzieżowego gangu motorowego, wjeżdża na scenę na motocyklu i nosi skórzany kombinezon. Escamillo nie jest żadnym toreadorem — to bożyszcze młodzieżowej popkultury otoczone nieustannie gromadą wielbicieli. Przyznać jednak należy, że wszystko, co dzieje się na scenie, jest podporządkowane dramaturgii akcji, a Marek Weiss-Grzesiński, z wyobraźnią wykorzystując naturalne warunki sceny Grand Theatre de la Cite w Carcassonne, stworzył efektowne widowisko o dynamicznej, wartkiej akcji.

Byłem bardzo ciekawy, jak tę kontrowersyjną inscenizację przyjmie francuska publiczność. Okazało się, że oba przedstawienia (22 i 23 lipca) spotkały się z przyjęciem wręcz entuzjastycznym. Słychać było nawet opinie, że żaden z francuskich reżyserów nie zdobyłby się na tak odważne działanie artystyczne.

Tym razem dyrekcja Festiwalu zaproponowała, by trzy główne partie powierzyć solistom francuskim. Zaproszona do zaśpiewania tytułowej partii Beatrice Uria-Monzon, jedna z najlepszych w tej chwili Carmen na świecie, wręcz idealnie dostosowała się do zaproponowanej przez reżysera konwencji; na własnym motocyklu wjeżdżała na scenę, z ogromnym wdziękiem i swobodą nosiła skórzany kombinezon. Jej Carmen to kobieta dumna, w pełni świadoma swej siły, nieuznająca żadnych ograniczeń i wolna w pełnym znaczeniu tego słowa. Beatrice Uria-Monzon buduje tę postać dyskretnym aktorstwem, unikając wszelkich przerysowań. Z wielką satysfakcją słuchało się jej miękkiego, aksamitnego głosu o pięknej barwie i ciepłym, zmysłowym brzmieniu, prowadzonego bardzo naturalnie i z pełną swobodą. Kreacja, którą długo będzie się pamiętało!

Znakomitym jej partnerem okazał się Jean-Pierre Furlan, dysponujący tenorem pięknie brzmiącym, o jasnej barwie. Zaśpiewał partię Don Josego z pasją i ogromną ekspresją. Równie dobrze zaprezentował się Nicolas Cavallier jako Escamillo.

Jak na tle artystów francuskich wypadli śpiewacy poznańscy? Mówiąc krótko — bardzo dobrze! Agnieszka Mikołajczyk partię Micaeli może uznać za niewątpliwy sukces. Agnieszka Dondajewska jako pełna temperamentu Frasquita i Urszula Jankowiak w partii Mercedes dzielnie dotrzymywały kroku swej francuskiej koleżance tworząc zgrany tercet. Podobali się również: Marian Kępczyński jako Zuniga, Bogusław Szynalski (Dancario), Dimitr Fo-menko (Remendado) i Tomasz Mazur (Morales).

Wysoki poziom muzyczny to również zasługa sprowadzonego z Wiednia dyrygenta Karla Sollaka, który prowadził całość z właściwą ekspresją i temperamentem, dbając zarazem o precyzyjny przebieg ansambli i scen zbiorowych. Dla pełnego obrazu należy jeszcze dodać dobrze śpiewający chór, przed którym reżyser postawił w II akcie niemałe zadania aktorskie, oraz tancerzy realizujących liczne (choć nie wszystkie uzasadnione) w tej inscenizacji sceny baletowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji