Artykuły

Tragikomedia z Łotwy hitem tegorocznego Kontaktu

"Sonia" w reż. Alvisa Hermanisa z Teatru Nowego w Rydze i "vsprs" w choreogr. Alaina Platela Les Ballets C. de la B. z Gandawy na XVII Festiwalu Teatralnym Kontakt w Toruniu. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.

W Toruniu zawiodły wielkie sławy z Niemiec i Litwy. Główną nagrodę powinien dostać Alvis Hermanis z Rygi.

Warto było czekać przez te wszystkie dni. Warto było bohatersko wysiadywać na niestrawnych spektaklach Luka Percevala i Eimuntasa Nekrosiusa.

Ale jedno przedstawienie zaskoczyło wszystkich. "Sonia" [na zdjęciu] Tatiany Tołstoj w reżyserii Alvisa Hermanisa sprawiła, że toruńska publiczność wstała podczas oklasków i długo nie chciała rozstać się z Jevgenijsem Isajevsem i Gundarsem Abolinsem, dwójką aktorów odtwarzających główne role. Tragikomiczna opowieść o biednej, niekochanej starej pannie, oszukiwanej przez złośliwych znajomych (piszących do niej miłosne listy w imieniu fikcyjnego adoratora) była na początku pyszną zabawą. Abolins grał Sonię fenomenalnie. Zwalisty, obdarzony potężną posturą, a do tego przebrany w damski strój wywoływał u widzów wrażenie, że na scenie kompletnie zacierają się granice pomiędzy kobiecością i męskością. Śmieszna domowa kiecka oraz absurdalna drobnomieszczańska peruczka przemieniły go w klasyczną domową gosposię, przeżywającą romantyczne uczucie do niestniejącego kochanka. Dodajmy, że Abolins nie wypowiedział w czasie spektaklu ani słowa. To było piekielnie trudne zadanie - zbudować postać, mając do dyspozycji tylko ruch i mimikę. W tym przypadku Abolins poradził sobie jednak na medal. Po prostu stał się kobietą - choć zarazem był w jego kreacji pewien margines, jakiś ledwie wyczuwalny dystans, który ani na chwilę nie pozwalał zapomnieć, że w tę rolę wcielił się jednak mężczyzna. Jednym słowem, aktorska sztuka na najwyższym poziomie komplikacji. Ale ten spektakl to nie tylko komedia. W pewnym momencie Hermanis nagle zmienia tonację. Groteskowa opowieść o zakochanej Soni przechodzi w tragedię, kiedy w owo małe i śmieszne życie wkracza wojna, głód, mróz oraz bombardowanie, a Sonia ginie w oblężonym mieście. Wraz z tą śmiercią kończy się biografia, którą bez wątpienia mógłby napisać sam Czechow.

"Sonia" to prawdziwie piękne i mądre przedstawienie. A rola Abolinsa będzie zapewne jednym z faworytów do nagrody w Toruniu. Potwierdza to zresztą reakcja widowni. Oklaski, owacja na stojąco, wzruszenie. Cóż za kontrast wobec rozmontowanych na części pierwsze i złożonych z powrotem (niestety w przypadkowej kolejności) "Vespro delia Beata Vergine" Monteverdiego, czyli "vsprs" z Gandawy, spektaklu Alaina Platela. Baletowa opowieść o niezrozumiałej, pokrętnej fabule zachwyciła jedynie maestrią pochodzących z różnych stron świata i dysponujących wieloma technikami baletowymi tancerzy. Mocnym punktem był tutaj może jeszcze występ znakomitych muzyków, prawdziwych sław w dziedzinie interpretacji klasycznego repertuaru, którzy "Nieszpory" wykonywali już setki razy. Taka postmodernistyczna przeróbka mogła być więc dla nich najwyżej chwilową odskocznią od grania Monteverdiego, jak Pan Bóg przykazał. Tancerze natomiast wcielili się w ludzi dotkniętych nerwicą. Efekt był taki jak zwykle - mieliśmy cierpieć i współodczuwać, a pozostało tylko pytanie, do czego w tym wszystkim potrzebny był Monteverdi? To nader częsty przypadek: po rozmontowaniu i powtórnym złożeniu wielkiego dzieła zawsze pozostaje kilka zbędnych części. Zbieraj je teraz, biedny widzu, sam. Na pocieszenie można dodać, że zawsze pozostaje jeszcze domowa płytoteka, do której można sięgnąć po kilka naprawdę dobrych wykonań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji