Artykuły

Szekspir zawładnął Spodkiem

Historia o miłości dwojga młodych ludzi, którym na drodze do szczęścia staje cały świat - czy to nie banał? Nawet jeśli wychodzi spod pióra samego Szekspira? Popełnione przez niego (w 1597 roku) dzieło "Romeo i Julia" mimo to doczekało się już wielu adaptacji. Pół roku temu, dzięki duetowi Januszów: Józefowicza & Stokłosy, losy najsłynniejszych kochanków zostały zaadaptowane na warunki musicalowe. Tyle że przefiltrowane przez ducha czasu.

W miniony weekend katowicki Spodek podczas czterech spektakli zanotował komplet publiczności. Wszyscy chcieli zobaczyć współczesną wersję "Romea i Julii", najnowszego musicalu polskich gigantów tego gatunku - warszawskiego Teatru Buffo.

Zawiódł się ten, który spodziewał się rewolucji. Historia podobna do pierwowzoru, choć z punktem ciężkości przeniesionym na konflikt pokoleń, co najbardziej zobrazowane zostało na przykładzie rodziny Capulettich.

- Pani Capuletti to osoba zbyt skoncentrowana na sobie. Ma bogatego męża i nie przejmuje się niczym poza chodzeniem po sklepach z ciuchami. Słucha, ale nie słyszy swojej córki, z czego może też wynikać samotność Julii. To doprowadza do dramatu - mówi odtwórczyni tej roli, Joanna Liszowska.

Porywy serc Romea (w tej roli Krzysztof Rymszewicz) i Julii (Zosia Nowakowska) obserwowaliśmy z zapartym tchem. Ale nie z powodu ich zaangżowania aktorskiego, a raczej konwencji w jakiej zostały ujęte - zbliżonej do teledysku rodem z MTV. Pałający (jeszcze!) uczuciem do gwiazdy dyskotekowej muzyki, Rosaliny - Romeo, poznaje Julię w równie "rozrywkowych" okolicznościach, na charytatywnym balu zorganizowanym przez jej ojca. O tym, że mamy do czynienia z Szekspirem przypomina jedynie słynna scena balkonowa, bowiem goście przybywają w jaguarach, a kelnerzy poruszają się na rolkach! Także ksiądz (Tomasz Steciuk), który dzień później udziela młodym ślubu, do standardowych nie należy.

- Ma w sobie trochę szaleństwa, bo jeździ Harleyem i pali skręty. Porzucił sutannę, bo nie mógł sobie poradzić z hierarchią kościelną. Ale nie znaczyło, że odszedł od Boga - mówi Steciuk.

- Zagrać miłość to najtrudniejsza rzecz - słusznie zauważył Romeo-Krzysztof Rymszewicz. Niestety momentami widać było, że dla niego i jego partnerki, Zosi "Julii" Nowakowskiej odegranie wielkiego uczucia było zbyt przytłaczające. Na szczęście z partii wokalnych wyszli obronną ręką, a duet "Świetlista noc" jest jednym z najmocniejszych punktów musicalu. Podobnie jak znakomita scenografia, która błyskawicznie zmieniała się m.in. z domu Capulettich w kościół. Dynamizmu, widowisku przydały dodatkowo pokazy wschodnich sztuk walki, nie zabrakło też fajerwerków, a nawet... deszczu!

Janusz Józefowicz - reżyser i choreograf musicalu: "Historia Romea i Julii mówi o sprawach nie podlegających upływowi czasu. Bezwzględność młodych ludzi w ocenie rzeczywistości jest ta sama: czarno-biała. Bez pośrednich kolorów. Jest to związane z szaleństwem tego momentu w życiu, gdy doświadcza się pierwszej miłości. Myślę, że temat "Romea i Julii" wzruszający od stuleci, a podany w nowoczesnej formie jest ciekawą propozycją zarówno dla ludzi młodego pokolenia, jak i ich rodziców.

Janusz Stokłosa twórca muzyki w musicalu

"Romeo i Julia" po części kierowany jest do publiki musicalu "Metro". Czyli tej, która jest jedną z najbardziej wdzięcznych publiczności - gdy się jej nie oszukuje, mówi głosem otwartym i wiarygodnym. Pomysł, by zagrać w Spodku był strzałem w dziesiątkę. Ta przestrzeń, która zazwyczaj przeraża, okazała się dla nas niezwykle wdzięczna. Uważam, że "Romeo i Julia" wypada tu lepiej niż na warszawskim Torwarze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji