Artykuły

Za mało draki w "Kwaku"

"Szewc Kopytko i Kaczor Kwak" w reż. Piotra Seweryńskiego w Teatrze Pinokio w Łodzi. Pisze Dariusz Pawłowski w Dzienniku Łódzkim.

Ładnie, kolorowo i wesoło jest w łódzkim Teatrze Pinokio na przedstawieniu "Szewc Kopytko i Kaczor Kwak". W dodatku mądrze i z przesłaniem. Poszczególne elementy widowiska są dopracowane i atrakcyjne. Tylko jakoś "wyszła" nieskomplikowana "bajeczka", miast ważnego spektaklu.

Kopytko i Kwak to jedne z najbardziej "ogranych" postaci polskiego teatru lalek, trudno więc zaproponować w ich przygodach coś nowego. W "Pinokiu" wprowadzono językowe uwspółcześnienia w rodzaju zwrotów: "gościu", ale zabieg ten od razu stał się anachronizmem, ponieważ dziś dzieciaki używają już zupełnie innych słów. Skoro więc nie udało się pogrzebać w języku, świeżości można było oczekiwać po reżyserii. Lecz tu chyba brakło odwagi. Ograniczyła się ona do skrojenia pojawiających się jedna po drugiej scen-obrazów. Niektórych bardzo ładnych (jak np. scena z "ulatującymi" butami Staruszka), ale dość luźno ze sobą powiązanych, bez silnej linii dramaturgicznej, budującej napięcie i zmieniającej nastroje oraz dynamiki w widowisku w końcu pełnym "draki". Przez to trochę trudno się w spektakl zaangażować, poza chwilami, w których ma być śmiesznie, efektownie lub kiedy aktor zwraca się do widza z pytaniem: gdzie poszedł Kwak? No, tam. Tylko co z tego? A przecież można było sprawić, by widz był przejęty tym, gdzie poszedł Kwak.

Reżyser Piotr Seweryński miał kilka ciekawych pomysłów, jednak nie skleił z nich ciekawego przedstawienia. Może zbyt zadowolił się łopatologicznym morałem bajki, swoją inwencję ograniczając do mrugania okiem? No bo tym jest np. podkreślanie elementów nawiązujących do dzisiejszej polityki (jestem zdolną polską kaczką). Co ciekawe, jeszcze nie tak dawno bardziej polityczne byłyby odstające uszy Kopytki...

Najlepsze efekty osiągnięto obok reżyserii. Udana jest muzyka Tomasza Walczaka i jego piosenki. Trafna, wpadająca w ucho i świetnie wprowadzająca do kolejnych scen. Równie udana jest scenografia Elżbiety Iwony Dietrych, zwłaszcza projekty lalek - zarówno głównych bohaterów, jak i pomysły łączenia aktora z figurą umieszczoną w oknie (Sołtys i Chłopki). Dużą siłą przedstawienia są aktorzy. Pięknie poprowadzili swoje role przede wszystkim Włodzimierz Twardowski, który niemal zespolił się w jedno ze swoim Kwakiem, pełen łagodności, szlachetności i czystości w swych środkach Krzysztof Ciesielski (Dratwa, Król, Staruszek) oraz wdzięczna, żywa i bogata w niuanse Ewa Wróblewska jako Królewna. Nie ustępowali im i pozostali członkowie zespołu. Jednak ci aktorzy, jeśli im się to umożliwi, są w stanie zagrać dużo więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji