Cóż to za sztuczydło?
Od pewnego czasu niektóre tzw. środki masowego przekazu, a wśród nich i telewizja, przodują w przeróżnego rodzaju idiotyzmach. Istnieje dowolność i każdy ma prawo wypowiadać swoje zdanie, pisać co mu się podoba. Ale istnieje pewna granica. Napaści na Kościół, na nasze duchowieństwo przybierają ostatnio niewybredne formy. To wszystko, co ma pewne zasady moralne należy zniszczyć, czego domagają się przynajmniej pewni twórcy, naukowcy, dziennikarze. Dziwne to pojmowanie wolności, czy mało mamy kłopotów chociażby z naszą młodzieżą, wśród której na przykład szerzy się narkomania? Czy właśnie m.in. tej młodzieży należy serwować świat bez wartości, bez idei? Czyżby niektórzy twórcy, a także i realizatorzy sztuk, jakie oglądamy na szklanym ekranie zapomnieli, że to właśnie Kościół m.in. umacnia tożsamość narodową i osobistą człowieka, że mówi o jakże potrzebnej nam dzisiaj miłości, że szerzy dobro, że przypomina nam o naszych korzeniach tradycji, która mówi kim jesteśmy. Czy mamy dopuścić do tego, aby spustoszenie jakie uczynił w nas komunizm pogłębiało się teraz obecnie, w kraju wolnym?! Nadana w poniedziałek sztuka w Teatrze Telewizji Eustachego Rylskiego pt. "Zapach orchidei", pełna drwiny wobec Kościoła, musi budzić odrazę i sprzeciw.