Artykuły

Niedosyt po święcie Bogusławskiego

Tej rocznicy towarzyszy jednak uczucie niedosytu. Opowieść o życiu Bogusławskiego stała się daniem głównym. A powinna być przystawką lub deserem do dania głównego, czyli premiery któregoś z dzieł Wojciecha Bogusławskiego - pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.

No to mamy po rocznicy. 9 kwietnia 1757 r. przyszedł na świat Wojciech Bogusławski, patron narodowej sceny, która w każdym ze swoich programów umieszcza jego oblicze. Niedziela poświęcona była Bogusławskiemu.

W warszawskim Ogrodzie Saskim Irena Jun, studenci Akademii Teatralnej i dojrzali aktorzy zaprezentowali happening "Lekcja teatru". W Muzeum Teatralnym - okolicznościowy wernisaż. Znakomity "Obchód Teatru, czyli kim jest Wojciech B." - wystawa-instalacja-happening przygotowany w Narodowym przez Monikę Grochowską, Joannę Nawrocką i Pawła Płoskiego, pracowników Teatru. To była żywa i mądra lekcja historii nie tylko życia Bogusławskiego, ale i trudnych czasów, w jakich przyszło mu żyć. Bogusławski przyjmowany do loży masońskiej, kapitalna komisja śledcza wypytująca aktora o szczegóły rozrzucenia w Teatrze Narodowym nieocenzurowanego tekstu epilogu jednej ze sztuk, "mózg elektronowy", dzięki któremu i stare teatrologiczne konie mogły sprawdzić swą wiedzę, czytanie sztuk Bogusławskiego, lekcje charakteryzacji... Świetny pomysł, wart kontynuowania.

Tej rocznicy towarzyszy jednak uczucie niedosytu. Opowieść o życiu Bogusławskiego stała się daniem głównym. A powinna być przystawką lub deserem do dania głównego, czyli premiery któregoś z dzieł Wojciecha Bogusławskiego. "Krakowiaków i górali", "Henryka VI na łowach" czy "Taczki occiarza". A tymczasem żadna z narodowych scen nie ma w planach Bogusławskiego, choć wydawałoby się, że to ich ustawowy obowiązek.

Rocznica Bogusławskiego pokazuje stosunek Polaków do swojej kultury. Narzekamy wciąż na jej upadek, nieustanne przerywanie historycznej ciągłości. Równocześnie nie czynimy nic, by tę ciągłość zachować. Wystawienie Bogusławskiego byłoby dobrym krokiem w stronę jej zachowania. Oponenci, a wśród nich i ludzie zarządzający w Polsce teatrem twierdzą, że nie ma powodu, by tego Bogusławskiego grać. A może nie jest to kwestia powodu, lecz zwyczajnie - pomysłu? Można przecież zabawić się formą dawnego teatru, spróbować go zrekonstruować, często takie zabawy przynoszą zaskakująco świeże rezultaty. Obchody jubileuszu Bogusławskiego dobiegną końca za kilka dni. Chciałoby się, by pozostało po nich nieco więcej niż pamięć o świetnym pomyśle na historyczną instalację w Teatrze Narodowym i wydawanych właśnie dziełach Bogusławskiego. Mają być ładne, z rycinami. Tylko kto je zagra?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji