Artykuły

Od kultury nie ma ucieczki

Zawsze jest jakaś kultura, tak jak zawsze jest jakaś pogoda. Pisanie blogów, czytanie komiksów, chodzenie na pielgrzymki, wyprawy na koncerty Dody, inscenizowanie bitwy pod Grunwaldem, chodzenie na mecze piłki nożnej, bazylika w Licheniu - to też kultura, tyle że popularna - pisze Mateusz Halawa w Gazecie Wyborczej.

Jakiś czas temu pojawił się w "Gazecie" tekst Tomasza Handzlika o (nie)uczestnictwie Polaków w kulturze oparty na wynikach badań zamówionych przez dyrektora Mazowieckiego Teatru Muzycznego "Operetka" (przeprowadził je TNS OBOP). Warto do niego wrócić, bo stawiał on bardzo ważny problem, choć w dość niefortunny sposób. Przypomnijmy. Po pierwsze, chodziło o to, że mimo deklaracji większości badanych, że "uchodzący za kulturalnego człowiek powinien bywać w galeriach sztuki, teatrach, operach, muzeach oraz kinach", okazało się, że badani, ku zgrozie redakcji, nie bywają. Po drugie, społeczeństwo nie dość, że nie bywa, to jeszcze nie ma gustu: w ankiecie wybrało Dodę (młodsi) oraz Marylę Rodowicz i Krzysztofa Krawczyka (starsi) jako artystów sztuki wokalnej reprezentujących wysoki poziom artystyczny. I nie trafiło, bo z cytowanej wypowiedzi zleceniodawcy badania wynika, że - dość to, co prawda, nietypowe w badaniach opinii - była prawidłowa odpowiedź: Jan Kiepura [na zdjęciu].

Ciekawy był język, którym opisywano wyniki. Otóż badane sondażem "społeczeństwo" okazywało się mieć swój "honor", którego to "honoru" "bronili" (to wszystko cytaty!) ludzie młodsi poprzez udzielanie poprawnych odpowiedzi (częściej niż inni deklarowali, że bywają w muzeum). Ogólnie rzecz biorąc, jest "katastrofalnie": "Ponad 70 proc. dorosłych Polaków nie uczestniczy w wydarzeniach kulturalnych" - podsumowała "Gazeta".

I tak okazało się, że Polak w kulturze nie uczestniczy. Tymczasem oczywiście uczestniczy, bo w kulturze nie uczestniczyć się nie da; zawsze jest jakaś kultura, tak jak zawsze jest jakaś pogoda. Pisanie blogów, czytanie komiksów, chodzenie na pielgrzymki, zamieszczanie filmów na YouTube, wyprawy na koncerty Dody, urządzanie mieszkania, oglądanie telewizji, inscenizowanie bitwy pod Grunwaldem, chodzenie na mecze piłki nożnej, robienie zakupów, zakładanie fanklubu ulubionej marki samochodu, ubieranie się, hiphopowe bitwy na rymy, bazylika w Licheniu - to też kultura, tyle że popularna.

"Gazecie" chodziło o kulturę wysoką, czyli sztukę. Nasze z nią trudności są faktem, ale rytualne załamywanie rąk nad tym, że "Polacy nie uczestniczą w kulturze", raczej utrudnia zmierzenie się z tym problemem. Lepiej przypomnieć "Przeciw poetom", szkic Gombrowicza opublikowany po raz pierwszy w paryskiej "Kulturze" w 1951 roku. Zaczyna się on tak (i jest to zastrzeżenie, które powinien zrobić każdy, wkraczając na grząski grunt dyskusji o kulturze): "Byłoby subtelniej z mej strony, gdybym nie zakłócał jednego z nielicznych nabożeństw, jakie nam jeszcze pozostały".

Dlaczego zachwyca?

Gombrowiczowi jednak subtelności nie w głowie i już za chwilę stawia tezę: "Nikt prawie nie lubi poetów i poezji, świat poezji wierszowanej jest światem fikcyjnym oraz zafałszowanym". Mam wrażenie, że gdyby zamiast poezji wstawić tu, ogólniej, kulturę wysoką, i całe stwierdzenie dodać do kwestionariusza w sondażu, większość Polaków podpisałaby się pod takim zdaniem.

"Przeciw poetom" czyta się miejscami jak pracę francuskiego socjologa kultury Pierre'a Bourdieu, napisaną 30 lat później: "Czy myślicie, że gdyby nas w szkole nie zmuszano do zachwycania się sztuką, mielibyśmy dla niej, w późniejszym wieku, tyle gotowego już zachwytu? Czy sądzicie, że gdyby cała nasza organizacja kulturalna nie narzucała nam sztuki - my byśmy się nią tak interesowali? Czy to nie nasza potrzeba mitu, uwielbienia wyżywa się w tym podziwie naszym - i czy uwielbiając wyższych, sami się nie wywyższamy? Ale przede wszystkim, czy te uczucia podziwu, zachwytu rodzą się z nas , czy między nami ? Jeśli na koncercie rozlega się burza oklasków, to wcale nie znaczy, aby każdy z tych oklaskujących był zachwycony. Jeden nieśmiały oklask powoduje drugi - wzajemnie się one podniecają - i w końcu wytwarza się taka sytuacja, iż każdy musi przystosować się wewnętrznie do tego zbiorowego szału".

Społeczne uwarunkowania zachwytu sztuką, ta dziwna czynność klaskania, która tak fascynowała Gombrowicza, socjologa sztuki, są tu niemal analogiczne do formułowanych w zupełnie innym języku tez francuskiego socjologa. Pisał on, że do nawiązania znaczącego kontaktu ze sztuką potrzebny jest "kapitał symboliczny", zasób kompetencji związanych z usytuowaniem w społeczeństwie i szansami edukacyjnymi. Ani "dobry gust", ani zdolność do "zachwytu pięknem" nie biorą się znikąd - częściej je dziedziczymy lub w bólach zdobywamy.

Pisał też o kulturze jako polu rywalizacji o władzę i status społeczny, w którym wszystko służy odtwarzaniu i uprawomocnianiu różnic między warstwami społecznymi. "Uwielbiając wyższych, sami się wywyższamy" - pisał Gombrowicz. "Gust klasyfikuje, klasyfikując osobę klasyfikującą: podmioty społeczne różnią się przez rozróżnienia, jakich dokonują pomiędzy pięknem a brzydotą, dystynkcją a pospolitością" - pisał Bourdieu.

Wstać z kolan

Publikowany przez "Gazetę" sondaż, w którym mniej osób chodzi do muzeum niż na koncert Dody, pokazuje istnienie struktury społecznej. Niezbyt to nowa informacja dla osoby z minimalną wyobraźnią socjologiczną, ale jednak wiele polskich dyskusji o kulturze wysokiej wydaje się wciąż ten temat omijać. Tymczasem jeżeli chcielibyśmy odejść od rytualnych i protekcjonalnych narzekań, że "lud" nie rozumie, nie potrzebuje i lekceważy, i poważnie zastanowić się nad prowadzeniem racjonalnej polityki kulturalnej, warto zacząć od podstaw i przyjrzeć się instytucjom powołanym przez państwo do upowszechniania kultury, w tym szkolnictwu. Instytucje te mimo że, najkrócej mówiąc, powołane są po to, by wyrównywać szanse w dostępie do kultury wysokiej, często przypominają raczej Gombrowiczowskiego Poetę, który "nie tylko głosi Poezję, ale i zachwyca się Poezją; będąc Poetą, wielbi wielkość Poety; nie tylko wymaga, aby inni padali przed nim na kolana, lecz sam przed sobą pada na kolana". Cechuje go też "bezsilność wobec rzeczywistości".

A rzeczywistość jest taka, że operę rozumieją w przeważającej większości tylko ci, których rodzice też rozumieją operę, i szkoła im w tym ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Większość badanych, która nie chodzi do muzeów, wie, że "człowiek kulturalny" chodzi do muzeów, ale lata kontaktu z polskim systemem edukacji nie uczą, co kulturalny człowiek w muzeum może robić, jak już do niego przyjdzie, i w jaki sposób kontakt z kulturą może być znaczący i wartościowy.

Istnieją dwa rodzaje humanizmu - powiada Gombrowicz. "Jeden, który moglibyśmy nazwać religijnym, usiłuje rzucić człowieka na kolana przed dziełem kultury ludzkiej, zmusza nas, abyśmy wielbili i szanowali, na przykład Muzykę albo Poezję, albo Państwo, albo Prawo, ale drugi, bardziej krnąbrny prąd ducha naszego, stara się właśnie o przywrócenie człowiekowi jego suwerenności i niezależności w stosunku do tych Bogów i Muz, które, ostatecznie, są jego, człowieka, tworem".

Próba promowania kultury wysokiej w duchu humanizmu pierwszego rodzaju nie powiodła się. Może czas spróbować przyjrzeć się drugiemu? Nie da się zachęcić ludzi do kultury wysokiej, rzucając ich przed nią na kolana.

***

Mateusz Halawa jest socjologiem, uczy w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji