Artykuły

"Straszny dwór" w Sandomierzu

Wystawienie w plenerze przez Polską Operę Kameralną pod dyrekcją znanego i znakomitego artysty Kazimierza Kowalskiego "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki wydawało się być przedsięwzięciem co nieco ryzykownym. Tak ze względu na specyfikę tej opery - akcja rozgrywa się wyłącznie we wnętrzach - jak i trudność w znalezieniu odpowiedniego miejsca, w którym głosy artystów i muzyka Moniuszki rozbrzmiewałyby w całej krasie i, co nie mniej ważne, nie byłyby zakłócane na przykład przez pobliską dyskotekę. Tak więc wielu z bardzo licznych widzów z pewnym niepokojem oczekiwało spektaklu wystawianego na sandomierskim Małym Rynku. Tym większym, że ani scena, ani widownia nie miały żadnej ochrony przed lejącym niemal cały dzień deszczem. Tymczasem pod wieczór wypogodziło się i można było zaczynać. Ale tu pojawiła się niespodzianka w osobie prezesa PSL Jarosława Kalinowskiego i jego sztabu wyborczego. Nieco zirytowani widzowie dowiedzieli się, że powstanie Polskiej Opery Kameralnej związane jest z osobą J. Kalinowskiego i PSL oraz że K. Kowalski jest członkiem tej partii.

Potem był mini popis wokalny J. Kalinowskiego (fragment dumki Bandosa z "Krakowiaków i Górali"), streszczenie fabuły "Strasznego dworu" przez red. Eugeniusza Ratajczaka i wreszcie, niemal z 40-minutowym poślizgiem, zaczęła się opera. Początkowa irytacja na wcześniejsze niespodzianki zniknęła, bowiem zaczęła się prawdziwa uczta dla ducha.

Wspaniała sceneria sandomierskiej Starówki współgrała ze skromną, bardziej symboliczną, ale za to wyraziście przemawiającą scenografią. Zaangażowanie artystów, świetnie brzmiące dźwięki orkiestry prowadzonej przez Kazimierza Wiencka sprawiły, że znaleźliśmy się w strasznym dworze w Kalinowie. Szczególną owację wywołała mistrzowsko zaśpiewana i zagrana aria z kurantem Stefana (Andrzej Niemierowicz) i, naturalnie, słynna aria Skołuby (Tomasz Fitas), zaś kończący widowisko ognisty mazur porwał ludzi z miejsc. Brawom i owacjom nie było końca. A potem znów pojawił się J. Kalinowski, który w towarzystwie burmistrza Sandomierza Andrzeja Tenderowicza i Kazimierza Kowalskiego pożegnał bardzo licznych widzów, zapowiadając równocześnie, że za rok w Sandomierzu wystawiona zostanie "Halka".

Wystawienie "Strasznego dworu" nie pociągnęło za sobą żadnych wydatków z kasy Sandomierza. Był to prezent J. Kalinowskiego, PSL i, oczywiście, artystów. Nie padło ani jedno słowo na temat prezydenckiej kampanii wyborczej, w której J. Kalinowski startuje. Oby każdy z kandydatów na prezydenta potrafił obdarować wyborców tak wspaniałym "przedwyborczym tortem".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji