Artykuły

Powrót Dionizosa według Szymanowskiego i Iwaszkiewicza

O pisanej wspólnie przez Karola Szymanowskiego i Jarosława Iwaszkiewicza operze "Król Roger" pisze Tomasz Cyz w Zeszytach Literackich.

- Ktoś ty? - Pasterz.

I. Początek to nabożeństwo, zapowiedź misterium. Trzykrotne uderzenie tam-tamu - jak znak podnoszonej kurtyny albo zdzieranej zasłony. I chór - skupiony, pełen wiary, mocy. Archaiczny. Hagios! Hagios! Hagios Kyrios Theos Sabaoth! Święty, Święty, Święty Pan Bóg Zastępów... Na greckie słowa nakładają się polskie ("Na złotym tronie... Cherubiny i Serafiny... na twarz upadają przed potęgą... W krzaku gorejącym płonący..."). Wezwany schodzi na ziemię, mit przyobleka się w ciało - o pisze Tomasz Cyz.

Didaskalia są bardzo szczegółowe. "Wnętrze kościoła wzniesionego wszechmocnymi rękami bizantyńskich Bazyleusów, dawniejszych władców wyspy". W głębi sceny "olbrzymie półkoliste sklepienie absydy nad wielkim ołtarzem", pośrodku "szeroko otwarte wrota". A dalej: "gigantyczna mozaikowa ikona Chrystusa o chudej, ascetycznej twarzy, o niezgłębionych czarnych oczach, z prawicą groźnie wzniesioną ku górze".

Boczne łuki i sklepienia wypełnia mozaika "o bogatych barwach" przedstawiająca dzieje świętych Piotra i Pawła. I jeszcze: "część stropu, rzezanego w drzewie rękami Arabów - późniejszych przybyszów i władców wyspy - w formie stalaktytów [...] wśród których wiją się podstępnie umieszczone, pisane kufickim pismem, wersety Koranu". Taki strop, czytamy, można znaleźć w Capella Palatina, w pałacu sycylijskich królów w Palermo...

II. Szymanowski odwiedzał Sycylię wielokrotnie. Uwielbiał ją. Pierwszy raz był tam w 1911 roku - z miłośnikiem i mecenasem sztuki Stefanem Spiessem (Włochy poznał sześć lat wcześniej, z Witkacym). W 1914 roku, znów ze Spiessem, zwiedzał jeszcze afrykańskie pogranicze, Algier, Iskrę, Tunis; dotykał także greckich znaków przeszłości w starożytnych teatrach i świątyniach w Segeście, Taorminie, Agrygencie, Syrakuzach...

Sycylia (i Grecja) odcisnęła ślad, niezatarte piętno. Stała się już na zawsze "czasem odnalezionym" ("Ukraina to jakby niedoszła Sycylia", pisał). Tak bliska, tak wytęskniona, że Szymanowski, odcięty przez wojnę i rewolucję w Elizawetgradzie, w 1918 roku odbywa imaginacyjną podróż na Południe - razem z kuzynem, Jarosławem Iwaszkiewiczem (wtedy powstają pierwsze karty wspólnie pisanej opery "Król Roger").

"A więc dotarłem do mego skraju ziemi" - pisał w jednym z listów inny miłośnik Sycylii, Nietzsche - "gdzie wedle Homera, mieszkać ma szczęście. [...] Zaprawdę, nigdy nie czułem się jeszcze tak dobrze". "Dla Szymanowskiego - zapisuje Iwaszkiewicz wiele lat później w Książce o Sycylii - poznanie Sycylii było epoką". A czym było ich spotkanie? Miłosną fascynacją? Inicjacją? Wiecznie powracającym niespełnieniem? Nigdy nie zabliźnioną raną?

III. Otwierająca modlitwa zostaje szybko przerwana. Kapłanów i wiernych niepokoi pojawienie się tajemniczego przybysza, który "mąci rzesze ludzkie, baranki nasze... błąka je... naucza przeciw wierze świętej!". Proszą króla o działanie.

Tą wiarą jest chrześcijaństwo; miejscem akcji - zamknięta przestrzeń kaplicy palatyńskiej powiększonej w wyobraźni twórców do wielkości katedry w Monreale (z elementami świątyni, wyimaginowanej przez Tadeusza Micińskiego na kartach dramatu Bazylissa Teofanu); królem - Roger II (ok. 1095-1154), wielki mąż stanu (jak ocenia go współczesna hagiografia), twórca i władca Królestwa Sycylii i Neapolu, zainteresowany kulturą i sztuką (z jego inicjatywy arabski uczony Muhammad al-Idrisi sporządził dzieło o geografii świata, zatytułowane Księgi Rogera). Faust?

Jesteśmy w XII wieku; w miejscu-zderzeniu: kultur, religii, tożsamości. Kiedy surowość wczesnego chrześcijaństwa ściera się z tajemniczym światem kultury arabsko-bizantyjskiej. Jesteśmy w teatrze, dziś. Jest noc. Tylko noc. Albowiem wszystko wydarzy się jednej nocy. ("O, nie śpij, druhu nocy tej... Tajemnica się rozwidni... Ja i Bóg jesteśmy sami nocy tej" - słuchaliśmy w /// Symfonii "Pieśni o nocy" z 1916 roku słów XIII-wiecznego perskiego poety, mistyka i neoplatonika, Dżalaluddina Rumiego, w tłumaczeniu Tadeusza Micińskiego...)

IV. "Czyś słyszał?" - pyta Roger mędrca Edrisiego. Pada pierwszy opis. "To Pasterz... naucza dziwnie i dziwne pieśni śpiewa na cześć nieznanego Boga... To młodzik; włos ma miedziany, kędzierzawy... oczy ma jak gwiazdy i uśmiech pełen tajemnicy". "I uśmiech pełen tajemnicy" - powtarza królewska małżonka, Roksana, a to powtórzenie zostaje w naszej pamięci na długo. Lekkie, eteryczne, w rozrzedzonej przestrzeni dźwięków, z rozluźnioną harmonią. Przywołujące obcego, przybysza. Bo zanurzone w jego muzyce. Kim jest?

W 1911 roku Szymanowski zwiedzał neapolitańskie muzeum. Był tam posąg z brązu przedstawiający nagiego pasterza z koźlęcą skórą na ramieniu. Narcyza... Ta rzeźba musiała zapaść kompozytorowi głęboko w pamięć, bo kiedy na przełomie 1918 i 1919 roku pracował nad Efebosem - prawie w całości spaloną podczas II wojny powieścią, której echo wyraźnie dźwięczy w przestrzeni "Króla Rogera" - użyczył jednemu z bohaterów, kompozytorowi (!) Markowi Korabowi, następujących słów: "[...] bo i któż w końcu miałby być na scenie Dionizosem? [...] efebem o długich lokach lśniących jaskrawym, miedzianym blaskiem [...] młodzieńczej twarzy z głębokimi oczami pałającymi ogniem nieodgadnionej, wiecznej tajemnicy!".

Dionizos... Szymanowski w "Królu Rogerze", a także w Efebosie, w listach, wierszach (choćby "Pod słońcem Dionizosa. Sen", 1898; "Baedecker", 1919), literackich szkicach, muzycznych dziełach - także tych zarzuconych (jak w kantacie "Agawe", 1917), krąży nieustannie wokół tego greckiego boga. Zwiedzając Sycylię (i Grecję), miał z sobą, w duszy, "arcyludzką" rozprawę Nietzschego "Die Geburt der Tragodie" (1872). Także Eurypidesowe "Bachantki", które czytał w rosyjskim przekładzie prof. Tadeusza Zielińskiego. (Znał też jego Współzawodników chrześcijaństwa, "Traktat o Narcyzie" kolejnego miłośnika Południa, Andre Gide'a, i wiele, wiele innych dzieł...).

Włoski muzykolog, Sycylijczyk, Paolo Emilio Carapezza wskazuje, że struktura ideowa Króla Rogera pochodzi z Narodzin tragedii z ducha muzyki, struktura dramatyczna zaś z Bachantek. A przecież Korab - powieściowe alter ego kompozytora - nie marzy o niczym więcej, jak o napisaniu muzycznego dramatu według tej wielkiej greckiej tragedii. "Trudno powiedzieć, kiedy Karolowi Szymanowskiemu objawił się Dionizos" - pisze Edward Boniecki. Bo to musiało być objawienie. Nagłe i olśniewające. I bezwzględne.

V. "Ktoś ty?" - pyta Roger przywołanego Pasterza. Głos przybysza jest senny, słodki, hipnotyczny. Na pytanie o nieznanego Boga ("Jakiż jest twój Bóg?") bez strachu odpowiada: "Mój Bóg jest piękny jako ja". Zniewalająco, niewinnie, uwodzicielsko; wraz z posłusznymi mu instrumentami, które igrają z nim wdzięcznie. Ale te słowa wzburzyły lud, kapłanów i wiernych. Słychać wyzwiska ("Szalony!", "Bluźnierco!"). Wreszcie Roger, bez pomocy instrumentów, w brzemiennej ciszy, stanowczym tonem pozwala Pasterzowi mówić dalej. Słychać pieśń...

Wszystko wokół wstrzymuje oddech. W tym bezruchu oczekiwania - jak wspaniałym! - padają kolejny raz słowa o wzajemnym podobieństwie ("Mój Bóg jest piękny jako ja / mój Bóg jest dobry Pasterz"), które tym razem uwodzą wiernych. Ich ciepłe zadziwienie (na sylabie "a") ma w sobie coś z tajemnicy inicjacji, z erotycznego podniecenia. Instrumenty wiją się wokół słów jak węże (flety!); kołyszą, wibrują, tak cicho i niewyraźnie, jakby chciały tą dźwiękową mgłą omamić. Albo zawładnąć rzeczywistością.

Pasterz śpiewa o Bogu przybranym w bluszcz, z winogronem w ręku (Dionizos!), który "nad lustrem wód [...] przeziera się, / by ujrzeć uśmiech swój" (Narcyz!). Przypominają się słowa Roksany ("I uśmiech pełen tajemnicy /jak ów, co z swej przezroczej głębi /jeziora leśne słońcu szklą"). Pasterz śpiewa coraz mocniej. Z nim rośnie cała muzyka. Jest coraz bardziej rozedrgana, zmysłowa, upajająca (cudownie wznosząca się melodia skrzypiec, jak lejtmotyw). Śpiew Pasterza kończy tajemnicze wyznanie ("Wy, którzy cierpicie, / on was odnajdzie /[...] on was utuli. / Łaska wielka drzemie w jego uśmiechu"). Ostatnie słowa zostają powtórzone przez Roksanę - uwiedzioną, pogrążoną już całkowicie w hipnotycznym oczarowaniu ("na ustach twych [...] cichy twego Boga śmiech!"); jakby nie liczyło się nic poza nowym nieznanym uczuciem - nowym Bogiem...

Konflikt staje się coraz intensywniejszy, a gwałtowne polecenia Rogera ("Milcz!" i "Dość!") wyznaczają jego dramaturgiczne kulminacje. Szymanowski wspaniale buduje polifoniczne spiętrzenia, wielki dramat idei. Wreszcie Roger krzyczy: "Niech zginie!". Następnego fragmentu nie da się zapomnieć. Kilka planów, wzajemnie przeciwstawnych emocji - genialnie zestrojonych. I górujące nad wszystkim, ufne (czytamy w didaskaliach: "w zachwycie, obojętny na wszystko, co się wokół niego dzieje") wyznanie Pasterza: "Mój Bóg jest miłościwy, / jest dobrym pasterzem, Bóg mój!"...

VI. Te słowa przypominają "Świętą Księgę". Choćby psalmy: "Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego", Ps 23 (22); "Posłuchaj, Pasterzu Izraela, [...] Ty, który zasiadasz nad cherubami", Ps 80 (79); "Albowiem Pan jest dobry", Ps 100 (99). Albo księgi prorockie: "Podobnie jak pasterz, pasie On swą trzodę, [...] owce karmiące prowadzi łagodnie" (Iz 40, 11) czy Ewangelię według św. Jana: "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce" (J 10, 11). Kim jeszcze jest Pasterz? Kim jest Bóg? Jak wygląda?

W liście do Iwaszkiewicza (dołączonym do "szkicu sycylijskiego dramatu") Szymanowski pisał o swojej ulubionej "idejce": pokrewieństwie Chrystusa i Dionizosa. W dwóch ocalałych fragmentach Efebosa (wzorowanym na Uczcie Platona, Sympozjonie oraz Opowieści o cudzie świętego młodzieniaszka Inoka Porfirego-Ikonografa) także dochodzi do połączenia obu postaci; próby stworzenia wspólnej, nowej idei - boga (Boga?), religii, miłości (religii miłości). W "Szkicu i listach" Szymanowski pisał też o nadaniu Pasterzowi cech Chrystusa, Jana Chrzciciela i Bachusa (czyli Dionizosa). Bluźnierstwo?

"Jest to - pisze, cytując Karla Kerenyi'ego, Carapezza - znany wspólny rdzeń mitów o Dionizosie i Chrystusie. Dionizos także przeszedł mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Jego ciało było szarpane na strzępy i jedzone, on sam przemienił się w winną latorośl i powstało wino, które zostało wypite. On także zmartwychwstał i wstąpił do nieba".

Jeszcze Księga... W Psalmie 80 (79), który jest wielkim zbiorowym lamentem-błaganiem skierowanym do Boga o odnowienie (i zbawienie), słowo "winorośl" - nie po raz pierwszy w Biblii - mówi o Izraelu, narodzie wybranym ("Powróć... i nawiedź tę winorośl; i chroń... Niech ręka Twoja będzie... nad synem człowieczym"). U Izajasza, kilka chwil wcześniej (Iz 40, 3), znajdziemy słowa mówiące o Janie Chrzcicielu ("głos wołający"). A Janowy opis kazania Chrystusa w świątyni kończy się tak: "I znowu nastąpiło rozdwojenie... Wielu mówiło: 0n jest opętany przez złego ducha i odchodzi od zmysłów. Czemu Go słuchacie?. Inni mówili: To nie są słowa opętanego. Czyż zły duch może otworzyć oczy niewidomym?".

W pierwszej odsłonie "Króla Rogera" do wiernych zebranych na modlitwie w świątyni przychodzi Pasterz. Burzy wieczny porządek, święte reguły. Wierni, w strachu przed nieznaną nową wiarą, próbują się bronić. Chcą ofiary. Ich: "Ukamienować go!" i "Na śmierć!" nieuchronnie przypomina o dzikim krzyku tłumu na placu: "Ukrzyżuj go! Ukrzyżuj!". W Biblii Chrystus urodził się wśród swoich, lecz "swoi Go nie przyjęli", "świat Go nie poznał" (J 1, 10-11).

W jednej z legend o XIII-wiecznym mistyku, mistrzu Eckharcie, czytamy, że Bóg ukazał mu się pod postacią nagiego chłopca (podobny obraz znajdziemy też w perskiej poezji, choćby u Rumiego). W Bachantkach Dionizos przyszedł do Teb jako obcy. Zapomniany albo nieznany. Penteus, władca miasta, nie rozpoznał w przybyszu boga. "W Bachantkach - pisze w Zjadaniu bogów Jan Kott - przywołany jest również Orfeusz. We wszystkich przekazach jest on zawsze związany z Dionizosem. Jest jego prorokiem, kapłanem, inicjatorem misteriów. Jest jedną z figur Dionizosa i jego alter ego, jak Jan Chrzciciel wobec Chrystusa".

VII. Jak rozpoznać Boga? Pośród wielogłosu brzmi też ten: "On prawdę głosi! On kocha!". Skojarzony z czelestą - instrumentem współtworzącym oniryczną aurę wokół Pasterza. To głos Roksany. Głos uwiedzionej. Za chwilę głuche uderzenie tam-tamu, jak nagłość śmierci, przerwie krzyk wiernych domagających się ofiary i kary. Roger, "z nagłą stanowczością (jak czytamy w didaskaliach) zatrzymuje rozkazującym gestem tłum", a jego podniesiony głos (Dość! Dość!) oddaje "straszliwą walkę wewnętrzną", która go trawi od wewnątrz. Opada na tron, chowa w dłoniach twarz. Wreszcie zmęczonym, samotnym głosem nakazuje, by puścić Pasterza wolno.

Jest cicho. To nagłe i głuche milczenie jest przerażające. Chór znów pogrąża się w drżącej bojaźni ("Zgroza! Zgrzeszył! Zgroza!") przy akompaniamencie fortepianu, puzonów (cmentarz!) i niskich smyczków. Ale takie umiejscowienie wezwania buduje nierozwiązywalny konflikt. Kto zgrzeszył? Pasterz? A może Król?... Napięcie harmoniczne ewokowane przez śpiew wiernych jest bliższe Pasterzowi. Jaśniejące, lekkie. Nietzsche, przeciwstawiając w Narodzinach tragedii żywioł apolliński i dionizyjski, nazywa pierwszy wcieleniem jasności, harmonii, umiarkowania, piękna pozoru i snu, drugi łączy z orgią, szałem i upojeniem, utratą świadomości. Słuchając muzyki "Króla Rogera" (i pamiętając o skrótowości tego porównania), czuję, że podział Roger (Apollo) i Pasterz (Dionizos) nie jest jednoznaczny.

Zresztą, wieloznaczności i niedomówień jest w tej operze coraz więcej. Marcin Gmys w wykładzie w Teatrze Narodowym (z cyklu Powrót Dionizosa) wskazywał, że w środkowej części pieśni Pasterza padają "jakby z ust Chrystusa" wyjęte słowa ("Wy, którzy cierpicie..."), którym towarzyszy "tęskna melodia" zainicjowana przez rożek angielski. "Z jednej strony - mówił Gmys - rożek angielski ewokować będzie (to tradycja Wagnera) aurę cierpienia, z drugiej strony, wniesie on prywatny kontekst erotyczny, prywatny, bo przecież to właśnie temu instrumentowi Szymanowski powierzył motyw przewodni uwiedzenia Penteusza w swojej, niestety niedokończonej, kantacie Ago we". Wszystko to bliskie, dopełniające, rezonujące. Jak mityczna polifonia wiecznych powrotów.

VIII. Roger jest sam. Opuszczony (Hiob?). Najpierw jego małżonka Roksana, teraz wierni - wszyscy stoją po stronie Pasterza, na którego twarzy "pojawia się cudowny uśmiech". Król nagle wydaje ostatni rozkaz: "Stój! Dziś wieczór stawisz się na sąd!". Towarzyszące tym słowom, w najwyższym rejestrze, skrzypce wydają się pochodzić ze świata Pasterza. Rogera także fascynuje postać obcego przybysza. Szuka możliwości kolejnego spotkania. "Gdy gwiazdy zabłysną", śpiewa monotonnie (jak w hipnozie!), "przyjdziesz... Straż da ci hasło Pasterz, a ty odpowiesz im Roger". Na tych słowach w muzyce słychać głównie samotne frazy rożka angielskiego (!) i rogu...

To przejście graniczne. Alchemiczna zamiana imion jest kolejną odsłoną inicjacji, próbą stworzenia figury uniwersalnej pełni. "Przedmiot pożądania to wszechświat pod postacią tego, co w miłosnym uścisku staje się zwierciadłem, w którym się odbijamy" - pisał George Bataille. Zwierciadeł i projekcji jest więcej. Osobowość Rogera-Jedermanna składa się bowiem z "Ja emocjonalnego" (Król), "Ja racjonalnego" (Edrisi) i "Ja podświadomego" (Pasterz). Dlatego Pasterz na wezwanie Rogera odpowie samotnym śpiewem: "Pamiętaj, że sam przywołałeś mnie!" (a chór znów powtórzy: "Zgroza! Bluźnierstwo!"). I ponownie, w słodkim E-dur (muzycznej tonacji miłości, boskości, ale uśmiechu diabła), zaśpiewa pieśń o dobrym Pasterzu szukającym zgubionych owiec.

IX. Jeszcze jeden obraz, jedna wizja. Czesław Miłosz: "Orkiestra stroiła instrumenty, żeby wykonywać Święto Wiosny. / Słyszycie te pochody piszczałek, łoskot bębnów i blach? / Dionizos nadchodzi, wraca długo wygnany Dionizos, / Skończyło się panowanie Galilejczyka. / Coraz to bledszy, bezcielesny, księżycowy / Rozwiewa się, zostawiając nam ciemne katedry / Z barwną wodą witrażu i dzwonkiem na Podniesienie. / [...] Dionizos nadchodzi, błyska oliwno-złoty między ruinami nieba. / Krzyk jego, ziemskiej rozkoszy, echo niesie na chwałę śmierci". Dionizos nadchodzi. Nadchodzi Bóg. Przywołany przez człowieka na sąd...

Na zdjęciu: scena z "Króla Rogera" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji