Artykuły

Młoda dramaturgia w Wałbrzychu

Michał Walczak, repre­zentant najmłodszego pokole­nia twórców teatralnych, ma na swoim koncie już sporo róż­nych tekstów. Jego sztuka "Piaskownica" otrzymała I na­grodę w łódzkim konkursie dla młodych dramatopisarzy "My na progu nowego wieku". Wy­drukowana w "Dialogu", roz­poczęła swoją teatralną karie­rę z pierwszym przystankiem w Wałbrzychu, w Teatrze Dra­matycznym im. Jerzego Szaniawskiego. Tu podczas Dni Dramaturgii "Lekko o cięż­kich czasach" w lutym 2002 roku, zaprezentowana w for­mie szkicu do spektaklu, spodobała się widzom; w po­łowie marca zapowiedziano więc jej "normalną" premie­rę. Jest twórczość Michała Walczaka krótkotrwałym bły­skiem talentu czy może to na­dzieja polskiej młodej drama­turgii?

Autor zjawił się w wał­brzyskim teatrze tuż przed spektaklem jako gość owych Dni Dramaturgii, z pewnym trudem ukrywał zdenerwowa­nie. Po przedstawieniu zasiadł na scenie i dyskutował z wi­dzami. Walczak, rocznik '79, pochodzi z Sanoka. Zaliczył trzy lata w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie (obecnie urlop dziekański), na­stępnie rok studiował na wy­dziale Wiedzy o Teatrze Aka­demii Teatralnej w Warsza­wie. Obecnie jest na drugim roku reżyserii teatralnej tej uczelni. Publiczność intereso­wała się - czy jest "człowie­kiem renesansu" we współcze­snym wydaniu? Bo czego może szukać niedoszły handlowiec w teatrze?

- Czego? Odpowiem krót­ko i bezczelnie: robię to, co każdy inteligentny młody człowiek o wszechstronnych zaintereso­waniach powinien: być w sa­mym jądrze kultury, w której żyje, gdzie miesza się tradycja z nowoczesnością i gdzie do­świadczenie życia jest najinten­sywniejsze. Nie mam wątpliwo­ści, że dzisiaj najgoręcej jest właśnie w teatrze.

Od zawsze nosiło go po różnych dziedzinach. W li­ceum, wspomina, bardziej ce­lował w matematyce, był też fi­nalistą Olimpiady Filozoficz­nej. Jakimś "pilotem" jego obecnej edukacji było kółko teatralne w szkole podstawo­wej w Sanoku. W wykształce­niu akademickim szukał stu­diów, które zapewnią maksy­malnie wszechstronny rozwój. Dlatego wybrał SGH - uczel­nię, którą bardzo szanuje i za­mierza skończyć. Jednak...

- Już po roku czułem się "niewykorzystany", że się tak wyrażę. Nałogowo chodząc wówczas do teatru doszedłem do wniosku, że wydział reżyserii zaoferuje mi to, czego szu­kam: połączenie szerokiej, nie­koniecznie specjalistycznej wie­dzy humanistycznej ze ścisłym konkretem, tj. reżyserowa­niem. Słowem - wolność inte­lektualną, rozsądnie kontrolo­waną. Natomiast literatura to­warzyszyła mi od zawsze i tylko formalną zmianą było wejście w dramaturgię...

Oryginalność mojego po­kolenia polega nie na jakiejś nowości problemów, ale reak­cji na nie, fundamentalnej róż­nicy wyobraźni. Niech żyje Szekspir! O treści myślę więc na równi z formą, bo wolę me­taforę od "prawdy".

"Piaskownica" miała po­wstać w ekspresowym tempie. Michał Walczak zamierzał na­pisać sztukę na konkurs. Za­łożył sobie, że będzie to rzecz dwuosobowa, heteroseksualna, bez dosłowności i realizmu charakterystycznych dla wielu tekstów współczesnych. I kiedyś zobaczył chłopaka i dziew­czynę w piaskownicy... Tyle anegdoty. Sztukę odczytywać można różnie, nawet jako przesłanie w beckettowskim stylu (ON: Tu w okolicy nie ma innej piaskownicy. Wszystkie zlikwidowali. Moja jest ostat­nia). Wykpiwane jest też wszechobecne okrucieństwo; tutaj w wykonaniu samego Batmana, postaci przynaj­mniej dotychczas przyjmo­wanej powszechnie jako pozy­tywna. Przez te wszystkie "fruwające wnętrzności" (w wyobraźni na szczęście) przewija się tu nie pozbawio­ny dramatyzmu romans. Ona: Czy pozwolisz mi bawić się w twojej, powtarzam - twojej piaskownicy? On: Ja się bawię sam.

Potem zaczyna się kokie­towanie, i to z całkiem niezłym skutkiem. Jak wyglądam? No... batmańsko. On broni się dzielnie: Posiedzę tu chwilę, na twojej połowie, prawda? Nie żeby się z tobą bawić, ale...tutaj u ciebie jest słońce. Wresz­cie kapituluje: A jak będę duży, to zbuduję ogromną piaskow­nicę, dla mnie i dla ciebie... Ale pojawia się ten trzeci, z jakiejś innej piaskownicy. Co praw­da, wszystkie psy tam srają. Ona: No to trudno. On: / nikt się tam nie bawi Ona: Niepraw­da, bawi się tam jeden chłopiec. I wreszcie... Ona: Nie wiem, co ty sobie wyobrażasz. Przecież tylko bawimy się w jednej piaskownicy, praw­da? On: Skończmy tę kome­dię... Słuchaj, po co w ogóle przychodziłaś, co? Ona: Jak to po co. Bo miałam kaprys. On próbuje jeszcze szukać nadczarodzieja, który poskładał­by wszystko, włącznie z Bat-manem, do kupy. A to wszyst­ko dzieje się w jednej nie za dużej piaskownicy, na tym pewnie polega celność tej ka­meralnej sztuki pozbawionej dosłowności i nachalnego re­alizmu.

"Piaskownica" to nie tylko dowcipne odzwierciedlenie rze­czywistości, niczym w serialu "Kasia i Tomek" - konkluduje reżyser Piotr Kruszczyński. - Siłą dramatu Michała Walczaka polega na pomysłowej me­taforze, która pozwala w tragi­komiczny sposób opisać współ­czesne relacje międzyludzkie. W wałbrzyskiej "piaskow­nicy" zastaniemy Martę Ziębę i Piotra Tokarza, reżysero­wał Piotr Kruszczyński, a urządził ją scenograf Miro­sław Kaczmarek. Muzykę do­pisał Paweł Dampc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji