Artykuły

Francuskie widzenie świata

"En Compagne" Generik Vapeur i "La serre" ("Szklarnia") duetu Jean-Paul Lefeuvre & Didier André z Francji na XVII Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Z pierwszego dnia Malty. Nastroje od znużenia po zabawę, publiczności wędrówki z placów pod namioty i artystów balansowanie od karykatury polityki po czystą clownadę

Grupa Generik Vapeur (na Malcie gości po raz szósty) przyjechała do Poznania z zamiarem wystawienia tragedii. I była tragedia: przydługa, nużąca clownada z banalną, przewidywalną puentą. - Pomyśleć, że kiedyś potrafili człowieka przestraszyć... - tęskny SMS o tej treści dostałam po spektaklu "En compagne" od znajomej. I chyba trudno o bardziej trafną recenzję.

Pochód ku otchłani

Zespół z Marsylii zaprosił widzów w poniedziałek przed ratusz. Na schodach powitała zebranych urocza blondynka trzymająca brokuły niczym ślubny bukiet. Szeroko się uśmiechała, podobnie jak jej polityczni - jak się szybko okazało - konkurenci: młody brunet w czerwonym garniturze, starszy pan w eleganckiej czerni, kobieta w służbowych granatach i jej dynamiczna, przystojna koleżanka w purpurowym żakiecie. Entuzjastycznie witali się z tłumem, wymieniali uściski dłoni, jak na politycznym mityngu. Po chwili na Stary Rynek wjechał samochód, z którego z hukiem wyfrunęły pieniądze, po czym wehikuł ruszył w trasę w kierunku pl. Wolności. Aktorzy pokonali tę trasę niczym prawdziwi cyrkowcy: to machając do widzów z dachu auta, to układając podest z drewnianych urn do głosowania, to prężąc się na gimnastycznych przyrządach, znanych bywalcom siłowni.

Wszystko to zdało się na nic, bo w finale spektaklu artystów pochłonęła otchłań, w którą wpadali jeden po drugim. Z hukiem rozbił się też pewien samolot, budząc wśród widzów falę skojarzeń. Jednym przypomniały się boeingi uderzające w wieże WTC we wrześniu 2001 r., innym - feralny śmigłowiec, którym w grudniu 2003 r. podróżował polski premier.

Polityka to śmiertelna gra, która wciąga i unicestwia własnych graczy. Z teatrem bywa podobnie.

Powracająca żonglerka

Kameralny cyrk, a właściwie antycyrk rozbił swój niewielki namiot w parku Wieniawskiego i będzie tam przedstawiał swój program do czwartku włącznie (trzy razy dziennie - o godz. 20, 21 i 22). Duet Jean-Paul Lefeuvre & Didier Andre z Francji w spektaklu "La serre" ("Szklarnia") zamieniał w cyrkowe sztuczki czynności z natury "niecyrkowe". Akrobata Lefeuvre wyczynowo i w rytm muzyki manewrował taczkami, widowiskowo luzował sznury hamaka, spuszczając leżącego na nim Andre do rzeczonych taczek. Okazało się, że wyjmowanie kasety z magnetofonu też może być żonglerską sztuczką, zwłaszcza jeśli magnetofon jest zawieszony na ścianie namiotu, a kaseta po otwarciu kieszeni natychmiast z niego wypada. Żonglować można oczywiście piłkami, ale numer nabiera smaku, gdy dodać do niego zupełnie nieporęczny rekwizyt, jakim jest ciężki kamień. Zwisanie z sufitu namiotu głową w dół i huśtanie się z partnerem obejmowanym za nogi to już numer na wskroś akrobatyczny, który zamienia się w clownadę, kiedy partner spada, a w ręku wiszącego zostają jego spodnie. Wtedy zaczyna się kulminacja - całkiem goły Andre tak manewruje deską (z tyłu) i gazetą (z przodu), że co chwila jest na granicy całkowitego obnażenia się. A publiczność jest na granicy śmiechu i lekkiego zażenowania.

W namiocie-szklarni zapewne nie przeżyjecie Państwo emocji zapierających dech, ani katharsis, ani nawet cyrkowego podekscytowania. Ale to miłe, że sami cyrkowcy mają do siebie dystans i nie boją się tego zakomunikować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji