Artykuły

Reportaż teatralny

Teatr kaliski ma dwie sceny: kla­syczną pudełkową oraz wcale zgrabną scenę kameralną, na której najlepiej sprawdzają się sztuki współczesne. Ale "Młodą śmierć" Grze­gorza Nawrockiego Jan Buchwald zdecydował się wystawić poza te­atrem. W naturalnej scenerii modnego teraz w Kaliszu młodzieżowego klubu Futurysta. I jak się okazało, nader traf­ny był to wybór.

Rzecz cała rozgrywa się tutaj w naturalnej scenerii - takiego jak w sztuce baru - a architektura lokalu pozwala śledzić przedstawienie w trzech różnych planach, przeno­sząc błyskawicznie akcję z jednego końca sali na drugi. Towarzyszący spektaklowi zespół rockowy czuje się tu na swoim miejscu. Uruchamia­ny w toku akcji telewizor również ani przez chwilę nie wydaje się czymś obcym i nie z tej sztuki. Widz odnosi wrażenie, że nie jest to teatr, że uczestniczy w jakimś rozgrywają­cym się na żywo reportażu z życia młodych ludzi. A rozpoczynająca spektakl sekwencja usytuowana przy tym prawdziwym barze dodatkowo go w tym jeszcze utwierdza.

W przedstawieniu grają zawodowi aktorzy i amatorzy, wychowankowie kaliskiego studium animatorów kul­tury. Przy czym, na zasadzie swoiste­go paradoksu, główne role im to wła­śnie przypadły w udziale, podczas gdy profesjonaliści w większości de facto tylko tu statystują. Słowo grają może nie jest tu na miejscu. Oni nie tyle może grają, co wchodzą w role swoich rówieśników. Starają się zre­konstruować te emocje, które tych młodych ludzi pobudzały do działa­nia. A im mniej grają, tym lepiej dla samego spektaklu. Bo "Młoda śmierć" Grzegorza Nawrockiego jest raczej tylko ubranym w dialog i rozpisanym na poszczególne role i postacie repor­tażem. Przenosi na scenę zdarzenia i sytuacje, uruchamia konkretne oso­by, ale nie są to pełnokrwiste, psycho­logicznie umotywowane postacie,a tylko ożywione ich atrapy. Morder­cy z kronik policyjnych, ludzie nie­znani. Młodzi ludzie występujący w tej sztuce żyją jakby po to tylko, by bawić się i zabijać.

Sztuka składa się z trzech dość luź­no powiązanych ze sobą segmentów. I każdy z nich jest relacją o jakimś konkretnym morderstwie. Pokazuje je, ale nie daje odpowiedzi na pytanie, dlaczego właściwie ci młodzi ludzie zabijają, dlaczego w nich tyle prze­mocy, okrucieństwa, agresji. Na ten temat niewiele też ma do powiedze­nia dziwnie drętwa i nieprzekonywająca pani kapitan z policji. Wszystkie sytuacje i zdarzenia w tej sztuce ubra­ne są w pewien schemat. I teatr też ubrał je w swój schemat. Rzecz w tym jednak, że oba te schematy do­brze przylegają do siebie. I to właśnie - jak sądzę - jest największym walo­rem tej realizacji. Nie są nim nato­miast poszczególne role czy postacie. Rola teatru sprowadza się tutaj wła­ściwie do tego tylko, aby wstrząsnąć widzami i poruszyć ich. Dać im pe­wien materiał do myślenia.

Jest to kolejna, czwarta już realiza­cja sceniczna tej sztuki. I swego ro­dzaju signum temporis. Zdaje się bo­wiem ona po prostu potwierdzać ro­snące zapotrzebowanie na tę tak bar­dzo dotąd pogardzaną i niedocenianą rodzimą użytkową dramaturgię współczesną. A najlepszym chyba te­go potwierdzeniem jest niezwyczajne w Kaliszu zainteresowanie publiczno­ści tą właśnie, tak surową i pozbawio­ną raczej ambicji literackich polską sztuką. Pełnym bólu reportażem z na­szej codzienności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji