Artykuły

Witkacy w czerni i bieli

"Noel wspak" w reż. Ewy Ignaczak w Teatrze Stajnia Pegaza na Sopockiej Scenie Off de Bicz. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Noel wspak" teatru Stajnia Pegaza to jednocześnie niezwykły popis aktorski Grzegorza Szlangi i starannie wypreparowana kwintesencja "Matki" Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Pomysł wydawał się co najmniej karkołomny: wystawić "Matkę" Witkacego jako monodram, siłą rzeczy opowiadając ją w takiej formie w kilkadziesiąt minut. Efekt końcowy przerósł wszystkie moje oczekiwania. Widowisko przygotowane przez Ewę Ignaczak na Sopockiej Scenie Off de BICZ to bynajmniej bryk z dramatu, rozpisany na dwie postacie (Matkę i Leona) i jednego aktora (Grzegorz Szlanga), ale oryginalne przedstawienie, w którym reżyser, korzystając ze słów Witkacego, podejmuje żywy dialog z widzem.

Niezwykłe, jak świeżo i współcześnie brzmią w "Noelu wspak" słowa napisane przez Witkacego blisko wiek temu. Charakterystyczny humor, groteska i chwyty rodem z teatru absurdu nie zestarzały się wcale. Hasła o upadku sztuki, religii i filozofii można przytaczać praktycznie w każdej epoce. Szaleńczo efektowna jest scena rozliczenia się z polskim mesjanizmem (Leon, wygłaszający kwestie o swoim geniuszu, prowadzeniu mas i stworzeniu nowego człowieka, stoi w pozie ukrzyżowanego Jezusa), która nabiera nowych, niepokojących sensów, gdy odnieść ją do przekonań liderów dzisiejszej sceny politycznej.

Tematem, oczywiście obecnym w dramacie Witkacego, ale szczególnie zaakcentowanym w spektaklu Ewy Ignaczak, jest kwestia tożsamości. "Nie wiem, kim jestem, to nie są moje buty" - mówi w spektaklu jakby na moment "wyrwany" z roli aktor. Jacy jesteśmy "sami ze sobą", a jacy wobec innych? Na ile się kreujemy, a na ile ulegamy wpływom? Te pytania stawia reżyser. Zresztą "Matka" jest świetnie nadającym się ku temu tekstem: obie postacie - Leona i Matki - są silnie od siebie zależne, definiują się w kontekście drugiej osoby, grają przed nią i dla niej. Podkreśla to gra kostiumem: w trakcie spektaklu Szlanga, ubrany na początku na czarno, zakłada kolejne białe elementy stroju (czerń i biel są zresztą jedynymi kolorami, pojawiającymi się w "Noelu wspak").

Widowisko jest niezwykle intensywne i pełne, mnożą się w nim symbole i odniesienia. A wszystko to dzieje się na oczach widza w ciągu zaledwie czterdziestu minut. Na gromkie brawa zasługuje Grzegorz Szlanga. Swoją postać/postacie tworzy z brawurą, niezwykle ekspresyjnie, jednak "bez przegięcia", efekciarstwa i gry pod publiczkę. Płynnie przechodzi od krzyku i ekspresji, do bezruchu, ciszy lub delikatnego szeptu. Nie ma tu "robienia min dla robienia min", każdy gest - w czym oczywiście zasługa reżysera - jest potrzebny, coś znaczy i mówi widzowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji