Artykuły

Zagram bez problemu rolę dramatyczną

- Długo broniłam się przed określaniem mnie jako "aktorki komediowej". Pomyślałam w końcu, że jeśli kogoś Bóg obdarza vis comicą, jest to dar, a darem trzeba się dzielić. Oczywiście zagram bez problemu rolę dramatyczną, ale polska kinematografia jest tak mocno prowincjonalna, że aktora obsadza się sztampowo - mówi warszawska aktorka JOANNA KUROWSKA.

Stworzyła niezapomniane komediowe kreacje w serialach "Graczykowie", "Badziewiakowie", "Dziki" czy "Bulionerzy". Widzowie z pewnością pamiętają ją również z roli Jagody Karwowskiej z "Czterdziestolatka - dwadzieścia lat później". Na scenie wulkan energii i tryskająca humorem artystka. Prywatnie mama Zuzi, przyjaciółka Agaty Młynarskiej i kobieta sowa, która rozkręca się dopiero po godzinie siedemnastej.

BEATA BANASIEWICZ: Czy Joanna Kurowska tryska humorem od samego rana?

JOANNA KUROWSKA: Nie, rano lepiej do mnie nie dzwonić. Rozkwitam dopiero po godzinie siedemnastej. Mam niskie ciśnienie i dochodzę do siebie po czterech kawach, więc kiedy o ósmej rano dzwoni do mnie jakiś "skowronek" myśląc, że i ja działam już na pełnych obrotach, może spotkać się z niemiłym przyjęciem. Potem oczywiście mam wyrzuty sumienia, że byłam za mało miła i uprzejma i staram się to odkręcić. Inaczej jest, gdy mam być na planie o siódmej rano. Wtedy jestem punktualna i nie marudzę.

BB: Zawsze była pani duszą towarzystwa, czy do tego potrzeba zgranej paczki przyjaciół?

JK: Sprawa jest bardzo złożona. Często jest to chęć ukrycia kompleksów. Myślę, że u mnie jest wszystkiego po trochu. Dojrzałość, na szczęście, raczej uczy mnie wyciszenia i coraz bardziej męczy mnie tłum ludzi oraz bankiety. Moja mama urodziła mnie w wielu 21 lat i nie miała czasu, aby wyszaleć się w młodości, ja wyszłam za mąż dość późno i późno urodziłam Zuzię, więc swój czas na zabawę miałam.

BB: Scena jest takim wyjątkowym miejscem spotkań na żywo z publicznością?

JK: O tak. Właśnie jestem po premierze piosenek Wojtka Młynarskiego przygotowanych z Piotrem Machalicą, Marianem Opanią, Witkiem Dębickim, Andrzejem Strzeleckim i zespołem Rampa, która miała miejsce w Chicago. Lubię grać to przedstawienie i właśnie taki rodzaj tłumu mnie teraz interesuje.

BB: Ma pani poczucie, że jest terapeutą dla publiczności?

JK: Długo broniłam się przed określaniem mnie jako "aktorki komediowej". Pomyślałam w końcu, że jeśli kogoś Bóg obdarza vis comicą, jest to dar, a darem trzeba się dzielić. Oczywiście zagram bez problemu rolę dramatyczną, ale polska kinematografia jest tak mocno prowincjonalna, że aktora obsadza się sztampowo, niestety. Niewielu jest odważnych reżyserów, którzy ryzykują. Zaryzykował Krzysztof Krauze, obsadzając nieznanego wówczas Andrzeja Chyrę w "Długu" i to się okazało objawieniem czy Okił Khamidow, wybierając Andrzeja Grabowskiego do roli Ferdynanda Kiepskiego...

BB: A jakie scenariusze pani otrzymuje?

JK: Najczęściej marne. Takie, które cały czas powielają jedną rolę. Potem mówi się, że Kurowska jest aktorką jednej roli... A co ma się mówić, skoro takie role dostaję. Wierzę, że młodzi reżyserzy przełamią te stereotypy. Tymczasem mam teatr, estradę, kabaret, serial. Jest co robić. W Polsce nie ceni się wszechstronności aktorów. To, co na świecie jest atutem, u nas jest niemile widziane.

BB: A widzi się pani w roli twórcy własnego kabaretu?

JK: Nie. Uważam, że każdy powinien robić to, na czym się zna. Ja sprawdzam się jako wykonawca. Może umiałabym pisać scenariusze?

BB: To jest chyba trochę przykre, że aktorzy muszą sami pisać dla siebie scenariusze, aby realizować się w tym zawodzie...

JK: To jest przykre, że nikt nie napisał scenariusza dla Wiesława Michnikowskiego, Jana Kobuszewskiego, Ireny Kwiatkowskiej, Hanki Bielckiej, Anki Seniuk, Bożeny Dykiel czy Doroty Stalińskiej... Jestem zdziwiona tym krajem. W Ameryce, kiedy pojawia się talent, to go się szlifuje.

BB: Ciężko artyście żyć w Polsce?

JK: Każdy dobry artysta żyje ze swojej wrażliwości. Z tego, że Bóg nam dał mu rodzaj pewnych rejonów nieosiągalnych dla innych. Ale ten dar jest bronią obosieczną, bo potrafi być okrutny. Bywa, że jedno złośliwe zdanie może zniszczyć osobowość człowieka. Gdybym miała powiedzieć czy jestem spełniona, powiedziałabym, że tak, bo bardzo długo utrzymuję się w tym zawodzie i cały czas coś robię. To dla mnie sukces, ale... okupiony krwawicą.

BB: Mogłaby pani z powodzeniem wkroczyć na rynek muzyczny. Myślała pani o wydaniu płyty?

JK: Wiele osób mnie o to pyta. Może gdyby ktoś mi to zaproponował, powiedział, że ma na mnie pomysł... Bardzo chętnie bym w to weszła. Samej już mi się po prostu nie chce udowadniać, że jestem taka fajna i potrafię śpiewać. Bo i komu? Zdobyłam wszystkie możliwe nagrody na festiwalu piosenki aktorskiej we Wrocławiu, piosenki francuskiej czy piosenki studenckiej. Więcej Grand Prix w Polsce dla aktorów już nie ma. Tyle, że wtedy nikt mi tego nie zaproponował... Interesowałoby mnie nagranie piosenek Wojciecha Młynarskiego. Przyjaźnię się z jego rodziną, napisał dla mnie kilka piosenek, które wciąż śpiewam, i to, co robi, jest mi po prostu bliskie.

BB: Chyba nie należy pani do aktorek, które zabiegają o role, chodzą za reżyserami...

JK: Mimo iż przylgnęła do mnie etykietka osoby przebojowej, wciąż zastanawiam się na czym ta moja przebojowość polega. Zawsze mówię prawdę prosto w oczy i zawsze na tym przegrywam. Ale to chyba nie jest przebojowość, a raczej wolność. Nie mam predyspozycji do tego zawodu, do chodzenia na bankiety i podlizywania się.

BB: Co najbardziej przeszkadza pani w byciu aktorką?

JK: Właśnie ten mój nonkonformizm. Najpierw mówię, a potem myślę.

BB: Kocha pani to, co robi, ale gdyby nie aktorstwo, to gdzie widziałaby pani swoje miejsce?

JK: Mogłabym być dobrą przedszkolanką, bo lubię dzieci albo gospodynią domową, bo umiem gotować, kocham dzieci i dom, i umiem go tworzyć. Tylko wtedy mój mąż musiałby być szejkiem. Mogłabym też zostać adwokatem, bo mam gadane, ale najbardziej kręciłaby mnie psychologia.

BB: Przyjaźń ma wiele wspólnego z psychologią. Uważa się pani za dobrą przyjaciółkę?

JK: Moją najbliższą przyjaciółką jest Agata Młynarska i koleżanka z czasów liceum. Łączy nas ponad 20-letnia przyjaźń, więc myślę, że umiem się przyjaźnić i dużo z siebie daję w przyjaźni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji