Artykuły

Festiwal, który zdominował miasto

Każdy z teatrów edynburskiego Fringe Festivalu promuje się, jak potrafi. Na płotach i murach - zatrzęsienie plakatów, również z przyciągającą uwagę twarzą Gabrieli Muskały - pisze Janusz Kowalczyk z Edynburga.

Polska aktorka z łódzkiego Teatru im. Jaracza występuje w "A Trip to Buenos Aires". Członkowie zespołów wciskają przechodniom ulotki; nierzadko są w kostiumach i mają makijaże, gotowi odgrywać przed potencjalnymi widzami fragmenty przedstawień na ulicach i placach.

Kiedy po raz pierwszy na asfalcie zobaczyłem świeży, jeszcze niezadeptany policyjny obrys ciała, po plecach przeszedł mi dreszcz. Jak się potem okazało, na ulicach miasta było takich rysunków sporo.

Na szczęście nie oznaczały ofiar wypadków, lecz osobliwą reklamę jednego z przedstawień ("Coast a coast"). Na reprezentacyjnej królewskiej trasie Royal Mile od popisujących się grup teatralnych dosłownie się roi. Zapewne to targowisko próżności budzi mieszane uczucia w mieszkańcach Edynburga, natomiast przyjezdni są zachwyceni.

Japońscy aktorzy, pobłyskując w słońcu samurajskimi mieczami, trenują w parku układy choreograficzne walk chanbara przed pokazem "Legend of the Sword". Za placykiem zabaw i namiotami kompleksu cyrkowego z Bangkoku w cygańskim wozie stawia tarota wróżbiarka Amalia. Obok, na przystrzyżonej murawie, wiotka solistka wygrywa na pianinie brawurowe ragtime'y. Czarny cylinder oczekuje na monety.

Nieco dalej w palcach tkacza śmiga kolorowa włóczka. Krosien, leżących na trawie gotowych bieżników i kapelusza strzeże gromadka piesków. Twórca wie, co robi - turyści nie skąpią datków, skoro przed chwilą mijali nieopodal pomnik Bobby'ego z Greyfriars. Ten szkocki terier w XIX w. służył jako pies policyjny. A po śmierci pana przez 14 lat warował przy jego grobie.

Choć w Edynburgu nie brak atrakcji, do których należy np. wciąż oblegany zamek, dużym powodzeniem cieszy się czasowa wystawa twórczości Andy'ego Warhola; przy tej okazji kolumny Narodowej Galerii Szkocji zamieniły się w puszki zupy Campbell. Znacznie więcej widzów ciśnie się jednak na placyk obok muzeum, gdzie można obejrzeć popisy artystów ze wszystkich stron świata, z chińskimi muzykami włącznie.

Najgęściej zawsze wokół żonglerów. Jeden z nich, na wysokim jednokołowym rowerku, nie tylko miotał czterema płonącymi pochodniami, ale też w kulminacyjnym momencie czynił to w czarnym worku nagłowie. Inny bawił gawiedź podrzucaniem rozmaitych przedmiotów nad wybranym z tłumu ochotnikiem. Napięcie wzrosło, gdy chciał uzupełnić zestaw o... mechaniczną piłę. Przeciągnięta zębami po bruku, efektownie sypnęła iskrami, ale chętnego do podstawienia głowy nie znalazł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji