Artykuły

Udało się!

"Szalona lokomotywa" w reż. Jana Peszka i Michała Zadary w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Błażej Hornowski w Dzienniku Bałtyckim.

Owacjami na stojąco zakończyła się poniedziałkowa [13 września] premiera "Szalonej lokomotywy" - pierwszego spektaklu zrealizowanego w reaktywowanym po 13 latach słupskim teatrze.

"Szalona lokomotywa" Stanisława Ignacego Witkiewicza, którą reżysersko napędził Jan Peszek, nie zawiodła - zdołała pociągnąć ciężar, jaki spoczywa na spektaklu, otwierającym nowy dział w historii słupskiego teatru. Jeśli inne przedstawienia będą stały na podobnym poziomie, to ten rozdział może być interesujący.

Tempo, rytm, konkret - to główne atuty "Szalonej lokomotywy". Peszkowi udało się ujarzmić jej pęd i zachować kontrolę nad przedstawieniem do ostatniej minuty. W spektaklu nie ma nudy, zbędnych słów, gestów, czy dźwięków - wszystko jest perfekcyjnie wręcz zaplanowane. Można by rzec - pełna kontrola - także nad widownią. Ta zresztą z łatwością poddała się władzy aktorów. Widzów urzekł nie tylko profesjonalizm odtwórców głównych ról, ale także ich wręcz baletowa sprawność fizyczna.

- Teatr jest potrzebny, bowiem jest jak lustro, w którym można najdokładniej się przejrzeć - te słowa Jana Peszka publiczność nagrodziła gromkimi brawami.

Spektakl można ocenić jako bardzo dobry. Mimo że chwilami chciałoby się, aby szalonego Witkacego było więcej. Momentami brakuje jego niepoprawności artystycznej.

Bogusław Semotiuk, dyrektor Nowego Teatru w Słupsku, może odetchnąć z ulgą. Udało się - przedstawienie było nie tylko wydarzeniem kulturalnym, ale także artystycznym. Oby tak dalej i w takim tempie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji