Artykuły

Śmiej się, Pajacu

"Pajace" w reż. Magdaleny Łazarkiewicz w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas.

Poniedziałkowa [15 marca] premiera w operze była zwycięstwem ducha nad materią. Wszystko, co rozgrywa się wokół Teatru Wielkiego w tle zostawiło jakość artystycznych poczynań.

Atymczasem inscenizacja "Pajaców" Leoncavalla, która zgodnie z tradycją dołączyła do wystawionej wcześniej "Rycerskości wieśniaczej" Mascagniego, stała się prezentacją możliwości, klasy i stanu energii zespołów łódzkiej, ciężko doświadczonej sceny. Brawo, brawo, brawo!

Długo decydował się los "Pajaców". Nie wiadomo było, czy produkcja w ogóle dojdzie do skutku. W pierwszym słowie uznanie wyrazić trzeba szefowi muzycznemu Tadeuszowi Kozłowskiemu i orkiestrze. Tak jak w "Rycerskości wieśniaczej" muzyka jest tu najważniejszym aktorem dramatu. Nie może w niej zabrzmieć ani jeden ton emocjonalnego fałszu. Maestro Kozłowski potrafi wielką muzykę wpisać w sceniczne widowisko. Przepięknie zabrzmiał też chór (przygotowany przez Marka Jaszczaka) wypełniający z powodzeniem aktorskie zadania. W tym wyrazistym dramacie miłości i zazdrości, rozgrywającym się wśród komediantów, brawurowo zaprezentowali się soliści. Wręcz zaczarował widownię Krzysztof Bednarek. Był rewelacyjny, elektryzujący jako Canio, szef trupy teatralnej, zazdrosny mąż, a na scenie Pajac. Wielki tenor, ogromna siła wyrazu - tylko taki artysta może sprawić, że słowa "Ridi Pagliaccio" ("śmiej się, Pajacu") mają w sobie rozpacz, miłość i przekleństwo losu komedianta. Neddą, jego piękną żoną i Colombiną była Monika Cichocka. Stworzyła postać ujmującą prawdą. A jak zaśpiewała! Do znakomitości tego wieczoru należał Zenon Kowalski. Już w prologu przyprawił publiczność o dreszcz, śpiewając o doli artystów, ich rozdartych sercach i dramatach, które muszą zostać w cieniu sztuki. Potem jako Tonio garbus, zakochany, wzgardzony i żądny zemsty, swój kunszt potwierdził. Dobrze zaznaczyli swoją obecność Andrzej Kostrzewski - Silvio zakochany w Neddzie, oraz komediant Beppo - Krzysztof Marciniak.

To była mistrzowska premiera. Sprzyjała jej konwencja inscenizacyjna. Magdalena Łazarkiewicz (związana głównie z filmem) stworzyła świat niczym z Felliniego. Estetyka i konstrukcja obrazów przywoływały "Klownów", "Amarcord", "8 i pół". Plastycznie wysmakowane dekoracje Katarzyny Sobańskiej i kostiumy Jolanty Załeckiej dopełniły całości. Do wpadek inscenizatorskich zaliczyłabym finałowe wprowadzenie postaci anioła oraz sypiące się z nieba pierze, czy śnieg. Nie wiem też, czemu Nedda i Silvio, wbrew tekstowi, śpiewają płomienny duet miłosny nawet na siebie nie patrząc.

"Pajace" poprzedziła "Rycerskość wieśniacza." Melomani wiedzą już, że warta jest uwagi. Jolanta Bibel potwierdziła swoją klasę wokalną i aktorską jako zakochana i zdradzona Santuzza. Jako Alfio dobre wrażenie zostawił Rafał Songan.

Teatr musi grać! O jego przetrwanie muszą walczyć decydenci. Ta premiera dowodzi, że naprawdę warto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji