Artykuły

Opłakiwanie bez ekstazy. Po premierze w Teatrze Pieśń Kozła

Raczej szkic niż spektakl, raczej pokaz umiejętności warsztatowych niż arcydzieło. Na "Lacrimosę", która zachwyci, przyjdzie jeszcze poczekać

Grzegorz Bral z aktorami Pieśni Kozła pracował nad spektaklem od dwóch lat. Jednak w ub. czwartek, w wypełnionej po brzegi sali przy Purkyniego, reżyser lojalnie uprzedzał: - To podróż śladem naszych fascynacji - mówił. - Przedstawienie żyje i zmienia się wraz z upływającym czasem, każdy spektakl jest inny. Dlatego za rok czy dwa warto zobaczyć "Lacrimosę" raz jeszcze.

Pomysł, aby pokazać we współczesnym teatrze niezgodę na opętanie władzą, na histerię religijną, na dawanie fałszywego świadectwa wydaje się intrygujący. Pomysł, aby wygrać w tej artystycznej manifestacji tekst "Mszy za miasto Arras" Andrzeja Szczypiorskiego, niezwykle nośny - to przecież polska próba "Czarownic z Salem", sięgająca do mrocznego epizodu XV-wiecznej Europy pustoszonej plagą zarazy. Wielka metafora naszych grzechów.

Recenzowanie szkicu kłopocze. Bo skoro oglądaliśmy tylko szkic, nie ma sensu spierać się o wybrane fragmenty powieści ani o ich skuteczność metaforyczną. Brał wybrał cytaty ekstatyczne i kazał je grać na pełnych obrotach. Okutani w białe szaty Cristiny Gonzałez bohaterowie przypominali postaci ni to szaleńców, ni to mnichów, czasem - otulone bandażami - ofiary zarazy w historycznym Arras. Zanurzeni w wirze ruchu, żonglujący płonącymi księgami, to znów nieruchomiejąc z lekceważeniem pionu niczym barokowe rzeźby na kościelnych ołtarzach, próbowali wyrazić lęk, miłość cielesną, nienawiść, ból, mistyczną ekstazę.

Postaci poruszały się brawurowo w ciasnej przestrzeni gotyckiego refektarza. Zachwycała krucjata Marcina Rudego w roli opętanego władzą biskupa Alberta, urzekała niezwykła scena wodzenia na pokuszenie Jana (sugestywny Rafał Habel) przez roznamiętnioną, faustyczną Dziewczynę (znakomita Anna Krotoska). Budził emocje pełen wewnętrznej wibracji kadysz Mathieu Leloupa (Książę) - aktor jakby zatonął w kryształowym słupie światła, osaczony przez wściekłych z lęku mieszczan. Przerażała procesja płonących ksiąg, które Piekarz (łan Morgan) zmienił w stos ofiarny Hrabiego (Darek Chojnacki), oraz szaleńcza żonglerka czaszkami Matki (Anna Zubrzycka).

Ale to były okruchy piękna. Całość przypominała dość mechaniczny, godzinny pokaz capoeiry. Prawda, że niezwykle dynamiczny, ale też niebudujący w jakiś przetłumaczalny sposób związków między ludźmi. Chwile wyciszenia, ustabilizowania obrazów pomagały łowić sensy. Drapieżny, zbyt fizjologiczny, zbyt rozwichrzony taniec zacierał jakkolwiek pojęte symbole, jeśliby chcieć się ich w tej karuzeli ciał i głosów doszukać. Tym bardziej że także Mozartowskie "Requiem" śpiewane przez aktorów Brala nie stało się spoiwem luźno ze sobą związanych scen. A więc jak dla mnie tylko szkic. W ub. czwartek gorąco oklaskiwany przez widzów.

Grzegorz Bral "Lacrimosa" wg "Mszy za miasto Arras " A. Szczypiorskiego, kostiumy C. Gonzalez, muzyka W.A. Mozart. Premiera 23 czerwca w teatrze Pieśń Kozła. Następne spektakle za tydzień

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji