Artykuły

Romantyzm to wyzwanie

- Dotacja Teatru Polskiego wynosi mniej niż 1/3 dotacji Starego Teatru i 1/7 dotacji Teatru Narodowego. Nie można z nimi prowadzić rywalizacji artystycznej bez pieniędzy - Dyrektor BOGDAN TOSZA przedstawia plany wrocławskiej sceny.

"Leszek Pułka: - Czy po wakacjach trudna sytuacja finansów Teatru Polskiego zmieniła się?

- I tak, i nie. Wniosek o zwiększenie dotacji Teatru Polskiego skierowany do Ministerstwa Kultury zaopiniowano pozytywnie. Więc mimo wielkich obaw, jak będzie wyglądało finansowanie teatru, mamy nadzieję, że niebawem nasza sytuacja jednak się poprawi.

Bogdan Tosza - Nie od razu?

- Pieniądze, na które czekamy od wiosny, przyjdą zapewne w końcu października. Taki jest tryb działania rządu. Oprócz zapewnień ministra są konkretne długi i bieżące rachunki do zapłacenia. One nas bardzo ograniczają. Zobowiązania teatru wynoszą dziś około 650 tyś. zł. Ta liczba determinuje naszą pracę. Sytuacja bieżąca nadal jest dramatyczna. Mamy problemy z energetyką. Spłaciliśmy część zaległości, część płatności udało nam się odsunąć w czasie. Podobnie jest z TP SA, MPEC i innymi wierzycielami. Ale wierzę, że powoli ta sytuacja będzie się stabilizowała.

- Kto powinien rozwiązać finansowe problemy Teatru Polskiego?

- Urząd Marszałkowski. A właściwie nowy Zarząd Sejmiku Wojewódzkiego. Trudno startować do nowego sezonu z finansowym garbem?

- Kiedy wiosną obejmowałem teatr, dług wynosił 342 tys. Zwiększona kwota to wynik niespłaconych odsetek od zobowiązań bądź kolejnych, napływających. Wiele rachunków wynika z faktu, że budynki stoją i trzeba je po prostu utrzymać, oświetlić. Trzeba za to płacić. Zarząd musi to zrozumieć i znaleźć środki. Finansowa ekwilibrystyka grozi zapaścią teatru.

- Uda się przeprowadzić Pana propozycje repertuarowe?

- Tak. Po październikowych ..Zdarzeniach na brygu Banbury w adaptacji i reżyserii Uli Kijak na dużej scenie pokażemy jesienią także Kordiana Słowackiego w reżyserii Macieja Sobocińskiego. Dlaczego akurat Kordian?

- Po pierwsze teatr nazywa się przecież Polski. Chciałbym w nim konfrontować wysoki repertuar narodowy ze współczesnością. W moim przekonaniu dopiero wtedy możemy osiągnąć twórczy dialog zarówno pomiędzy artystami sceny, jak i z widownią.

- Maria Janion sugeruje, że romantyzm się skończył.

- Ogłosiła koniec paradygmatu romantycznego, ale nadal go analizuje. Miłosz napisał przed dwoma laty w głośnym tekście w Tygodniku Powszechnym, że przerażają go Polacy tak bardzo interesujący się Europą i światem, a nie Polską. Jego zdaniem, szukając tego, co łączy nas z Europą, zapominamy, co mamy w sobie. To przejmujące stwierdzenie. Dopiero wiedząc, co w nas tkwi, możemy się sensownie połączyć z duchem Sary Kane i innych współczesnych dramaturgów.

- Jaki Kordian Pana interesuje?

- Kordian, a może kilku Kordianów w poszukiwaniu współczesnego, młodego bohatera w sytuacji braku idei na życie. Myślę, że to jest współczesne w Kordianie. Sytuacja młodego człowieka, który szuka dla siebie celu życia. Romantyzm to wyzwanie, które chciałbym podjąć. Uważam, że to poważny brak w skądinąd dobrym repertuarze Teatru Polskiego. Wierzę, że Kordian w reż. Macieja Sobocińskiego może stanąć na początku rozwoju nowej linii repertuarowej.

- Następną premierą ma być Woyzeck Buchnera?

- Zaproponowałem Woyzecka młodej reżyserce Grażynie Kani. Ona zrealizowała głośne przedstawienie w Teatrze Wybrzeże Beczkę prochu, za którą dostała nagrodę na festiwalu Kontakt. Po szkole aktorskiej w Łodzi ukończyła reżyserię w Berlinie. Zrobiła dyplom z Różewicza. Mówię o tym, bo próbuję określić artystyczne związki Wrocławia z tym, co dzieje się na scenach niemieckich. Niemal tyle samo kilometrów jest z Wrocławia do Warszawy co do Berlina. A Kania ma dobry słuch na dramaturgię niemiecką i zna teatr polski. To powinno dać efekt.

- Będzie Eurodrama?

- Tak. Odbyła się pierwsza część tegorocznej edycji, czyli konkurs na sztukę współczesną. Pięć wyróżnionych tekstów idzie na warsztaty. Warsztaty przygotują młodzi reżyserzy, głównie z warszawskiej szkoły. Jest tam grupa bardzo ciekawych twórców, jak choćby Ula Kijak. Eurodramę otworzy nasz Woyzeck. Szukamy sposobów na sprowadzenie spektakli z zagranicy. Rozmawiamy z teatrem w Dreźnie. To partnerskie miasto Wrocławia. Dyrektor Holk Freitag już był u nas. Obejrzał Od dziś będziemy dobrzy. Prowadzimy rozmowy, co moglibyśmy zrobić razem, wykorzystując jako zaplecze finansowe partnerstwo miast. Freitag zaproponował adaptację książki Johna Bergera, dokonaną przez znanego niemieckiego dramaturga i reżysera Annina Petrasa. Na drodze do wesela to historia pokazująca trudną miłość dziewczyny chorej na AIDS. Wśród bohaterów jest Czeszka, Włoch, Niemcy. Taki rodzaj skomplikowania, którego doznajemy po rozszerzeniu Unii. Ładnie grane. Nie wykluczam osobistego udziału Petrasa w Eurodramie. W tym roku nie będzie ona z przyczyn finansowych tak efektowna jak przed dwoma laty, ale też nie będzie tak obciążająca dla teatru.

- Pana największe marzenie w nadchodzącym sezonie?

- Wykaraskać się z zadłużenia, by pracować. Chciałbym mieć kłopot z ogarnięciem prób na trzech scenach Teatru Polskiego. Czekam na ten kłopot. Teatr Polski jest porównywany z największymi scenami w Polsce, ale na wstępie tego porównania trzeba określić zależności finansowe. Dotacja Teatru Polskiego wynosi mniej niż 1/3 dotacji Starego Teatru i 1/7 dotacji Teatru Narodowego. Nie można z nimi prowadzić rywalizacji artystycznej bez pieniędzy.

- Spodobało się Panu miasto?

- To miasto dużej energii. Największe wrażenie robi na mnie rozległość Wrocławia. Kocham Kraków, ale jako wielkie miasto jest dużo mniejszy niż Wrocław. A Wrocław to kolos. Ledwie się skończą rogatki, niemal zaczyna się Berlin, w drugą stronę Praga. To robi wrażenie. Z tego niezwykłego pogranicza coś musi wyniknąć dla naszego teatru. Raz w życiu zapomniałem uiścić rachunek za abonament telewizyjny - bodaj 10 zł. Po trzech miesiącach otrzymałem wezwanie do zapłaty z groźbą komorniczej egzekucji. Poważna instytucja państwowa ma 650 000 zł długu wobec poważnych instytucji gospodarczych. Poważny rząd RP i samorząd dolnośląski od miesięcy robią sobie z tego jaja. Nie umiem tego zrozumieć. Fikcja polityki przerosła fikcję teatru. W tyłek jak zawsze bierzemy my, artyści i ich publiczność".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji