Raczkowanie sławy
Dziś w Teatrze Komedia w Warszawie odbędzie się premiera słynnego musicalu "Famę" Davida De Silvy. Jego kinową wersję nakręcił Alan Parker, był również serial telewizyjny. Reżyserem i choreografem spektaklu jest Wojciech Kępczyński, autor inscenizacji "Józefa i cudownego płaszcza snów w technikolorze". Koszt przedstawienia w radomskim Teatrze im. Kochanowskiego, wynosi 450 tys. zł.
"Fame" (Sława) to opowieść o słynnej nowojorskiej szkole artystycznej zwanej potocznie Fame School. Jej mottem jest sentencja: "Chcemy, żebyś był dobry, zanim staniesz się sławny". Ukończyli ją Liza Minnelli, Al Pacino, Eartha Kitt, Janet Jackson, Suzanne Vega i Pinchas Zuckerman. Musical, którego libretto napisał Jose Fernandez, słowa piosenek Jaques Levy, muzykę zaś Steve Margoshes - jest w założeniu autorów kreacją zbiorową. Jest tu bowiem aż 8 głównych ról. Każda z nich przedstawia inny typ człowieka, inne problemy. Połączone wątkiem wspólnych marzeń o sławie są bogatym materiałem dramaturgicznym. Pikanterii dodaje fakt, że losy kilku postaci nawiązują do przeżyć dzisiejszych wielkich gwiazd amerykańskiego kina. Serena Katz ma wiele wspólnego z Meryl Streep, w Nicku Piazzu można dopatrzyć się pierwowzoru Al Pacino.
- "Fame" chodziło za mną od dawna, odnalazłem w nim kawał swojego życia, które spędziłem w szkole baletowej, a później teatralnej - mówi Wojciech Kępczynski. - Zaintrygował mnie motyw, który określa się "konfrontacją marzeń o sławie z rzeczywistością". Został pokazany bardzo drapieżnie, bez banału. Bez pomijania tak drastycznych problemów młodości, jak narkomania.
Pierwszym problemem, jaki musi rozwiązać inscenizator musicalu, jest uzyskanie zgody autorów na wystawienie.
- Bez żadnej gwarancji, że odpowiedź Davida De Silvy będzie pozytywna, musiałem przedstawić mu dossier i zdjęcia całej obsady, co wymagało ogromnej akcji, castingu - mówi Wojciech Kępczynski. - Musiałem też przesłać informację o warunkach radomskiej sceny, naszym mieście. I tu przyszła nam z pomocą popularność poprzedniego musicalu, o której wieści dotarły również do Davida De Silvy.
Na przesłuchania zgłosiło się 600 osób z całego kraju. Z tej grupy do spektaklu trafiły tylko 4. Zaczęły się więc zabiegi o pozyskanie znanych już w w Polsce śpiewaków i tancerzy. Krzysztof Respondek, odtwórca roli Che Gnevary w "Evicie" z chorzowskiego Teatru Rozrywki, porzucił ją dla postaci Joe. Nicka Piazzę zagrał Jan Bzdawka, grający tytułową rolę w musicalu "Józef i...", Joanna Węgrzynowska (Serena Katz) ma za sobą role w "Les Mi-serables" i "Skrzypku na dachu" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. W roli pełnej temperamentu Hiszpanki występuje ściągnięta z Kopenhagi Słowaczka Denisa Geislerova-Krume, znana m.in. z "Metra". Krzysztof Adamski (Tyrone Jackson) tańczy w zespole Teatru Buffo. W spektaklu zagrali także aktorzy i piosenkarze starszego pokolenia - m.in. Danuta Błażejczyk (nauczycielka angielskiego, Miss Sherman), Ewa Kuklińska (nauczycielka tańca, Miss Bell), dobry radomski aktor Stanisław Biczysko (Mr Scheinkopf) oraz Tomasz Stockinger (Mr Meyers).
- W czasie rozmów o polskiej inscenizacji "Fame" pojawił się bardzo poważny problem związany z postacią czarnoskórego rapera, która wiąże się z wątkiem rasistowskim - mówi Wojciech Kępczyński. - Namawiałem do jej zagrania m.in. Omara Sangare. Bez skutku. Ostatecznie amery-kańcy producenci zgodzili się, by tę rolę zagrał aktor o białym kolorze skóry. Specjalnie dla nas wprowadzili zmiany do libretta. Także w czasie prób, gdy prowadzący orkiestrę Maciej Pawłowski chciał dokonać zmian w aranżacji, każdą z nich musiał konsultować z autorami. Wysyłaliśmy wtedy faksy z nutami. W miesiącu poprzedzającym premierę, miałem po kilka telefonów ze Stanów z pytaniami, jak idzie praca.
Wystawienie musicalu to także duże wydatki. "Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze" kosztował - włączając w to prawa autorskie, zakup sprzętu, gaże - 250 tys. zł. Ale nie przyniósł strat. Licencja opiewająca na 80 wykonań została przedłużona do 120, dzięki czemu teatr radomski zarobił nawet symboliczną złotówkę. Jak mówi Wojciech Kępczynski, gdyby widownia miała więcej miejsc, byłby zysk.
Pieniądze na "Fame" zostały pozyskane przy okazji organizowania zeszłorocznego Festiwalu Gombrowiczowskiego. Hojni sponsorzy wypłacili 500 tys. zł. Problem polega na tym, że w związku z tym radomscy radni obniżyli przyszłoroczną dotację teatru z 1 mln 850 tys. zł (do 1,5 mln zł), co wystarczy tylko na pokrycie kosztów utrzymania zespołu i budynku. Ostatecznie budżet "Fame" wynosi 450 tys, zł. 100 tys. włożyła do przedsięwzięcia warszawska Komedia. 300 tys. zł pochłonął zakup sprzętu - świateł, nagłośnienia, tylko perkusję obsługuje 9 mikrofonów. W związku z mniejszą niż w Radomiu powierzchnią sceny, orkiestra została przeniesiona pod scenę. Jej grę będą transmitowały na ekrany kamery.
Umowa przewiduje, że autorzy musicalu otrzymają 12 proc. wpływów z kasy. Dochodzi do tego koszt 200 zł za udostępnienie egzemplarzy muzycznych za każdy dzień. Licencja jest ważna przez rok od czasu premiery. - Na radomską premierę, która odbyła się 28 października przyleciał David De Silva- mówi Wojciech Kępczynski. - Na konferencji po spektaklu, powiedział, że to najlepsze wystawienie "Fame", jakie widział, że możemy jechać na Broadway. Przyjąłem te słowa z pokorą. Dopiero raczkujemy.