Artykuły

Portiernia. Ósmy Dzień trwa w najlepsze

KIEDY ZABIERAM SIĘ DO PISANIA O TEATRZE ÓSMEGO DNIA, PRZYJMUJĘ POSTAWĘ NA BACZNOŚĆ. NINIEJSZĄ RECENZJĘ RÓWNIEŻ NALEŻY CZYTAĆ NA STOJĄCO. NIE Z SZACUNKU DLA TEKSTU, ALE DLA TEATRU

Poznańskie "Ósemki" nie są wbrew pozorom tylko legendą chlubnej przeszłości polskiego ruchu alternatywnego. Szacunek należy się im za konsekwencję w postawie wobec sztuki i świata, która nazywa się: "bezkompromisowość". Dożyliśmy bowiem czasów, kiedy najodważniejszy spektakl teatru alternatywnego robią twórcy pięćdziesięcioparoletni.

Rolling Stonesi polskiego teatru

W "Portierni" nie ma bohaterów, ról, postaci. Są konkretni aktorzy świadomi swojej artystycznej biografii: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Marcin Kęszycki, Tadeusz Janiszewski. Prawie 30 lat na scenie. Ale tylko niewiele ponad 10 premier. "Ósemki" po prostu pracują w innym rytmie. Premiera pojawia się wtedy, kiedy jest coś do powiedzenia. Ostatni nieplenerowy spektakl przygotowali w 1995 roku. Nosił tytuł "Tańcz, póki możesz". Rozliczali się sami ze sobą w tej opowieści o przemijaniu, starzeniu, odchodzeniu świata.

Lubią żartować, że są Rolling Stonesami polskiej alternatywy. Nie tyle ze względu na artystyczną długowieczność, ile na efektowną oprawę plenerowych spektakli. "Szczyt" i "Arka" były widowiskami ulicznymi pełnymi metafor i scen plakatowych zrozumiałych wszędzie na świecie. "Szczyt" drwił z karnawałów bogactwa swych społeczeństw, z parad próżności. W granej na miejskich placach "Arce" pojawiał się gigantyczny statek uchodźców i wygnańców, artystów niezrozumianych i nieprzystosowanych. W odróżnieniu od tamtych przedstawień "Portiernia" będzie zrozumiała tylko w Polsce, bo jest zbudowana na poczuciu wstydu, że kiedy nam się polepsza, natychmiast zapominamy o innych.

Nie przypadkiem premiera odbyła się zaraz po referendum unijnym. W pierwszej scenie spektaklu cwaniakowaty selekcjoner z modnego klubu obwieszcza z dumą, że ludzie dzielą się na lepszych i gorszych, czyli dopuszczonych i odtrąconych. Przestrzeń dzieli metalowe ogrodzenie, jakby podkreślając paradoks: kiedyś to nas nie wpuszczali, dziś my nie będziemy wpuszczać. Wschód - ta gorsza Europa - jest już gdzie indziej.

Przeklęta pycha nuworyszy

"Portiernia" to jakby dalszy ciąg "Ziemi niczyjej", pierwszego spektaklu "Ósemek" powstałego w nowej Polsce. Była tam scena przedostawania się przez mur berliński. Jak kto mógł, tak parł do lepszego życia za żelazną kurtyną: paralotnią, rurami kanalizacyjnymi, łodzią podwodną własnej roboty. Ale ucieczka od Polski - pustyni ulepionej z utraconych marzeń o innym świecie - okazywała się niemożliwa. Dziś "Ósemki" mówią, że nie można zapomnieć o tamtym uczuciu opuszczenia, niedowartościowania. Próbują ukazać bezwzględność nowego ładu moralno-ekonomicznego. W tej rzeczywistości nie ma miejsca na kompleksy, roztrząsanie przeszłości, wahania, wątpliwości. Słabi, brzydcy, kalecy nie dostaną żadnej szansy. "Ósemkom" nie podoba się pycha nuworyszy. Bezczelność w zapominaniu o tym, kim byliśmy. Głuchota na cudze cierpienie i nędzę. Albo po prostu cicha, parszywa radość, że są wreszcie gorsi od nas. Których nie lubimy, bo przypominają naszą niegdysiejszą gorszość.

Uliczna strzelnica

"Portiernią" rządzi struktura kolażu: kolejne sceny są jak przypisy do prawdziwego życia. Jest historia Białorusinki z Czernobyla. Migawka z wojny czeczeńskiej. Wyznanie człowieka, który identyfikuje ciała zamordowanych w Bośni. Lament emeryta. Jakaś kobieta zostaje poddana upokarzającej dezynsekcji. To może spotkać każdego, wystarczy podejrzenie o SARS lub AIDS. Za chwilę na scenie pojawia się strzelnica: aktorzy z pistoletami w dłoniach tworzą metaforyczny obraz ulicy, na której każdy może być przypadkowym albo świadomym celem. W innej sekwencji jesteśmy w sejmowym kabarecie zamieszkałym przez polityków, którym z ust cieknie czerwona farba.

W pewnym momencie zespół wykonuje zadania grupy sportowych cheerleaderek. Sekwencja tańca z pomponami trwa dobrych parę minut. - Jest coraz ciężej - komentuje półprywatnie tę scenę któryś ze zdyszanych aktorów - ale staramy się, jak możemy. Chwilami powstaje wrażenie, że spektakl tylko udaje teatr, a tak naprawdę jest osobistą, bardzo intymną wypowiedzią. Już nawet nie sprawozdaniem z gazetowych lektur,ale relacją z przerażenia tym, co się z nami porobiło.

Wirus artysty

Dawno nie uczestniczyłem w spektaklu, który byłby do tego stopnia rozmową z widzem. Zmienia się system, mentalność społeczeństwa, miejsce teatru, a "Ósemki" ciągle są przeciw. - Mam w sobie wirus, który pozwala mi żyć - mówi w finale Ewa Wójciak, jakby podkreślając artystyczne credo zespołu. Aktora "Ósemek" cechować powinna zdolność do przejmowania się losem drugiego człowieka. Niezgoda na kłamstwo. Pragnienie zmiany świata. Jest w zespole nowy członek - Tomek Michniewicz, dwudziestoparoletni. "Portiernia" to lekcja postawy także dla niego.

"PORTIERNIA", SCENARIUSZ I REŻYSERIA ZESPÓŁ TEATRU ÓSMEGO DNIA Z POZNANIA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji