Mayday 2
PLUSY
1. Zabawny tekst - pomysł wprawdzie nienowy, ale takie jest prawo farsy: im więcej powtórek, tym śmieszniej, bo jeśli publiczność spodziewa się, że po raz kolejny padną określone słowa albo powróci znana sytuacja, są gotowi na śmiech. Bigamista, zakochany w obu żonach, po kilkunastu latach wpada w sytuację patową (jego dzieci z obu związków poznały się przez internet i najwyraźniej mają się ku sobie!) i czyni akrobatyczne wysiłki, żeby utrzymać obie żony w stanie nieświadomości.
2. Dobrze zagospodarowana przestrzeń, w której - zresztą zgodnie z życzeniem Cooneya - rozgrywają się wydarzenia w obu mieszkaniach, bez konieczności zmian dekoracji.
3. Kilka dobrych, zagranych "z nerwem" ról: przede wszystkim poczciwy Stanley, który działa w najlepszej wierze i dlatego brnie w najdziksze niedorzeczności - w wykonaniu Łukasza Żurka - oraz Tata, którego Marek Litewka wyposażył w "gumową" fizjonomię, wdzięk zaawansowanego sklerotyka i nieodparty pociąg do kobiecych biustów.
4. Warto docenić umiar, który w przypadku farsy, grającej dwuznacznikami i mnożącej nieprawdopodobieństwa, trudno zachować. Reżyser dbał, by nie przeszarżować.
MINUSY
1. Projektując detale scenograficzne, Joanna Schoen zwracała ponoć szczególną uwagę na staranny dobór drobiazgów, mających charakteryzować obydwie żony. Cóż stąd - skoro w przedstawieniu zupełnie umykają uwadze odbiorców i "haftowane w róże poduszki, kopie starych lalek, serwetki, falbanki i posrebrzana zastawa", które tak lubi Mary, i "zapach kadzidełka, stosy indyjskich poduszek, indyjskie naczynia i figurki", do których przywiązanie żywi Barbara. Prawdę mówiąc, nie zwróciłam na nie najmniejszej uwagi.
2. Nierówny poziom aktorstwa, co nie jest jednak winą reżysera, lecz obnaża słabość warsztatową i zwykłe niedomogi talentu niektórych członków zespołu. Mary w wykonaniu Katarzyny Litwin - która nie może tłumaczyć się ani brakiem doświadczenia scenicznego, ani przyzwyczajeniem do innego typu repertuaru - robiła wrażenie drewnianej amatorki, która z wyraźnym wysiłkiem, przy dużym nakładzie pracy, zdołała odrobić zadanie, ale nie udało jej się ani nikogo rozbawić ani zainteresować.