Artykuły

„Hemar” w POSK-u

Kaseta video z nagraniem spektaklu Hemar, przygotowane­go przez warszawski teatr „Ateneum”, krąży po Londynie od 4 już lat i ma swoich wielbicieli. Ale krytyków też nie brak, tym bar­dziej, że autor scenariusza, reżyser i konferansjer – Wojciech Mły­narski popełnił kilka omyłek – może nieważnych dla krajowej publiczności, która niewiele wie o Hemarze, ale nie do przyjęcia dla emigracyjnych wielbicieli jego ta­lentu.

Mówiąc o okresie emigracyjnym Hemara, Młynarski wymienia jego różnych akompaniatorów, ale ani słowem nie wspomina o Jerzym Kropiwnickim, który nie tylko pracował z Hemarem w jego ogniskowym teatrze, ale jeszcze przez ponad 15 lat grał w jego radiowym kabarecie nadawanym co tygodnia przez Radio Wolna Europa. Sam Hemar przy każdej możliwej okazji podkreślał swą wdzięczność i podziw dla kunsztu muzycznego Jerzego Kropiwnickiego.

Wprawdzie pomyłki tej nie zro­bił W. Młynarski w Londynie, ale tylko dlatego, że hemarowskich akompaniatorów w ogóle nie wy­mienił.

A jednak kilka warszawskich nieścisłości zostało niestety powtórzonych i w londyńskim przedstawieniu. Kiedy W. Młynar­ski mówi o ucieczce Mariana Hemara z Warszawy, stwierdza, że „wyjechał do Rumunii przez Lublin”. A tymczasem wyjeżdża­jąc z Warszawy Hemar kierował się na Lwów, gdzie mieszkała jego matka, z którą chciał się zobaczyć przed wyjazdem z kraju. Nie przypuszczał wtedy, że jest to ich ostatnie w życiu spotkanie. To tragiczne pożegnanie często potem powraca w emigracyjnej twór­czości Hemara, a samo przejście granicy rumuńskiej uwiecznił on w przejmującym wierszu Liść.

Mówiąc o przedwojennej twór­czości poetyckiej M. Hemara, W. Młynarski stwierdza, że pierwszym tomem wierszy poety był Koń trojański wydany w Warszawie. A gdzie się podziały młodzieńcze lata lwowskie i pierwsze tomiki tam wydane jak np. debiutancka Świnia i dzik (1920), czy Balla­da o białym byku (1923). Oba tomy były przychylnie przez kryty­kę przyjęte, a kopie pierwszych z nich recenzji znajdują się w zna­nym konferansjerowi „dziale przy­bytków” Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. O dziale tym sam W. Młynarski mówi ze sceny, że kiedy szukał informacji o Hemarze trafił do krakowskiej biblioteki, gdzie znalazł „kilka tomów” hemarianów. Tak się złożyło, że będąc współautorką przygotowywanego tomu piosenek Hemara musiałam dokładnie przewertować to, co z Hemarem związane i stwierdzam co następuje: owych „kilka to­mów” to 17 grubych wolumenów wypełnionych tekstami poetyckimi samego Hemara i tym co o nim napisano. Do Jagiellonki przeka­zał je wielbiciel Hemara i zbieracz po nim pamiątek, krakowski prawnik – Tadeusz Szymański, który opracował też wybór twór­czości poety dla Wydawnictwa Literackiego. Tom Kiedy znów zakwitną białe bzy ukazał się w kwietniu tego roku trzy tygodnie po śmierci T. Szymańskiego. Tyle o archiwum.

I wreszcie ostatnia z omyłek W. Młynarskiego. Zapowiadając piosenkę Tyle jest miast powiedział, że została napisana w 1926 roku. Otóż, kiedy Hemar zapowiadał ten utwór w swoim radiowym kabarecie wymieniał za­wsze rok 1928. Do piosenki tej był on bardzo przywiązany i często do niej wracał, tym bardziej, że na miejscu, w Londynie, miał jej pierwszą wykonawczynię – Zofię Terne. No, ale to w sumie naj­mniej istotna niedokładność.

Ale powróćmy do samego przedstawienia, które przywiózł warszawski zespół. W. Młynarski powiedział na wstępie, że pracując nad spektaklem chciał oddać kli­mat i styl teatru Hemara. I rzeczywiście, w niektórych fragmentach przedstawienia to mu się udało, ale przedwojenne gwiazdy kabaretu byłyby – nie mówiąc o Hemarze – przerażone nadmiarem gestykulacji, niepo­trzebnego ruchu, przesadą mimiki zaprezentowanymi przez wszystkie trzy wykonawczynie. E. Wiśniew­ska już w pierwszej piosence Taka mała pomyliła styl i kostium Ordonki i Miry Zimińskiej. Jeżeli było to celowe za­mierzenie reżyserskie, to tym większa szkoda, bo w ten sposób zachwiana została konwencja spektaklu. D. Nowakowska niepotrzebnie spłyciła Literaturę nienaturalnym szczebiotem i „li­tewskim akcentem”. Jak wiemy z przekazów historycznych Putkamerowa nie była aż tak minoderyjna, jak w interpretacji warszaw­skiej aktorki. G. Strachota bardzo często nie mogła pozbyć się rażą­cego sztucznego uśmiechu. Za to zespół męski wynagrodził wszy­stkie inne niedociągnięcia. J. Kamas w recytacji wiersza Modlitwa i co jest szczególnie trudne – piosenki Jeden warszawski dzień był prosty i natural­ny i przez to niezwykle wzruszają­cy.

Parodia stylu rewelersów (chór Dana) w wykonaniu „Słowików Ateneum” wywołała powszechny entuzjazm. Była komiczna i zro­biona z pomysłem. Czuło się, że aktorzy bawią się równie dobrze jak widownia. M. Opania wzrusza­jąco wykonał jedną z najbardziej ulubionych piosenek Hemara Ty­le jest miast, którą przed wojną śpiewała Z. Terne. Okazuje się, że powierzenie jej mężczyźnie było świetnym pomysłem. Równie bez zarzutu wykonał on Ten wąsik. Nikogo nie naśladował. Miał po prostu pomysł. Podobnie Marian Kociniak, który z popularnej pio­senki Pamiętaj o tym wnuku prostymi środkami, bez napusze­nia i wysokich diapazonów stworzył mały obrazek sceniczny. W. Zborowski miał popisową Ulicę Niecałą. Dobre wejścia miał i J. Borkowski.

Nie można tu ominąć kostiumów, które zaprojektowane przez M. Blikle dodały spektaklo­wi nostalgicznego blasku.

Oczywiście każde przedstawie­nie ma swe blaski i cienie, swych wielbicieli i krytyków. Warszawski Hemar ma wiele niedociągnięć, ale jest jednak czysty, bez niepotrzeb­nych przerw i dodatkowej obudo­wy. Nie można przy tym zapomi­nać, że kiedy W. Młynarski przygotowywał Hemara był to okres silnego działania cenzury, a He­mar był przecież objęty całkowi­tym zakazem druku. Młynar­skiemu udało się jakoś ten zakaz ominąć i wydobył Hemara z cienia zapomnienia i za to należą mu się słowa uznania.

Należy też oddać ukłon w stronę Urszuli Święcickiej, że podjęła się trudu sprowadzenia spektaklu do Londynu. Udało też się jej przy tej okazji ściągnąć do teatru – oby na stałe – nową publiczność. I na zakończenie moja własna refleksja. Jaka szkoda, że parę lat temu wystawione przez W. Ma­jewską przedstawienie Powróćmy jak za dawnych lat nie spotkało się z należytym aplauzem, choć zrobione w gorszych warunkach, nie było wcale gorsze niż to warszawskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji