Spowiedź nie popłaca
"Reżyser nas oszukał, czujemy się wykorzystani moralnie, psychicznie i fizycznie" - tak o Fryderyku Rossakowskim, twórcy kontrowersyjnego spektaklu
"Spowiedź" premierę miała 20 marca. O spektaklu głośno było z kilku powodów. Fryderyk Rossakowski od początku liczył na to, że wywoła skandal. W sztuce znalazły się sceny przedstawiające gwałty i orgie seksualne.
Szatan opętywał księdza, by naubliżać Matce Boskiej. Potem sam się krzyżował, upodabniając się do Chrystusa.
Aktorzy grający w spektaklu próbowali buntować się przeciwko wizji reżysera. Ten, wbrew wcześniejszym ustaleniom, nakłaniał ich do występów w skąpej bieliźnie. Gdy się na to nie zgadzali, szantażował ich i groził karami finansowymi. Skończyło się na tym, że Rossakowski musiał przenieść premierę z basenu przy ul. Teatralnej do pobliskiego klubu Szałass.
Aktorzy wspominają, że scenariusz sztuki dostali dopiero po podpisaniu mów. - Byliśmy w szoku, gdy przeczytaliśmy tekst - mówi Adrian Karcz.
- Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, że mamy się rozbierać do zera i na scenie ma być seks - dodaje Andrzej Wodyński. - Ja dopiero na piątej próbie usłyszałam, że mam być gwałcona - twierdzi Bettina Razzouki-Korkis.
Aktorzy mieli otrzymać honoraria - niektórzy 900 zł, inni 1200 zł - w zależności od wielkości roli. Producentem spektaklu była agencja modelek Elle's. Z jej upoważnienia umowy z aktorami podpisywał Fryderyk Rossakowski.
Reżyser zobowiązał się wypłacić wszystkim pieniądze do 10 maja. - Termin minął i od tego czasu nikt z nas nie widział Rossakowskiego. Nie zapłacił nam ani grosza. Oszukał nas, czujemy się wykorzystani moralnie, psychicznie i fizycznie - mówi Bettina Rzzouki-Korkis.
Bilety na
Rossakowski zapewnił nas, że aktorzy otrzymają swoje pieniądze. Będą im wypłacane w ratach. Tymczasem reżyser zaczął już próby do nowego spektaklu, zatytułowanego