Artykuły

Jubiler uśmiechu

Nie ukrywam, że jestem uzależniona od śmiechu - mówi aktorka ALDONA JANKOWSKA, która wystąpi 17 czerwca na Scenie Moliere w programie "Jak nie ja, to kto? - stand-up comedy". W wywiadzie dla "Karnetu"opowiedziała o swoich występach u Szymona Majewskiego, parodiowaniu znanych osób, trudach charakteryzacji, uwielbieniu dla Hanki Bielickiej i specyfice stand-up comedy.

Czy jako aktorka czuje się Pani specjalistką do spraw rozśmieszania ludzi?

- Nie czuję się specjalistką w żadnym razie, natomiast czuję się osobą szczególnie, że tak powiem, predysponowaną do śmiechu. Nie ukrywam, że jestem od niego uzależniona. Jak usłyszę śmiech na widowni, to potem robię bardzo dziwne rzeczy. Granic nie ma Prawie. Bardzo lubię rozśmieszać. Nie mam kompleksu aktora dramatycznego, który musi być zawsze szalenie "w środku" i musi przeżywać ciężkie stany psychiczne. Lubię, kiedy czasem ludzie przychodzą na moje spektakle troszkę z dystansem, a potem widzę, jak ich twarze się rozpromieniają. To dla mnie wielka radość i czuję wtedy, że moja praca ma sens.

Zdobyła Pani popularność dzięki udziałowi w telewizyjnym show Szymona Majewskiego "Rozmowy w tłoku". W jaki sposób krakowskiej aktorce udało się podbić stolicę?

- To nie było łatwe! Nie od razu podbiłam stolicę. Brałam udział w castingu. Kiedy powstawał program "Szymon Majewski Show", w Krakowie był przeprowadzany casting. Powiedziałam sobie, że nie idę, bo nie jestem parodystką. Nie poszłam na casting do pierwszych programów z braku wiary, że takie rzeczy potrafię robić, ale ponieważ siła ludzkiej desperacji jest olbrzymia, już za pół roku zmieniłam zdanie. Nie miałam wówczas zbyt dużo obowiązków

i na zasadzie boskiej dekadencji uderzyłam w tę parodię. Zostałam przyjęta w castingu do drugiej edycji programu.

Jak bardzo doświadczenie kabaretowe ("Kabaret pod Wyrwigroszem", "Spotkania z balladą") pomaga Pani w naśladowaniu znanych postaci?

- W naśladowaniu osób nie pomaga. Nie robiłam tego wcześniej. Raz tylko śpiewałam cztery wersy z piosenki Ewy Demarczyk i było to dla mnie troszkę dziwne. Dotarło do mnie, jakie to trudne. Doświadczenie kabaretowe nie pomogło mi w samej parodii. Lata pracy w kabarecie uzależniły mnie od estrady, od cekinów, piórek, ale też dały mi umiejętność konstruowania tekstów, wybierania momentów na puentę, bo jestem również współautorką moich monologów.

W "Rozmowach w tłoku" wciela się Pani m.in. w: Zytę Gilowską, Hannę Gronkiewicz-Waltz, posłankę Danutę Hojarską, minister Fotygę, a nawet ojca Rydzyka. Którą z tych postaci parodiuje się Pani najlepiej?

- Ja je wszystkie lubię. Każda z nich jest inna, skonstruowana na wielobarwnych rytmach. Najtrudniejsza w parodiowaniu była dla mnie Fotyga, bo to nie mój temperament. Postaci temperamentne są mi bliskie, zważywszy na to, że ja sama jestem osobą dynamiczną. Każda z nich to kawałek mojego trudu. Ta ich lekkość, która się tak podoba, to są godziny pracy. To prawdziwa jubilerska robota.

Jak znosi Pani te wszystkie sztuczne nosy, włosy, brodawki?

- Nie znoszę ich najlepiej, ale jest jedna tego zaleta. Nigdy nie byłam typem amantki. Zawsze miałam parszywą cerę i fatalne warunki zewnętrzne, predysponujące mnie do grania osób charakterystycznych. Przed programem spędzam kilka godzin w charakteryzacji. Na początku to małe piwo, ale po zakończeniu nagrania, np. przy odklejaniu poszczególnych części Rydzyka, to już prawdziwa męczarnia. Wymaga to wielkiej pokory i cierpliwości. Efekt jednak jest taki, że trudno rozpoznaję siebie.

W czerwcu na Scenie Moliere wystąpi Pani w programie "Jak nie ja, to kto? - stand-up comedy"? Dlaczego właśnie ta forma estradowa?

- Wieloletnie doświadczenia kabaretowe mam już za sobą. Kabaret troszkę mnie znużył. Wybrałam stand-up comedy, ponieważ jest to forma pomiędzy teatrem, tym, co aktor robi na scenie, a kabaretem, czyli tym, co wesołe i rozrywkowe. Poza tym, to bezpośredni kontakt z widzem, rodzaj dialogu, a ja mam potrzebę rozmawiania z ludźmi.

Co składa się na spektakl kabaretowy "Jak nie ja, to kto?"?

- Spektakl składa się z monologów i piosenek oraz zapowiedzi Henryka Pasiuta, który jest duszą tego przedsięwzięcia i współautorem tekstów. Bardzo precyzyjnie zestawiona całość monologów, piosenek i konferansjerki. Staram się rozśmieszać, ale uderzam też czasem w ton poważniejszy. Jest moment na refleksję i na troszkę prawdy o życiu, o nas.

Na stronie internetowej Kancelarii Artystycznej Faro, producenta Pani spektaklu, można obejrzeć fragmenty Pani występów. Pierwsze skojarzenie, które nasuwa się w trakcie ich oglądania, to: "nowa Hanka Bielicka". Uda się Pani zapełnić niszę po mistrzyni monologu estradowego?

- Przede wszystkim zapełniam w swojej duszy, w swoim sercu tę niszę, która powstała po jej śmierci. Za późno zorientowałam się, kim jest ta artystka i jak wiele się od niej mogłam nauczyć. Minęłam się w życiu z mistrzem. To moja wielka porażka, bo mogłam się przecież tak wiele nauczyć. To nieważne, że mam 43 lata. Ciągle odczuwam potrzebę nauki. Zaniedbałam, umknęło mi to. Wydaje mi się, że stand-up comedy to jednak nie jest ten klasyczny monolog estradowy, który tak wspaniale pani Hania uprawiała. Nie da się zapełnić tej niszy. To jest zupełnie inny styl, zupełnie inny świat. Natomiast trzeba o takich artystach pamiętać. Hanka Bielicka to też wybór pewnej drogi życiowej i artystycznej, a ja jestem wśród tych, których ona prowadzi. Jeśli uda mi się na mojej drodze artystycznej, choć w pięciu centymetrach, dać to, co ona, będę się bardzo cieszyła.

Oprócz "stand-up comedy", gdzie można jeszcze Panią zobaczyć w Krakowie?

- Na przykład w Grotesce. Występuję tutaj w spektaklu "Balladyna" w reżyserii Bogdana Cioska. Na potrzeby tego spektaklu musiałam się nauczyć grać lalką. To bardzo piękna opowieść, rozłożona na świat aktorów i świat lalek. Polecam. Poza tym występuję w kabarecie, który wykonujemy z Krzysiem Stawowym w języku angielskim ("Entertain the Dragon") dla turystów odwiedzających Kraków. Gram też w kabarecie "Oj, damy" z Olą Wolf.

***

"Jak nie ja, to kto? - stand-up comedy"

H. Pasiut, A. Jankowska, M. Magier

17 czerwca, g. 19.00

7 i 9 lipca g. 19.00

Scena Moliere (ul. Szewska 4); obsada: A. Jankowska, H. Pasiut. Bilety: 25 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji