Artykuły

Musicalowa mieszanka bajki i zwykłego życia

"Fame", zrealizowany w kooperacji Teatru Po­wszechnego w Radomiu i warszawskiej "Kome­dii", to najlepszy musical, jaki zdarzyło mi się oglądać w wykonaniu polskich artystów. Mło­dzi wykonawcy łączą profesjonalizm z radością bycia na scenie.

Ta historia ma w sobie coś z życia i coś z bajki. Jesteśmy w Wyż­szej Szkole Sztuk - najbardziej elitarnej z możliwych, położonej w najbardziej ekskluzywnej dziel­nicy Nowego Jorku, przy 46. uli­cy. Skończyli ją m.in. Al Pacino, Eartha Kitt, Liza Minnelli, Janet Jackson czy Suzanne Vega. Pozna­jemy grupkę świeżo upieczonych studentów. Początek nauki uwa­żają za przepustkę do raju. Wie­rzą, że szczęście jest już bardzo blisko, a drzwi do wielkiego świa­ta filmu, teatru, show businessu stanęły otworem. Wiara w siebie, wbrew wszelkim ograniczeniom i przeciwnosciom, staje się mot­tem musicalu. Jesteśmy młodzi, piękni, ambitni, jesteśmy najlepsi. Sława jest jak gwiazdka na niebie - wystarczy sięgnąć ręką - zda­ją się mówić bohaterowie.

Potem do głosu dochodzi ży­cie. Najlepsza z nich nie chce czekać z rozpoczęciem kariery. Wyjeżdża do Los Angeles, bo tam spełniają się sny. Kończy w małym pokoiku, w objęciach kolejnych klientów. Ale musical rządzi się swoimi prawami. Wie­my, że Carmen wygra, bo głęboko w to wierzy. Nie na darmo śpiewa, że została stworzona dla sławy.

Reżyser Wojciech Kępczyński dba, by właściwie rozłożyć akcen­ty. Z bajki jest związek rapera-analfabety z dziewczyną z wyższych sfer, z życia kłopoty chłopaka, je­go przejaskrawiony nieco bunt i pozostanie na następny rok bez dyplomu. Najważniejsze, że boha­terowie "Fame" to ludzie tacy jak młodzież na widowni. Bez proble­mu można utożsamić się z ich ma­łymi problemami i zwycięstwami, łatwo wierzy się w ich marzenia. Być może bajka przenosi się także na widownię. Może chcielibyśmy żyć tak jak oni, ocalić w sobie tro­chę tego, co możliwe tylko w snach. W "Fame" każdy ma pra­wo do szczęścia - najbardziej krnąbrny uczniak i ultrakonserwatywna nauczycielka. Musical nie może wiernie sportretować rzeczy­wistości. Jest projekcją wyobraźni. Choć to wszystko nieprawda, chcielibyśmy, żeby było inaczej.

Przed premierą mówiono, że marzenia bohaterów musicalu mo­głyby być marzeniami występują­cych w nim młodych artystów. Oglądając radomsko-warszawski "Fame", wierzymy w to bez za­strzeżeń. Cały zespół wykonał tu ogromną pracę. Układy taneczne i choreografia Kępczyńskjego robią naprawdę duże wrażenie. Nie przeszkadza nawet zbyt mała, jak na tych rozmiarów widowisko, scena w "Komedii". Nie mamy wrażenia powtarzania się układów i aranżacji. Reżyser i wykonawcy co chwila nas czymś zaskakują.

Największym atutem musicalu jest płynność następujących po so­bie scen. Sekwencje zbiorowe ro­dzą się prawie z niczego, rozpo­czynane od kilku dźwięków, mu­zycznego dialogu pary wykonaw­ców. Idealnie łączy się śpiew z tańcem. Soliści, tancerze i zespół wokalny doskonale znają swe miejsce i rolę w inscenizacji. Star­si aktorzy dyskretnie ustępują po­la młodszym. Wszyscy pracują na siebie, ale myślą przede wszyst­kim o zespole. Liczy się całość, a nie gwiazdorski popis.

Choć żaden z wykonawców nie wychodzi przed szereg, nie giną in­dywidualności. Tyrone Jackson (Krzysztof Adamski) to chłopak ze slumsów. Taniec to dla niego for­ma buntu i samorealizacji. Od jego występu rozpoczyna się najefek­towniejszy fragment przedstawie­nia - dynamiczny "Taniec na chodniku", jego dziewczyna, Iris (Anna Głuchowska), to przykładna córka swych dobrze urodzonych rodziców. Pod wpływem Tyrone`a i przyjaciół poznaje, czym jest prawdziwe życie. Carmen Denisy Geislerovej-Krume to urodzona gwiazda. Chce ściągnąć na siebie światła reflektorów i uwagę innych. To główne role, ale na pochwałę zasłużyli wszyscy wykonawcy.

"Fame" żywi się obserwacjami współczesnej młodzieży. Studenci źle się czują w klasycznych kostiu­mach, nie w głowie im "Romeo i Julia" ani Czechow. Wolą "Tram­waj zwany pożądaniem", chcą grać najwspanialsze sceny miłosne. Te fragmenty budzą śmiech na wi­downi, bo w grze młodych arty­stów wyczuwa się zdrowy dystans. Młodość i świeżość, połączone z profesjonalną sprawnością to główne zalety tej inscenizacji. Widać, że bycie na scenie jest dla wykonawców czystą przyjemnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji