Artykuły

Tylko wyspiarzy brak

"Biznes" w reż. Jerzego Bończaka w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Andrzej Piątek w Gazecie Codziennej Nowiny.

Jeśli bohaterowie fars są pogrążeni w myślach o sobie i świecie, widza przestają obchodzić ich zapętlenia, a sytuacje, w jakich tkwią raczej nie śmieszą. Fabuła farsy musi być prosta. Jak w "Biznesie", zrealizowanym w rzeszowskim teatrze przez Jerzego Bończaka.

Sztuka flirtu

Dwaj angielscy biznesmeni z prowincji przyjeżdżają do Londynu, żeby sfinalizować sprzedaż swojej firmy przedsiębiorcom z Niemiec i Szwecji. Ci życzą sobie panienek do towarzystwa. Kiedy zostają zamówione - jak to w farsie bywa - niespodziewanie zjawiają się w hotelu żony angielskich dżentelmenów. Pretensjonalne gąski muszą odegrać role panienek, bo

agencja towarzyska zawiodła i te profesjonalne nie przyszły. Żonom zależy na sprzedaży upadającej firmy, a skoro mają okazję wpłynąć na kontrahentów, czemu nie mają z tego nie skorzystać również erotycznie?! Tak zawiązuje się intryga "Biznesu". Grzegorz Pawłowski (pierwszy z angielskich biznesmenów) jest zafrasowanym, przytłoczonym tą sytuacją facetem, ale zarazem rzutkim i umiejącym liczyć pieniądze. Robert Chodur (drugi Anglik) - ofermowatym finansistą, w którym dopiero po paru głębszych budzi się salonowy lew.

Granie do oporu

Ich małżonki grają Małgorzata Machowska, która łączy w sobie prowincjonalną naiwność z despotycznym traktowaniem męża i Beata Zarembianka, z wdziękiem odkrywająca swoje talenty do flirtu (pyszna w scenie, gdy parodiuje Marliyn Monroe i jej piosenkę "Moje serce należy do tatusia"!). Obie bardzo szybko ze znudzonych małżeństwem niewiast zamieniają się w wampiry seksu - bo ktoś je wreszcie docenił! Cała ta aktorska czwórka nie ulega pokusom łatwego rozśmieszania widza, dzięki czemu jest autentycznie zabawna i życiowo wiarygodna. Trochę przerysowują grane przez siebie postacie Kornel Pieńko (biznesmen z Niemiec)) i Paweł Kacprzycki (biznesmen ze Szwecji). Grają emocjami, hałaśliwe, technikami bardziej przyjętymi w sitcomie, aniżeli na scenie. Jerzy Bończak nie zapanował na ich przemożną chęcią wygrania roli farsowo do oporu i bycia zabawnymi za wszelką cenę.

Zabawnie wyglądały

Dwie panienki do towarzystwa, "profesjonalistki", które wreszcie docierają do hotelu - grają Agnieszki Wilkosz i Smolak. Obie budzą wesołość już samą swoją zewnętrznością (duże brawa dla autorki kostiumów, Ewy Borowik!). Agnieszka Wilkosz jest postawną, prawie obnażoną brunetką, w obcisłych, czerwonych portkach, której nieobce zdają się być wszelkie formy i rodzaje współżycia łącznie z masochizmem. Agnieszka Smolak, dobroduszną blondynką, ciepłą i z poczuciem humoru. Te postacie nie są może do końca z życia wzięte, ale nawet jeśli trochę przerysowane, pozostają subtelne.

Akcja "Biznesu" bardzo szybka, nie jest na tyle zawrotna, żeby widz gubił wątki i pod koniec pytał, o co tu chodzi? Wszystko od początku do końca przeprowadzone jest bardzo czytelnie. Żałuję tylko, że w spektaklu bryluje komizm sytuacyjny, a brytyjskie smaczki z oryginalnej wersji farsy Johna Chapmana i Jeremiego Lloyda prawie nieobecne. Brakuje wyrazistego zderzenia prowincji z londyńskimi obyczajami i specyficznego stosunku Anglików do obcokrajowców. Zabawni bohaterowie uwikłani są w poplątane perypetie, jest śmiesznie, tylko prawdziwych wyspiarzy brak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji