Wrocław. Wizyta Włodzimierza Hermana, legendy Kalamburu
Dziś jest emigrantem, mieszka w Danii, pół wieku temu współtworzył we Wrocławiu słynny Studencki Teatr Kalambur. W środę [22 sierpnia] z reżyserem Włodzimierzem Hermanem będziemy mogli się spotkać w galerii Opus.
Herman wraz z założycielem Kalamburu Bogusławem Litwińcem tworzył w czasach fermentu twórczego wrocławskiej awangardy teatralnej. Lata 50. i 60. upływały w naszym mieście pod znakiem sukcesów teatru pantomimy Henryka Tomaszewskiego, Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego, a także studenckiego Teatru Mimu Gest. W Kalamburze Herman reżyserował, a potem został kierownikiem artystycznym zespołu.
- Włodek zaczynał od teatru poezji, wtedy bardzo modnego - opowiada jego przyjaciel Jerzy Wojciechowski, szef galerii Opus i także dawny "kalamburowiec".
Był eksperymentatorem. - Pierwszy organizował noce poezji i jazzu w Pałacyku - dodaje Jerzy Wojciechowski. Współpracowali z nim wtedy świetni jazzmani wrocławscy, jak Tadeusz Eroll Kosiński czy Jerzy Pakulski. - Wyreżyserowany przez niego w Kalamburze "Futurystykon", oparty na doskonałych tekstach polskich futurystów, był niespotykaną wówczas pełnospektaklową formą poezji śpiewanej.
Inny spektakl Hermana "Cieniom" - teatralny manifest przeciw hiroszimskiej bombie atomowej, w którym zagrał Edward Lubaszenko - przekraczał różne gatunki, bo łączył poezję, śpiew, muzykę i taniec.
- Edward Lubaszenko grał u Hermana także w teatrze poezji według Sergiusza Jesienina, w "Pugaczowie" - wspomina Piotr Załuski, dziennikarz i filmowiec, także były "kalamburowiec". - To był zresztą jedyny w historii Kalamburu przerwany spektakl. - Lubaszenkę znienacka rozśmieszył jakiś hałas na widowni, wybuchnął nieprzewidzianym w scenariuszu śmiechem i nie mógł się uspokoić, więc trzeba było opuścić kurtynę przed czasem - opowiada Załuski, który w Kalamburze nie tylko grał, ale pełnił także funkcję kierownika literackiego.
Jednak najgłośniejszym wydarzeniem stali się "Szewcy", wystawieni w 1965 roku, przez wielu krytyków uznani wtedy za jedną z najlepszych realizacji Witkacego w historii teatru. Wystawienie dramatu o rewolucji w czasach PRL-u było chodzeniem po cienkiej linie. Kalambur wystawił ten tytuł 120 razy w całej Polsce przy pełnych widowniach. - Na każdym przedstawieniu był cichy wielbiciel teatru, czyli cenzor z Komitetu Centralnego PZPR - śmieje się Piotr Załuski. Wcześniejszą o kilka lat prapremierową realizację "Szewców" Zygmunta Hübnera w Teatrze Wybrzeże komunistyczna cenzura zdjęła zaraz po próbie generalnej. - Następnemu witkiewiczowskiemu tytułowi, czyli "Gyubalowi Wahazarowi", przygotowanemu przez Kalambur, cenzura czujnie już nie przepuściła i zdjęła z afisza - dodaje Załuski. W "Szewcach" Hermana debiutowała, jeszcze przed studiami aktorskimi, Ewa Dałkowska w roli Dziwki Bosej, a scenografię przygotowali Jan Jaromir Aleksiun i Mira Żelechower-Aleksiun.
Włodzimierz Herman, zanim wyemigrował do Danii w 1970 roku, pracował także w Teatrze Polskim. Reżyserował dramaty Arystofanesa, Calderona, Meriméego. Teraz z powodzeniem realizuje duńskich klasyków: Sorena Kierkegaarda, Johannesa Ewalda czy Johana Ludviga Heiberga, inscenizuje polskich autorów, m.in. Różewicza i Mrożka. Wrócił też do "Szewców", realizując słuchowisko dla Teatru Duńskiego Radia. Jest laureatem prestiżowej duńskiej nagrody im. Hermana Banga za pracę reżyserską. Pracuje nie tylko na kopenhaskiej scenie, ale także w Szwajcarii, Niemczech, Szwecji, Rosji i w Stanach Zjednoczonych, gdzie pokazywał "Szewców".
Spotkanie z Włodzimierzem Hermanem rozpocznie się w środę o godz. 19 w galerii Opus przy pl. Kościuszki 16